wtorek, 21 października 2014

Ach...Co to byłaby za miłość, gdy­by kochające­go nie było stać na trochę poświęcenia?

Z perspektywy Kasandry
-I pomyśleć, że jeszcze niedawno kombinowaliśmy jak wydostać stąd chłopaków...-Westchnęła Loca wysiadając z białego kabrioletu.-Nie wiem, po co narażaliśmy życie, skoro im tu tak dobrze, że postanowili tu wrócić.-Warknęła wyciągając pudełka z pizzą.
Wyjęłam torby z jedzeniem i ruszyłam przodem, prowadząc zrzędzącą blondynkę za sobą. W drzwiach stał akurat Philip i widząc moją uśmiechniętą twarzyczkę mało nie zachłysnął się kawą.
-Co...Co ty tu robisz?-Spytał ze złością.
-Też się stęskniłam Philipie. Czyżbyś zmienił fryzurę?-Zagadnęłam ze słodkim uśmiechem. Sięgnęłam po klucze które zawsze trzymał w lewej kieszeni kurtki, ale ten cofnął się o krok.
-Wynoś się stąd. Nie jesteś tu mile widziana.-Warknął ostro.
-A co? Aresztujesz mnie?-Zachichotałam.-Miałam tylko przywieźć chłopakom żarcie a ty robisz niepotrzebne problemy.
-Spoko...Wchodź...-Z drugiej strony krat pojawił się znikąd Cam i patrząc złowrogo na Philipa otworzył drzwi mi i Locce. Strażnik warknął coś pod nosem, co zabrzmiało jak przekleństwo.
Uśmiechnęłam się słysząc to i podobnie jak Loca oddałam część toreb czarnookiemu. Skierowaliśmy się korytarzem na górę i w lewo, gdzie mieściły się pomieszczenia przeznaczone dla personelu więzienia. Niby pracowałam tu cztery lata a i tak chwilami miałam trudności z odnalezieniem się w tym ogromnym budynku. Weszliśmy do czegoś na podobieństwo salonu gdzie na sofie przed telewizorem siedzieli Robert i Andrew. Do tej pory grzebiący w lodówce Mason cofnął się i gapił na mnie jak głupi. Uśmiechnęłam się zadziornie i podeszłam do fotela na którym odwrócony tyłem do mnie siedział Al-Kadi. Postawiłam torby na podłodze i korzystając z okazji, że jeszcze mnie nie zauważył, przechyliłam mu głowę, ciągnąc za włosy i zaczęłam całować po szyi, przygryzając ją przy tym w mało delikatny sposób. Na początku się wzdrygnął i złapał mnie za rękę, próbując odciągnąć, ale ja jeszcze bardziej szarpnęłam za jego włosy i nadal je przytrzymując, wsunęłam się mu na kolana.
-Tęskniłem za tobą...-Mruknął sunąc dłońmi po moich plecach.
-To słodkie.-Zachichotałam i zaczęłam owijać kosmyk włosów dookoła palca. Odchyliłam się i zauważyłam Jak Andrew przygląda się nam z niesmakiem.-O co chodzi kotku?-Spytałam z udawanym zaciekawieniem
-Myślałem, że się zmieniłaś...Ale najwidoczniej jedyne do czego się nadajesz to taniec na rurze i świecenie cyckami...-Warknął karcąco. Poczułam pod sobą jak Amir cały się spina i zaciska dłonie w pięści.
-Ach tak...-Pokiwałam głową ze zrozumieniem.-Bo jak dziewczyna założy szorty i koszulkę z dekoltem, to jest świecenie cyckami. Czyż to nie oczywiste? Do tego pewnie teraz Amir jest moim sponsorem...
-A nie?-Przerwał mi zanosząc się histerycznym śmiechem.
-Nie nie jestem.-Wybuchł Amir i odsunął mnie na bok. Wyglądał jakby zaraz miał gołymi rękoma zabić Andrew.-Bo zostawiła agencję i cały ten pieprznik dla kryminalisty bez perspektyw...Doprawdy, to smutne. A prawda jest taka, że was boli to, że po raz setny zrobiliśmy was wszystkich w konia a teraz to wy macie problemy, z którymi musicie przychodzić do nas! I nie do zniesienia jest to, że musicie dzielić z nami to samo powietrze i traktować jak równych sobie. Ale do kurwy nędzy skoro my możemy jakoś przemilczeć niektóre sprawy i chociaż na te pieprzone parę tygodni udać, ze wszystko jest cacy, to członkowie elitarnej organizacji mającej na celu zwalczanie przestępczości, z których wszyscy powinni brać przykład nie powinni mieć z tym problemu. A wy wszystkich z góry skazujecie na porażkę. Nie obchodzi was czy ktoś jest seryjnym mordercą, czy zwyczajnie kradł chleb ze sklepu. Przylepiacie mu nalepę przestępcy i do widzenia. I nie zaczynajcie mi tu zaraz pierdolić, że zamykanie ich w więzieniach to takie świetne rozwiązanie i ma to służyć resocjalizacji, bo to jest czysta teoria. W praktyce jest nieco inaczej. Więc zamknij pysk jak cię nikt nie pyta i na przyszłość miej do niej trochę szacunku, choćby ze względu na to, że jest kobietą.-urwał na chwilę i zaczerpnął powietrza. Chyba powiedział za dużo niż miał w planach i dopiero teraz zdał sobie z tego sprawę. Cały Al-Kadi.-A teraz Cameron chodź na papierosa. Wkurwiłem się odrobinkę.-Wstał i wyszedł a zaraz za nim podążył Cami, ukazując wszystkim uprzednio swój wielki uśmiech który chyba miał wyrazić całkowite poparcie dla Amira.
Spojrzałam na Andrewa, który purpurowy na twarzy utkwił wzrok w swoich butach.
-Możesz iść do domu...-Zawołał do niego Robert majstrujący przy telewizorze. Nadal nie wymienili tego starego grata na coś nowego.-Ej, słyszysz, co się do ciebie mówi?-Walnął go w ogromny brzuch. Ten ocknął się i przez chwilę patrzył na blondyna jak wyrwany z transu.-Masz zmianę dopiero na jutrzejszy wieczór. Idź i się wyśpij.-Nakazał.
Osobiście stwierdzam że Andrew to świnia nie tylko z wyglądu, ale i z zachowania. Wszystkim potrafi uprzykrzać życie. Zajęłam się wypakowywaniem żarcia dla chłopaków i spożyciem wielkiego hamburgera. Ja nie jestem mutantem, nie muszę się ograniczać. A to Amira problem, że przeszkadza mu potem mój oddech. I tak nic nie powie, bo wie, że mogłabym się obrazić.
-Błagam cię, powiedz, że masz moje kosmetyki...-Wzdrygnęłam się na dźwięk głosu Domeina. Stał w czerwonej bluzie, zapewne należącej do Camerona, z kapturem naciągniętym na głowę tak, że twarzy prawie nie było widać.
-W torbie. Nie mogłam znaleźć tego tuszu do rzęs, o który mnie prosiłeś, wiec dałam ci swój.-Powiedziałam z pełną buzią. Chłopak pokiwał głową.-A obok jest jakaś przesyłka dla Nicka.
-To dla ciebie.-Odezwał się Bell, wchodząc do pomieszczenia.-Miały być później, ale...
-Kupiłeś je?-Spytał Domi zaraz po otwarciu pudełka i chwilę potem wyjął z niego czarne, sznurowane buty na dwudziesto centymetrowych koturnach.-Idioto, kosztowały majątek!-Rzucił się Nicholasowi na szyję. Zawsze mnie rozczulał widok tej dwójki. Najlepsze było to, że oni po trzech latach przerwy potrafili zachowywać się, jakby nie widzieli się raptem od tygodnia. Nie było spięć, kłótni czy wypominań jak w przypadku Hany i Caleba.
Dokończyłam hamburgera nie zwracając uwagi na zniesmaczenie wymalowane na twarzy mojego chłopaka, który właśnie wrócił. Po skończonym posiłku usiadłam mu na kolana jakby nigdy nic i przytuliłam się. Trochę śmieszył mnie to, jak Al-Kadi delikatnie się ode mnie odsuwa, ale dałam sobie w końcu spokój z maltretowaniem go.
-Nie obchodzi mnie, że nie masz czasu. Jako lider musisz liczyć się z tym, że ludzie się tobą interesują.-Usłyszałam rozzłoszczony głos Locki. Dziewczyna szła za Xanderem z dwiema teczkami w ręku czerwona ze złości.
-To coś wymyśl, to chyba nie takie trudne.-Warknął siadając za stołem naprzeciwko mnie z kubkiem kawy w ręku.
-Usprawiedliwiam was już od dwóch tygodni.-Oświadczyła dziewczyna uderzając pięścią w stół.-Oficjalna wersja jest taka, że pojechaliście do Europy załatwić nowe auta, ale ile można to ciągnąć? W końcu ludzie zorientują się, że coś jest nie tak. Dlatego jutro pójdziecie wszyscy trzej na to spotkanie a potem do klubu, gdzie oświadczycie, że auta nie są wystarczająco dobre do tej roboty i ich nie kupiliście a niedługo wyjedziecie do Japonii bo być może tam są odpowiednie. Potem Cameron wystartuje w wyścigu i odstawi niezłą pokazówę a Domi zajmie się negocjacjami w sprawie ceny paliwa, które mają załatwić chłopaki od Piny.-Zakomunikowała patrząc na Parkerów. Otworzyła jedną teczkę i wyciągnęła z niej spory plik kartek, po czym podała ją Domiemu.-Wszyscy trzej macie się z tym zapoznać. I nie obchodzi mnie, że nie macie czasu. Przypominam wam że to wy tym wszystkim kierujecie i wiedza o tym co się dzieje to wasz zasrany obowiązek.-Warknęła spoglądając w telefon i wyszła bez słowa. Przez dłuższą chwilę nikt się nie odzywał i zapadła nieprzyjemna cisza.
-Domi, wieczorem pojedziecie do domu. Nicholas zajmie się tym przyśpieszonym gojeniem się ran Evy a ty posiedzisz nad papierami.-Poprosił Xander spoglądając na młodszego brata i masując dłońmi skronie.- Miejmy nadzieję, że Loki jednak znajdzie coś na temat tego Morena...-Szepnął z nadzieją.
-W przeciwnym razie właściwie nie mamy nic i pozostaje nam tylko wiara, że Marshal jakimś głupim trafem sam nas do siebie zaprowadzi.-Mruczał pod nosem Cameron, kiedy szliśmy do dawnego biura Diany. Niby wiedziałam, że jej tam nie zastanę, jednak widok wysokiego faceta w okularach, siedzącego na jej miejscu wydał mi się co najmniej dziwny. Szybko się przedstawiłam i usiadłam na kolanach u Amira. Uśmiechnęłam się szeroko kiedy w drzwiach zobaczyłam Lokiego, który przez chwilę wydawał się szczerze zdziwiony moim widokiem.
-Wpadłam w odwiedziny.-Powiedziałam kiedy chłopak usiadł na przeciwko Nelsona
-Andrew był pewnie wniebowzięty, co?-Mruknął wymownie.-Niestety jego męki spowodowane waszym towarzystwem nie potrwają długo...
-Chwila...-Przerwał mu Xander.-To znaczy, że jednak coś masz?
-Mam, ale to wszystko jest cholernie skomplikowane. Pół nocy spędziłem na zastanawianiu się, jaki to ma ogółem sens, ale wy pewnie będziecie wiedzieli.
-Mam nadzieję.-Mruknął Cami pod nosem. Obecnie z tym kapturem naciągniętym na głowę wyglądał jak małe, obrażone na cały świat dziecko.
-Zaczynając od początku, to ten trup którego znaleźliście nie należy do Jeana Morena. Taki człowiek istniał i nadal istnieje, i z tego co wiem to jest całkowicie żywy. A ten tutaj miał go udawać na czas pobytu w więzieniu i nazywa się Gordon Montrose...
-Chwila!-Xander błądził wzrokiem po wszystkich po kolei i wydawał się szczerze zszokowany słowami Lokiego.-Czy ty mi chcesz powiedzieć, że ktoś tak po prostu podmienił dwóch facetów a nikt nawet się nie zorientował?-Popatrzył na Mika który wyglądał na trochę zmieszanego.-To jest śmieszne! Śmieszne i niedopuszczalne! Nie dziwię się, że jednej sprawy od początku do końca przeprowadzić nie umiecie...
-Ja tam nie oceniam, stary. Ale wiem, że jak znajdziecie Jeana, to z wielką łatwością dopadniecie Marshala, bo chyba na tym wam zależy...
-A to dlaczego z łatwością?-Do rozmowy włączył się Cam i zsunął kaptur z głowy.
-Bo Zack i Jean się przyjaźnią. Tyle tylko, że podczas gdy ten pierwszy się ukrywa, ten drugi woli imprezować w klubach.-Brunet przerwał na chwilę i popatrzył na Nelsona.-Dzisiaj ma przyjść do mnie list...Mógłbym dostać go teraz?
-Ale teraz?-Spytał Nelson najwyraźniej zbity z tropu.-To nie może poczekać?-Patrzył jak szatyn zaprzecza ruchem głowy. Naczelnik odkaszlnął i wziął telefon do ręki, po czym poprosił rozmówcę o przyniesienie koperty dla Lokiego.
-Tak jak mówiłem. Moren lubi ekskluzywne kluby i tam należy go szukać.
-Ale w stanach są setki takich klubów...Skąd mamy wiedzieć...
-Stąd!-Przerwał Xanderowi Loki i zamachał dużą, brązową kopertą którą przyniósł strażnik. Wysypał jej zawartość na biurko a ja nachyliłam się, żeby wszystko lepiej widzieć.-Adres klubu do którego najczęściej chodzi Moren. Kilka razy widziano z nim kogoś kto podobno może być Marshalem, ale pewności nie ma.-Podał Xanderowi małą żółtą karteczkę.-Tu jest zdjęcie z kamery monitoringowej ze sklepu na przeciwko klubu a tu numer telefonu do prostytutki którą facet często ze sobą zabiera.-Przerwał i popatrzył na szok malujący się na twarzy Nelsona.-No co? Miałem mało czasu, oczekiwaliście że dam wam gwiazdkę z nieba?
-Dałeś dużo więcej, Loki.-Przyznał z uznaniem najstarszy Parker przyglądając się zdjęciu.-Ale skąd pewność, że to on?-Odwrócił zdjęcie w stronę szatyna.
-Stąd, że ten w czapce za nim, to Zack, a obok idzie ta dziewczyna, do której numer telefonu wam dałem.-Powiedział z krzywym uśmieszkiem.-A reszta niech będzie moją słodką tajemnicą.-Cmoknął w stronę Xandera.
-Dobrze! I chociaż cholernie mnie niepokoi jak w tak krótkim czasie udało ci się uzyskać takie informacje, to nie będę wnikał.-Mike obracał w dłoniach kubek z herbatą i widać było, że cała ta sytuacja nie wydaje się mu normalna.
Chwilę potem ten sam strażnik który wcześniej przyprowadził tu chłopaka, zabrał go z powrotem na blok. Xander wziął żółtą karteczkę z numerem telefonu po czym otworzył laptop i nie zwracając uwagi na to, że gapi się na niego kilkoro ludzi zaczął wystukiwać coś na klawiaturze.
-Bingo!-Krzyknął w końcu uradowany.-Mana Aoki. Zameldowana w San Diego. Tam też jest teraz jej telefon, więc pewnie i ona.
-Powiedz mi, czy chcę wiedzieć, skąd masz dostęp do takich informacji?-Spytał Mike zaglądając w ekran czarnego laptopa.
-Nie, nie chcesz wiedzieć.-Uśmiechnął się Parker.-Cameron i któryś z agentów złożą wizytę Manie. Ona doprowadzi nas do Jeana...
-A on wskaże nam Marshala!-Ucieszył się Amir kiedy szliśmy z powrotem na dół.
-Nie bądź tego taki pewny!-Parsknęłam.-Znając życie to coś pójdzie nie tak.
-Skąd ta pewność?-Spytał przepuszczając mnie w drzwiach.
-Stąd, że taka jest zasada. Co ty, filmów akcji nie oglądasz?-Zostawiłam go za sobą, podziwiając przez chwilę jak marszczy czoło zastanawiając się nad tym, co powiedziałam.
Chwilami myślę, że faceci to idioci. A zwłaszcza ci zmutowani genetycznie. Oni nie umieją logicznie myśleć. Wydaje im się że jak wpadli na jakiś trop, to zaraz skrzynię ze skarbem wykopią. Potrzebuje urlopu. Z dala od agencji, strzelanin, aresztowań i trupów. Muszę namówić Domiego na wypad do spa. Biedaczek też teraz za dużo powodów do stresu ma.
-Słyszysz co do ciebie mówię?-Wyrwał mnie z zamyślenia głos Roberta.-Chcesz tą kawę?
-Tak, tak...-Skinęłam głową rozkładając się na kanapie.-Mrożoną, z bitą śmietaną i czekoladą na wierzchu.-Uśmiechnęłam się.
-Taa...To z mlekiem, czy bez?-Wyszczerzył się a ja tylko pacnęłam się w czoło.
-Bez...-Mruknęłam z rezygnacją.-Chce mi się spać i jeść i chcę na zakupy. Co mi radzisz?
-Wypić kawę, bo wystygnie.-Postawił na ławie obok kubek z pingwinkiem a sam usiadł w fotelu. Przyglądał mi się przez chwilę, jakby chciał o coś spytać.-Więc oni cię wcale nie porwali?-Usłyszałam w końcu.-Cała ta szopka, to wszystko był blef?-Siedziałam przez chwilę nie wiedząc, czy w ogóle odpowiadać na to pytanie. Upiłam spory łyk kawy dodając tym sobie trochę czasu, ale blondyn nadal patrzył na mnie z wyczekiwaniem.
-Tak.-Powiedziałam w końcu.-To był blef.
-I...Długo już z nim jesteś?-Spytał wskazując głową drzwi. Miał na myśli Amira i pewnie decydował się na te pytania tylko dlatego, że oprócz nas nikogo akurat nie było w pomieszczeniu.
-Dwa lata i osiem miesięcy.-Powiedziałam obracając kubek w dłoniach.-I zanim zapytasz: tak, to się zaczęło tutaj. I utrzymywaliśmy to w tajemnicy bo gdyby ktoś się dowiedział, to mogliby przydzielić mnie gdzie indziej albo jego przenieść. Wiedzieli o nas tylko Cameron, Nicholas, Tristan, Trevor i Loki. Ale nie zdradziłam Xanderowi miejsca pobytu chłopaków.-Założyłam za ucho niesforny kosmyk włosów i odkaszlnęłam. Chłopak patrzył na mnie jakby zastanawiał się, czy mówię szczerze, czy nie.
-Mogę o coś jeszcze spytać?-Szepnął tym razem nie patrząc na mnie, tylko na swoje dłonie. Odczekał minutę po czym wziął głęboki oddech jakby szykował się na jakieś życiowe wyznanie.-Czy ty jesteś z nim szczęśliwa? I nie chodzi mi o teraz, tylko ogólnie. Żałujesz, że dałaś się w to wszystko wpakować?-Wydusił z siebie w końcu. Przez chwilę siedziałam zastanawiając się, po co on w ogóle zadaje mi te pytania?
-Jestem.-Powiedziałam w końcu a blondyn ponownie popatrzył na mnie z zainteresowaniem.-I wiem, jak to może wyglądać dla kogoś takiego jak ty, ale ja nie zamieniałbym go na nikogo innego. I możesz powiedzieć, ze jest nieobliczalny. Owszem, jest. Jest też arogancki, buntowniczy, cholernie zboczony i chwilami zachowuje się jak pępek świata. Ale mnie kocha. I przy nim czuję się bezpieczna. I wiem, że mógłby przeciwstawić się całemu światu byle by tylko nic mi się nie stało. A ja kocham jego. Nawet, jeśli miałabym przez to zostać nazwana dziwką, kryminalistką czy zdrajczynią.-Zakończyłam niemal oburzona.-Od razu mówię, że jak użyjesz na mnie tego pierwszego określenia, to masz wpierdol i to już nie od Amira, a ode mnie samej.-Zagroziłam unosząc jedną brew, ale chyba nie wyszło mi to groźnie, a zabawnie, bo chłopak wyglądał jakby powstrzymywał się przed wybuchem śmiechu.
-Zapamiętam.-Powiedział w końcu ukazując białe zęby. Popatrzył na zegarek i wstał, wzdychając głośno.-Szkoda tylko, że ja nie mam takiego szczęścia jak ty i jednak muszę iść do roboty.-Przypiął sobie leżący wcześniej na krześle pas z bronią i ruszył w kierunku drzwi.
Na początku chciałam wstać i umyć kubki po kawie, ale stwierdziłam że równie dobrze może to zrobić któryś z chłopaków, więc położyłam się wygodniej na kanapie z zamiarem zdrzemnięcia się. Nie wiem, ile minęło czasu zanim ktoś przykrył mnie kocem. chwilę potem poczułam tylko czyjąś dłoń, czule gładzącą mnie po policzku zanim na dobre zasnęłam.  
To chyba najdłuższa przerwa jaką w życiu robiłam, ale w końcu jest nowy rozdział! Dlaczego tak późno? Ponieważ przez kilka dni nie miałam dostępu do swojego komputera a potem trzeba było jeszcze nanieść poprawki, koniec końcem jeszcze trochę pozmieniałam i tak oto jest! mogę tylko obiecać, że się postaram, żeby następne przerwy nie były aż tak długie. Czekam na wasze opinie i życzę miłej lektury :* 

10 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy rozdział....
    Cieszymy się, że wróciłaś...
    Czekam nn:*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :)
    Czekam na nexta.

    Jun M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny rozdział! <3
    pozdrawiam i czekam na next
    L.A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię Kasandrę! Jest jedną z najfajniejszych bohaterek!
    Ej nie czaje tego z podmianą trupa.. no bo przecież tak się nie da!
    Nie myślę dziś więc nie napisze długiego komentarza!
    Liczę, że teraz będziemy czekać krócej ;* Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Postać Kassandry nie jest mi jakoś szczególnie bliska, choć nie mogę też powiedzieć, że coś do niej mam. Głównie przejmuję się wydarzeniami w życiu bliźniaków i Evy, bo oni wywołują we mnie największe emocje, ale to nie zmienia faktu, że rozdział wydaje mi się mega ważny. Poza tym spodobał mi się sposób w jaki przedstawiłaś uczucia Amira i Kass. Oboje niepokorni, niegrzeczni, grzeszący i cholernie w sobie zakochani. To jak mężczyzna zdenerwował się, gdy tylko ktoś powiedział złe słowo na jego ukochaną, mowa, którą walnął, a potem te słowa, które Kassandra powiedziała na jego temat - to wszystko było naprawdę świetne. To takie miłe oderwanie od akcji i emocji, które ciągle nam serwujesz. To słodkie, że w takich ciężkich okolicznościach narodziło się tak piękne i szczere uczucie.

    Ale przede wszystkim wiemy już kim jest trup i to naprawdę zaskakujące, że ktoś podmienił więźniów i nikt się nie zorientował. Ktoś na pewno przymknął oko, bo przecież to tak dziwne, że aż wydaje się niemożliwe. W każdym razie widać, że grupa jest coraz bliżej Zaca i im więcej informacji mają, tym bardziej się obawiam tego spotkania. Dlatego niecierpliwie czekam na kolejny rozdział!

    Pozdrawiam i ściskam mocno!:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super :)
    Ten Marshal nieźle wkurza, a Andrew po prostu wkurwia, bo dziewczyn się nie obraża XD
    Jak by na mnie ktoś tak powiedział to bym mu nos połamała XD
    To czekam na next :)
    I sorry za przekleństwo ale żadne inne słowo nie pasuje :)
    Buziaczki :*****
    Marika :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zastanawiałam się, dlaczego z perspektywy Kassandry, ale mniemam, że chodziło o to, by ją bliżej poznać, bądź, by urozmaicić narrację. :D Nie powiem, że źle się czytało, bo czytało się świetnie, po prostu myślałam, że rozdział będzie opisywany przez Evę, skoro już wróciła do normalności.
    Andrew mnie denerwuje. Jak bym tylko mogła, poszłabym tam do niego i na niego napluła XD Bo bez przesady, nie zna Kassandry, to niech nie ocenia. Poza tym widać, że jest stronniczy i zależy mu na tym, by kogoś zranić, a szczególnie osobę, która zdradziła system z więźniem. Miłość jest w końcu ślepa, nie? :D
    A z tą podmianą trupa, to ciekawa sprawa. Aż niewyobrażalne, że coś takiego mogło się stać. Wydawało się, że wszyscy wszystko kontrolują, a tu jednak nie...
    Kubek z PINGWINKIEM?! Ja chcę taki *.*
    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  8. No to trop już jest. Teraz tylko trzeba włączyć logiczne myślenie i dążyć po nitce prosto do kłębka.
    Uda im się, wierzę, że tak będzie. W końcu mają cholernie zgraną ekipę i dadzą sobie radę w każdej sytuacji ;)
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, że tak długo musiałaś czekać. Proszę wybacz mi, po prostu nie miałam czasu. Opuściłam się nawet na swoim blogu, a to wszystko przez głupie konkursy kuratoryjne i masę przygotowań do nich.
    Nie wiem też kiedy nadrobię pozostałe Twoje rozdziały :(
    Ale ten był fajny :> Może wiele się nie wydarzyło, ale sporo się rozjaśniło. W końcu wiedzą już co robić! Ten Loki jest fajny, tak szybko takie informacje? Uuuuu..... Podejrzane xD
    W każdym bądź razie jestem ciekawa, co dalej, ale będę musiała znaleźć czas, żeby się dowiedzieć, bo chwilowo go nie mam :/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. O, jak fajnie, że znowu z perspektywy Kasandry. Cały czas zapominam, że ona kiedyś była częścią agencji. Mam nadzieję, że kiedyś skontaktuje się z siostrą i spróbują się jakoś dogadać.
    Ale idąc do tego, czego się dowiedzieliśmy... Ale to sobie wymyśliłaś! Jean to nie Jean?! Ale skąd oni w ogóle wzięli tego drugiego faceta? W każdym razie miał chłopak pecha xD

    OdpowiedzUsuń