- To jest
obrzydliwe! - Poskarżyłam się Bonnie, przełykając jej "rosół"
jeśli tak to w ogóle można było nazwać. On był Żółty! A fakt, że pływała w nim marchewka nie znaczył jeszcze, że dało się to
zjeść.
Za chwilę miałyśmy iść na zakupy i przyrzekłam sobie, że jeśli starczy nam czasu, koniecznie pójdziemy na pizzę. I wielkie lody. Czekoladowe! Tak, to był bardzo dobry pomysł. Jeśli miałam już iść na te zakupy, na które prawdę powiedziawszy w ogóle nie miałam ochoty, to zdecydowanie trzeba było choć trochę z tego skorzystać.
Za chwilę miałyśmy iść na zakupy i przyrzekłam sobie, że jeśli starczy nam czasu, koniecznie pójdziemy na pizzę. I wielkie lody. Czekoladowe! Tak, to był bardzo dobry pomysł. Jeśli miałam już iść na te zakupy, na które prawdę powiedziawszy w ogóle nie miałam ochoty, to zdecydowanie trzeba było choć trochę z tego skorzystać.
- Nie
marudź, wczoraj przyniosłam ci pomidorową, ale spałaś jak
przyszłam. Wysypiaj się, bo jak zacznie się szkoła to będziesz
funkcjonowała tylko dzięki kofeinie. Mówię ci. Jest cholernie ciężko, znaczy na
początku, bo potem idzie się przyzwyczaić. - Pomidorowa? W wydaniu
kochanej Bonnie? Dziękuje, wolę głodować.
Grzebiąc w zupie natrafiłam na pojedynczą nitkę makaronu. To jak wygrać na loterii. Odsunęłam od siebie prawie pełen talerz i wstałam z krzesła.
Grzebiąc w zupie natrafiłam na pojedynczą nitkę makaronu. To jak wygrać na loterii. Odsunęłam od siebie prawie pełen talerz i wstałam z krzesła.
- Nie
będę marudzić, jak w końcu wyjdziemy. - Rzuciłam w jej stronę,
zakładając kurtkę.
Po
godzinie stałyśmy w drzwiach wielkiego centrum handlowego. Chyba
jeszcze nigdy nie byłam tak pesymistycznie nastawiona do zakupów. Chociaż musiałam
odreagować, zwłaszcza po wczorajszych wiadomościach a taki wypad świetnie się do tego nadawał. I powiedziałam
sobie, że zapomnę o Cameronie i tym, co mi powiedział. Tylko, że miałam głupie
wrażenie, że jeszcze go spotkam. I to nie raz. Wiecie, kobieca
intuicja.
Przechodziłyśmy właśnie obok sklepu zoologicznego, kiedy zobaczyłam za jedną z szyb kojec ze szczeniakami, chyba labradorami. Trzy jasne i jeden ciemny.
Przechodziłyśmy właśnie obok sklepu zoologicznego, kiedy zobaczyłam za jedną z szyb kojec ze szczeniakami, chyba labradorami. Trzy jasne i jeden ciemny.
- Jakie one śliczne! - Wyrwało mi się, kiedy tylko je zobaczyłam. Bonnie
spojrzała na mnie dziwnie, podchodząc bliżej. - No zobacz tylko... - Pisnęłam gapiąc się, jak śpią w kojcu.
- To
tylko szczeniaki, chodź dalej. - Pociągnęła mnie blondynka w
stronę sklepów z odzieżą.
- Jak to
tylko szczeniaki? Są słodkie! - Marudziłam, z bólem serca oddalając
się od maluchów.
Zawsze
chciałam mieć psa, ale rodzice nigdy się nie zgadzali. Kiedyś
miałam tylko chomika, którego dostałam na piąte urodziny, ale
kilka lat później kiedy przyszłam ze szkoły już go nie
było. Mama powiedziała, że uciekł. Teraz się domyślałam, że
pewnie to nie do końca była prawda.
Zdjęłam
z wieszaka kolejną parę spodni i zarzuciłam sobie na ramię.
Szczęście, że znałam swój rozmiar i nie musiałam przymierzać
każdej pary. To by zajęło wieczność. Nie zrozumcie mnie źle,
lubię szwendać się po sklepach i wydawać niepotrzebnie kasę, ale
przymierzać nie bardzo. Tym bardziej, kiedy w ogóle nie miałam ochoty na to wszystko. Chociaż muszę przyznać, że po jakimś czasie przynajmniej w małym stopniu zaczęło mi to sprawiać przyjemność.
- Musimy
kupić ci jeszcze jakieś sukienki. Będą ci potrzebne. - Mruknęła
pod nosem moja towarzyszka, płacąc przy kasie.
- Po co?
Nie wybieram się chyba nigdzie, prawda? - Spytałam, szczerze
zaniepokojona. Czego jak czego, ale sukienek nienawidziłam ani
kupować, ani nosić. Zawsze mi się wydawało, że albo wyglądam w nich przesadnie elegancko, albo niczym średniowieczna księżna.
- Musisz
tą przymierzyć! - Wrzasnęła Hael na cały sklep, a sprzedawczyni
spojrzała na nas z niepokojem. - Będzie na tobie świetnie wyglądać! -
Mówiła dalej z zachwytem, podając mi czerwoną sukienkę z
szerokim pasem w talii i czarną kokardą na boku.
- Czuję
się jak muchomor... - Narzekałam, wychodząc z przymierzalni. W
międzyczasie blondynka przyniosła mi jeszcze czarne rzymianki na
wysokich obcasach. Pomyślałam przelotnie, że gdyby mnie kumple ze szkoły
widzieli, to by mnie wyśmiali. No właśnie, stara szkoła.
Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Ciekawa byłam, czy jeszcze kiedyś
zobaczę się z Klaudią, albo znajomymi z treningów siatkówki.
- Tak,
bierzemy ją. I jeszcze tę masz! - Dziewczyna podała mi błękitną,
letnią sukienkę w kwiaty. Bez ramiączek. Nie muszę chyba wspominać, że nie byłam nią zachwycona? Ale jako, że sama nie jestem dobra w doborze ubrań,
zdałam się na wniebowziętą blondynę, która biegała po całym
sklepie, oglądając już kolejne kreacje w które zapewne chciała
mnie wcisnąć.
- Padam
na pysk... - Wyrwało mi się, kiedy siedziałyśmy w barze, czekając na
zamówioną przed chwilą pizzę.
Kupiłyśmy dziewięć par spodni, kilkanaście bluzek i koszulek,
chyba trzy bluzy, dwa gorsety w których się zakochałam, dwie pary
trampek, adidasy, śliczne fioletowo szare jordany które błagały,
żebym je wzięła, czarne szpilki i szare balerinki. Do tego dwie
sukienki, torebkę (która zapewne będzie leżała niepotrzebna w
szafie) biały plecak marynarski w brązowe groszki, czarno białą
torbę Nike, kilka par spodenek i dresów. Nie zapominając
oczywiście o koszulach, brązowej skórzanej kurtce i dwóch
dżinsowych. No i bieliźnie, kolczykach i całej masie kosmetyków.
I słodkiej piżamce z krówką. Nie mogłam jej się oprzeć.
- Daj
spokój, to jeszcze nic! Jak byłam mała, przyjeżdżałam tu z
Laylą w każde wakacje, a Cam zabierał nas na zakupy. Łaziłyśmy
całymi dniami po sklepach, a jak nam się zaczynało nudzić, to Parker zabierał nas na takie wielkie desery lodowe, i nigdy nie
mogłyśmy ich zjeść w całości. Miałam wtedy osiem czy dziewięć
lat. Potem w domu moja mama krzyczała na niego, że nas rozpieszcza
i karmi słodyczami. A on robił minę zbitego psa i twierdził, że to my go namówiłyśmy! - Zaczęła
śmieć się moja towarzyszka. Naprawdę, jeszcze nie widziałam jej takiej
zadowolonej. Aż zaczęło być trochę dziwnie, patrząc na nią,
taką rozradowaną. - I jak wieczorami grali w karty a Xander już
wstawiony chodził bez koszulki i śpiewał stare piosenki. Rocky
darła się wtedy na niego i mówiła, że on nie ma za grosz
talentu, ale jemu to nie bardzo przeszkadzało, bo darł się jeszcze
głośniej. Parker ma ładny głos, ale jak jest trzeźwy. Po pijaku okropnie zawodzi. Kiedyś Cam nagrał go na dyktafon i puścił mu
nagranie następnego dnia. Od tamtej pory Xander przestał pić.
Zarzekł się i powiedział że nie będzie niszczył sobie
swoich cennych strun głosowych. - Śmiała się dalej, a ja słuchając
jej opowieści w pewnym momencie, sama zaczęłam się uśmiechać. Chociaż prawdę mówiąc nie rozumiałam, jak może tak na niego narzekać, a później nagle zmieniać zdanie i z beztroską wspominać dawne czasy.
Po
zjedzeniu ogromnej pizzy, nad którą naprawdę się namęczyłyśmy, ruszyłyśmy w drogę powrotną. Pod budynkiem Agencji, stało kilkanaście samochodów. Dużo
więcej, niż kiedy wychodziłyśmy.
- O co z
tym chodzi? - Wskazałam na zaparkowane auta, w większości czarne i
wyglądające na bardzo drogie.
- Część
nauczycieli i uczniów przyjeżdża już dzisiaj. Reszta dojedzie aż
w poniedziałek. - Powiedziała blondynka, jakby to była
najoczywistsza rzecz na świecie. Cholercia, uczniowie? Zapomniałaś
debilko, że to szkoła? Nie jesteś tu jedyna! Skarciłam samą
siebie. Trochę się zestresowałam, bo w końcu był środek roku szkolnego, a ja byłam nowa.
- No
wchodź! - Obudził mnie z zamyśleń głos dziewczyny, otwierającej
nogą drzwi, bo obie ręce miała zajęte trzymając torby z
zakupami. Weszłam do środka i ruszyłam znajomym mi już
korytarzem, kierując się w stronę swojego pokoju. Zauważyłam, że
budynek nie był tak opustoszały jak wcześniej. Gdzieniegdzie stały
grupki nastolatków, dyskutujących o czymś zawzięcie. Cichli,
gapiąc się na mnie kiedy ich mijałam. Czułam, jakbym na czole miałam napisane, że jestem nowa.
Weszłam do swojego pokoju, zapominając, że drzwi powinny być zamknięte. W środku na łóżku siedziała jakaś brunetka, wypakowując rzeczy z torby. Zauważywszy mnie wstała i rzuciła się w ramiona jakby zobaczyła swoją najlepszą przyjaciółkę.
Weszłam do swojego pokoju, zapominając, że drzwi powinny być zamknięte. W środku na łóżku siedziała jakaś brunetka, wypakowując rzeczy z torby. Zauważywszy mnie wstała i rzuciła się w ramiona jakby zobaczyła swoją najlepszą przyjaciółkę.
- Jestem
Alex, twoja współlokatorka! - A, spoko, myślałam... Chwila,
moment... Jaka współlokatorka?
No, to jestem z nowym rozdziałem. Wiem, wydaje się niedokończony, ale znudziło mi się już opisywani jak to nasza kochana Eva wstaje, zasypia i takie duperele. Mam nowy szablon! jestem taka happy i w ogóle, że nareszcie go dostałam. Podoba mi się, chociaż wyobrażałam go sobie nieco inaczej. Za pomoc we wstawieniu dziękuję dziewczynom z http://aquasenshi.blogspot.com/. I jest jeszcze jedna sprawa, mianowicie ruszyłam z nowym blogiem, który współtworzę razem z Karolina S i chciałam was na niego serdecznie zaprosić klik Jest to opowiadanie fantasy, nieco inne niż to. Można również przenieść się na niego za pomocą zakładki "drugi blog" pojawił się na nim już prolog i strona z postaciami. Będę bardzo wdzięczna za komentarze i szczerą opinię. Pozdrawiam :*
Sekretna
Żółty rosół jest podejrzany xD
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, czy zmienił się wygląd Twojego bloga? Bo już sama nie wiem... Tak, czy inaczej bardzo mi się podoba :)
Sympatyczna ta nowa współlokatorka. I specyficzna zarazem.
Też lubię buszować po sklepach i wydawać kasę, ale niekoniecznie przymierzać. Może dlatego, że często zakładając bluzkę z wcięciem pod szyją przechodzę swój mały koniec świata :P. Kto wie...
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na kolejny rozdział
love-fun-soul.blogspot.com
Cześć! Tittelle miło mi <3
OdpowiedzUsuńJestem tu pierwszy raz i nie wiem co działo się na początku,lecz ten rozdział bardzo mnie zaciekawił. Masz bardzo fajny styl pisania.Jeden z moich ulubionych, więc z pewnością nadrobię pozostałości :D Zgadzam się z Nestia. Żółty rosół? Coś trochę mi tu nie pasuje. Co oni tam dodali?? Hehe mam nadzieje że ta współlokatorka nie okaże się być tą złą,aczkolwiek zaskoczeniem by było gdyby jednak..
Czekam na dalsze rozdziały,które gdy tylko będę miała chwile czasu,na pewno skomentuje.
A tak z innej beczki.. W spamowniku zostawiłam ci wiadomość.Jeśli ci się spodoba to zapraszam :D
Tittelle
Super piszesz. Nie mogę się doczekać dalszej części ;-)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :P jestem niesamowicie ciekawa jak potoczy się dalej akcja. Koniecznie mnie poinformuj o nowych jak tylko będę miała czas to oczywiście skomentuje
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny
Zapraszam na 6 rozdział : http://aquasenshi.blogspot.com/2014/02/rozdzia-6.html
Hejoł. Fajnie, fajnie aczkolwiek o zakupach czego nie znoszę xD W oczy rzuciło mi sie tylko to, że prawie zawsze Bonnie jest nazywana przez ciebie "blondynką", może poszukasz jeszcze innych na nią określeń? Sama wiem, że to trudne i to tylko głupia sugestia ;) Do tego nie za bardzo rozumiem to zdanie "Po zjedzeniu ogromnej pizzy, którą ledwo zjadłyśmy". Ale już się nei czepiam, bo czuję się jak durna kwoka, która wcale nie jest lepsza, a przeciwnie xD Czekam na więcej akcji :3
OdpowiedzUsuńTakże pozdrawiam i zapraszam na następny rozdzialik u mnie
http://fantastycznefantasy.blogspot.com
Do tej zgrabnej mieszanki, jak zwykle życzenia weny ;D
Super szablon- czy mi się wydaję czy pochodzi on z graphic poison?
OdpowiedzUsuńCzemu uważasz, że zawaliłaś poprzedni rozdział? Faktycznie było wiele inf, na raz do przyswojenia, ale były one genialnie wymyślone i opisane.
Było naprawdę dobrze :))
A teraz co do tego rozdziału:
Cieszę się, że Bonnie i Eva się dogadują.
Ciekawi mnie jakie będą relacje głównej bohaterki z nową współlokatorką. No bo już na wstępie wydaje mi się, że charaktery dziewczyn są różne.
Rozdział przyjemny, ale mało akcji, na którą chyba każdy czeka :*
Nic więcej nie napiszę, bo troszkę mi się śpieszy. Życzę weny :)
hopelessdream
Miło, że dziewczyny się tak dogadują. Chociaż Bonnie powinna chyba wziąć jakąś lekcję gotowania jeśli ich znajomość ma przetrwać;D Zazdroszczę im tych zakupów. Pewnie wydały fortunę! Swoją drogą, tyle rzeczy jednego dnia? Aż dziwne, że nie wysiadły psychicznie i fizycznie łażąc po tylu sklepach. Bardzo ciekawi mnie jak ułoży się znajomość Evy z nową współlokatorką. Polubią się? Zobaczymy;)
OdpowiedzUsuńCzemu one nie wzięły mnie na zakupy? No ja się pytam xD
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, podoba mi się bardzo styl pisania. Rozdziały są dłuższe co też bardzo mi się podoba, idzie się wczuć w akcje. I jak pisałaś, nie musisz opisywać dokładnie jak wstała czy coś takiego. Ciekawi mnie co łączyło Klaudie z Calebem i Cameronem ;o Potem dokończę czytać resztę i na pewno skomentuje ;*
Och też nie lubię sukienek. Żółty rosół... Ta, aż się dziwię, że Eva nie miała jakieś grypy czy coś.
OdpowiedzUsuńIdę czytać dalej
No, Evie przydał się taki dzień oderwania od rzeczywistości. Też bym poszła na zakupy :D Piżama z krówką bezkonkurencyjna, też chcę taką! <3 Ciekawa jestem tej współlokatorki, idę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńW sumie w rozdziale nie dzieje się za wiele. Trochę mnie zmęczył muszę przyznać. Nie chce cie urazić ani nic po prostu nie lubię rozdziałów "o niczym". Zwłaszcza to wymienianie jakie rzeczy kupiła... dla mnie wystarczyłoby "kopiła masę ubrań". To moja subiektywna opinia. Niektórzy takie lubią inni nie. Ja niestety lub stety należę do drugiej grupy. Po zakończeniu spodziewam się jednak że dalej będzie ciekawy watek z Alex ;)
OdpowiedzUsuńWybacz kochana, że to napiszę, ale na tym rozdziale po prostu zasnęłam. Nie zrozum mnie źle, ale zwyczajnie nie jestem fanką że tak powiem "zakupowych" rozdziałów. Wyszło słabo. Dla mnie niestety nic się tu nie działo, wiec ograniczę swój komentarz do minimum. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńŻółty rosół O.o Szczerze mówiąc tej zupy nie trawię w ogóle, a takiego to już na pewno bym nie tańca xD Tak sobie pomyślałam, że może Eva powinna zacząć gotować, bo gorzej już chyba być nie może. I zrobiłaś mi smaka na lody czekoladowe. Ooo... Ja tez chcę na takie zakupy (kupić coś dla siebie, a nie szukać prezentów dla siostry). Ciekawe, jak Eva będzie się dogadywać ze współlokatorką i nowymi uczniami.
OdpowiedzUsuńOdreagowanie od przygnębiającej rzeczywistości jest potrzebne każdemu. Tylko żeby zawsze mieć kasę na zakupy, no ale tak niestety w prawdziwym życiu kolorowo nie jest :( A te psiaki to aj słodziaki pewnie były :) Ja kocham małe retriverki <333 Hahah też nie lubię nosić sukienek i spódniczek :/ źle się w nich czuje, nie ma to jak dżinsssssy :D Em.... nie lubię wytykać błędów, bo jeszcze sama je robię, bo ciągle się szkolę w pisaniu opowiadania, ale zrobię wyjątek i ci wytknę jeden chociaż, wybaczysz? :D Chodzi o to zdanie: "Po zjedzeniu ogromnej pizzy, którą ledwo zjadłyśmy" chyba jak je przeczytałaś teraz to sama widzisz tu zgrzyt, no nie? A teraz trochę mniej poważnie heh końcówka mnie rozśmieszyła :D
OdpowiedzUsuń