Przeciągnęłam się
leniwie, kiedy poczułam czyjąś dłoń masującą mój brzuch.
Otworzyłam oczy żeby zobaczyć promienny uśmiech i błyszczące
spojrzenie Camerona. Oparłam się na łokciach i pocałowałam go w
czubek nosa. Czarnooki przyglądał mi się intensywnie i przez
chwilę wyglądał, jakby coś go zaniepokoiło.
-Co się znowu
stało?-Spytałam chichocząc bo rozbawił mnie ten widok.
-Nie uznaj mnie za durnia,
ale coś się w tobie zmieniło...-Rzekł nad wyraz poważnie.
Lustrował moją twarz a ja musiałam powstrzymywać się, żeby
ponownie nie wybuchnąć śmiechem.
-Niby co takiego, poza tym
że niedługo zmienię się w wilkołaka?-Spytałam starając się,
żeby mój głos brzmiał poważnie, a kąciki jego ust ponownie
delikatnie się uniosły.
-Mówię serio, Eva.
Wyglądasz i zachowujesz się zupełnie inaczej. Zupełnie jak nie ty.
I wyglądasz...Doroślej. Naprawdę!
-A niby czemu tak
uważasz?-Teraz byłam już lekko zaniepokojona.
-Sam nie wiem...Ale coś w
tym jest, uwierz mi.
-Oj, nie marudź i chodź
pod prysznic.-Wstałam i pisnęłam, kiedy zszedł szybko z łóżka
i wziął mnie na ręce. Przylgnęłam do jego ciepłego ciała i
zaczęłam całować po policzku.
Postawił mnie przed lustrem
a sam zaczął odkręcać wodę i krzątać się w poszukiwaniu
czystych ręczników. Przyjrzałam się swojemu odbiciu i zamarłam
na moment.
-Cami...-Pisnęłam. Tym
razem to on się zaśmiał.-Moje ręce...-Pokazałam swoje
przedramiona. Po wczorajszych zadrapaniach nie było najmniejszego
śladu. Wszystkie siniaki zniknęły a ja wyglądałam jakbym wróciła
z jakiegoś luksusowego spa.
-Śliczne, jak cała ty. O
co ci...
-Rany!-Niemal krzyknęłam i
w sumie nie tyle z przerażenia, co z podniecenia.-Wczoraj byłam
cała posiniaczona i podrapana i dzisiaj nie ma po tym nawet
śladu!-Czarnooki przekrzywił głowę i zaczął przyglądać mi się
krytycznie. Prychnęłam.
-Nie wiem, jak to ująć,
ale ty nie miałaś wczoraj żadnych zadrapań...
-Jak to nie?-Przerwałam mu.
-Rozbierałem cię, Eva!
Widziałbym, gdyby twoja skóra była w jakikolwiek sposób skażona.
Wyglądałaś tak, jak teraz. Perfekcyjnie. A jeśli tak nie było, to
znaczy, że...
-Że co?-Spytałam
zakładając ręce na piersi. Jakoś w międzyczasie zupełnie
zapomniałam o tym, ze oboje jesteśmy bez ubrań.
-Trzeba skontaktować się z
Nicholasem.-Powiedział jakby sam do siebie, prowadząc mnie z
powrotem do pokoju.
-Czyli co? Nici z wspólnego
prysznica?-Spytałam nadąsana. Naprawdę nie tak wyobrażałam sobie
dzisiejszy poranek. Zmrużyłam oczy kiedy rzucił we mnie moimi
dżinsami.
-Naprawdę chciałbym, ale
to nie może czekać. Tylko on potrafi to wyjaśnić.-Mruknął
zakładając spodnie i szukając butów. Przewróciłam oczami i z
niezadowoleniem wypisanym na twarzy zaczęłam ubierać się z
ociąganiem. Szłam za nim szybko w stronę kuchni, gdzie Amir
rozmawiał o czymś z Marcusem a Elizabeth zmywała naczynia.-Zbieraj
się, jedziemy!-Rzucił w stronę szatyna.
-Co? Jeszcze nie dojadłem
śniadania...
-Zjesz w drodze. Musimy jak
najszybciej zawieźć małą do Nicka.
-A ty nie potrafisz jej
należycie zaspokoić?-Zakpił a ja posłałam mu mordercze
spojrzenie.
-Potrafię lepiej niż ty
Kasandrę. Widziałem cię w akcji...Nic wartego uwagi...-Odgryzł
się czarnooki przyśpieszając kroku.
Al Kadi zaczął mruczeć
coś w nieznanym mi języku ale dołączył do Parkera. Stałam przez
chwilę na środku kuchni aż w końcu czując na sobie spojrzenia
Marcusa i mojej ciotki wzruszyłam bezradnie ramionami i udałam się
za chłopakami.
-Co w tym złego? Po prostu
rany mi się szybciej goją, to chyba dobrze...-Zaczęłam wsiadając
na tylne siedzenie samochodu. Obok mnie Amir postawił czarną torbę
i zaraz potem ruszyliśmy z piskiem opon. Przewróciłam oczami.
-To może być, a raczej
na pewno jest efekt przemiany. A jeśli tak, to trzeba dokładnie
poznać zasady jego działania.-Mruknął Cam wyjątkowo skupiony na
drodze. Amir przytaknął niemal natychmiast.
-I trzeba nauczyć cię jak
należycie z niego korzystać...Co będzie trochę trudne, bo z tego
co się orientuję to nikt jeszcze takich zdolności nie ma...Mylę
się?-Spytał wyjmując ze schowka małą paczkę.
Cami zaprzeczył ruchem
głowy i przez chwilę jechaliśmy w milczeniu. Chłopaki zajadali
się suszonymi owocami. Nie cierpię suszonych owoców.
-Gdzie jesteście?-Odezwał
się w głośnikach Xander, przerywając w końcu ciszę.
-Za kilka minut będziemy...
-Jedźcie pod adres, który
wam wyślę. To pilne.-Odezwał się najstarszy Parker i rozłączył.
Amir wziął nieduże urządzenie do ręki i zaczął sprawdzać coś
na ekranie dotykowym.
-Dlaczego mamy jechać do
więzienia agencji w Los Angeles?-Spytał po chwili marszcząc brwi.
Cam spojrzał na wyświetlacz i sprawnie zawrócił auto, na
podjeździe stacji benzynowej.
-Nie wiem, ale nie podoba mi
się to. Połącz mnie z nim.-Zażądał.
-Cameron, naprawdę nie mam
czasu...Mów szybko!-Usłyszałam po chwili.
-Evie nadzwyczajnie szybko
goją się rany, a ty ni z tego ni z owego wysyłasz nas do Los
Angeles. I to do miejsca, do którego raczej nie chcę wracać. Mów,
co jest grane, albo jedynym miejscem w które się udam będzie moja
sypialnia.-Ton Camerona był nad wyraz stanowczy i zniecierpliwiony.
Chyba stracił dobry humor ale dobrze, że nie przeze mnie.
-Dziś w nocy nowy naczelnik
otrzymał cztery głuche telefony a w całym budynku podobno śmierdzi
trupem.Wysłałem tam już Trevora i Chrisa sam zaraz jadę. Ale to,
że Eva jest z wami...To nieco komplikuje całą sprawę.
-Czemu?-Przerwałam mu nico
zirytowana.-Czyli mogę być świadkiem strzelanin i pościgów, ale
jak przychodzi co do czego to taka wycieczka jest zbyt niebezpieczna,
tak?-Spytałam z kpiną, zakładając ręce na piersi.
-Wystarczające zagrożenie
stwarza dla ciebie twój ojciec, a to na pewno jego sprawka i...
-I albo jedziemy tam we
troje, albo biorę chłopaków i będą robić mi za tragarzy podczas
zakupów. Twoja decyzja!-Amir uśmiechnął się lekko, ale widząc
moja poważną minę natychmiast spoważniał.
-Dobra...Niech ci
będzie...Ale tak właściwie, to po co ty chcesz tam jechać?-Spytał
z rezygnacją.
-Nie chce, ale ostatnie
kilka dni spędziłam w szczelnie zamkniętym pomieszczeniu i
najzwyczajniej w świecie mi się nudzi!-Stwierdziłam może trochę
za ostro i oparłam się z powrotem o siedzenie.
Cami Zamienił jeszcze
kilka słów z bratem i rozłączył się. Jako że do celu było
jeszcze daleko, pozwoliłam sobie na krótką drzemkę, którą
zaliczam do niezbyt udanych bo siedzący z przodu chłopcy rozmawiali
zawzięcie o jakichś częściach samochodowych. Rzeczywiście bardzo
pasjonujące. Na dobre odzyskałam świadomość dopiero kiedy Cam
otworzył mi drzwi, żebym mogła wysiąść. Wygramoliłam się z
samochodu z ociąganiem i ziewnęłam głośno. Rozejrzałam się
dookoła. Wszędzie kręcili się ubrani w mundury, uzbrojeni ludzie.
Zauważyłam też kilku w zwykłych ubraniach i trzech w
garniturach.
-Co tu robi FBI?-Amir
popatrzył na tych ostatnich.
-To co zwykle. Wpieprzają
się w nie swoje sprawy...-Dobiegł nas z tyłu damski głos.
Odwróciliśmy się jak na komendę. Szła do nas młoda, ciemnoskóra
dziewczyna z czerwonymi włosami. Podała mi rękę i uśmiechnęła
się pogodnie.-Mia.-Powiedziała krótko.
-Eva.-Odpowiedziałam
przekrzykując odgłos silników motorów który nagle rozległ się
na parkingu. Chwilę potem wjechały trzy pojazdy. Z jednego niemal
od razu zsiadł Xander i zdjąwszy z siebie plecak, wyjął z niego
czarny laptop.
-No, rzeczywiście trochę
tu śmierdzi...-Stwierdził od razu. Zauważyłam, że podeszło do
nas kilku mężczyzn w mundurach którzy w osłupieniu przyglądali
się jak z jednego z motoru schodzi Domi i standardowo poprawia sobie
fryzurę, przeglądając się w lusterku.
-Wysłałam ci już plany
budynku łącznie z rozłożeniem szybów wentylacyjnych.-Powiedziała
rzeczowo Mia. W jej ręku nie wiadomo skąd wziął się mały
laptop a dziewczyna podobnie jak Xander już w nim coś sprawdzała.
-Dobrze...Zakładam, że
trup właśnie tam się znajduje...Gdzie naczelnik?-Spytał
zamyślony, spoglądając na gości w mundurach. Wyłonił się ten,
który jako jedyny miał na sobie zwykłą koszulę i marynarkę.
-Mike Nelson.-Powiedział
wyciągając rękę w stronę Parkera. Ten uścisnął ją
przyglądając się badawczo nowo poznanemu.
-Dobrze...Możemy przenieść
się gdzieś...Indziej?-Spytał rozglądając się po parkingu.
Większość spojrzeń i tak utkwiona była w chłopakach, czemu ja
się w sumie wcale nie dziwiłam.
-Może u mnie w
biurze?-Zaproponował brunet i bez słowa zaczął prowadzić nas po
wąskich korytarzach. Po kilku minutach i ja poczułam
zapach...Padliny? Na pewno czegoś martwego.
-Zgaduje, ze w najbliższym
czasie nie mamy szans na odrobinę prywatności?-Spytałam Cama
szeptem. Co poradzę, że ciągle miałam na niego chęć? Popatrzył
na mnie i wziął na kolana, kiedy siadaliśmy na sofie w biurze
Mike. Natychmiast zmieniłam pozycje tak, że siedziałam okrakiem na
jego udach i obejmowałam ramionami za szyję.
-Prowokujesz mnie...-Mruknął
mi do ucha, na co ja uśmiechnęłam się zadziornie.
-Jak to dobrze, że ty
panowanie nad emocjami masz opanowane do perfekcji...-Odszepnęłam
przygryzając płatek jego ucha.
-Nie mógłbyś chociaż raz
sobie darować, Parker?-Dobiegł mnie czyjś chrypliwy głos z
tyłu.-Poza tym to jeszcze dziecko...-Warknął siedzący na
przeciwko facet w ciemnym mundurze.
-Gdyby wyglądał jak ty, to
dziecko nawet by go nie tknęło.-Warknęłam ostro patrząc na
ogromny brzuch mężczyzny, zarost i siwiejące włosy. Wyglądał obleśnie. Popatrzył na
mnie z oburzeniem, ale nie odezwał się więcej. Nie cierpię, gdy
się mnie nazywa dzieckiem, czy smarkaczem.
-Przepraszamy za
spóźnienie...Chris koniecznie musiał kupić sobie coś do
żarcia...-Do pomieszczenia wszedł Trevor a zaraz za nim rozanielony
Christopher.-Dodam tylko, że nic nie kupił a siedział tam ze
dwadzieścia minut...
-Ale było warto!-Stwierdził
brunet.-Mają świetnie wyszkolone kelnerki.-Mruknął wymownie.-Poza
tym mam newsa! Trevor ma dziewczynę!-Niemal krzyknął.
-Och...Zamknij się.-Blondyn
zmierzył go groźnym spojrzeniem.
-Kogo?-Cameron wyrażał
szczere zainteresowanie.-Znamy ją?
-Nie zamierzam teraz o tym
rozmawiać...
-Pewnie jest gruba i ma
rozstępy...Inaczej by ją nam przedstawił.-Stwierdził Chris z
ironicznym uśmiechem.
-Przykro mi, że przerywam
tę jakże interesującą konwersację, ale mamy problem do rozwiązania...Śmierdzący problem.-Odezwał się chłodno
Xander.-Mia sprawdzi telefon Mike i dowie się, kto do niego dzwonił,
a reszta a właściwie Trevor, szuka tego trupa.-Wskazał długopisem
w stronę blondyna, który kiwnął tylko głową.-Musisz wywęszyć,
w jakiej części szybów wentylacyjnych się znajduje.
-Pewnie gdzieś gdzie jest
najcieplej.-Stwierdziłam bawiąc się jednym z warkoczyków
Camiego.-Przecież ten, kto go tam umieścił, chciał narobić
smrodu, a ciało najszybciej zaczyna rozkładać się tam, gdzie jest
najcieplej.-Powiedziałam widząc dwanaście par oczu wpatrzonych we
mnie.
-Więc chodźmy.-Zadecydował
najstarszy Parker wstając, a reszta poszła w jego ślady. Tylko Mia
i Christopher zostali w biurze, żeby razem dojść, kto dzwonił do
Nelsona.
Schodziliśmy po wąskich
schodach i teraz naprawdę zaczynało cuchnąć. Smród wzmagał się
coraz bardziej aż w końcu Trevor oparł się o ścianę i blady na
twarzy stwierdził, że dalej nie da rady iść. Zostawiliśmy z nim
Domeina który pomagał blondynowi utrzymać się na nogach. Mi
osobiście smród nie przeszkadzał aż tak bardzo jak Xanderowi,
który zasłaniał się bluzą i miał łzy w oczach.
-To gdzieś
tutaj...-Stwierdził Amir idący przodem.-Ktoś musi tam
wejść.-Wskazał dość szeroki szyb wentylacyjny. Chłopcy zaczęli
patrzeć jeden na drugiego i pokazywać siebie nawzajem.
-Może ja?-Zaproponowałam w
końcu.-W sumie mi ten smród za bardzo nie przeszkadza...Mogłabym
to zrobić.-Popatrzyłam na pozostałych. Nie wyglądali najlepiej a
Nicky ledwo trzymał się na nogach.
-Jesteś pewna?-Spytał
Xander najwyraźniej niezbyt pewny tego pomysłu.
-Jestem pewna, że ty tego
nie zrobisz. Właściwie żaden z was nie...Więc powiedzcie mi,
którędy mam się tam dostać?-Zażądałam rzeczowo. Xander wyjął
z kieszeni dwie słuchawki i jedną podał mi, a drugą włożył
sobie do ucha.
-Cam pomoże ci wejść
tędy.-Wskazał na kratkę wentylacyjną i podał mi mały
śrubokręt.-Ja będę cię nawigował i mówił, gdzie się
znajdujesz, także jakbyś się zgubiła, mów.-Pokazał mi plan
całych szybów wentylacyjnych na wyświetlaczu swojego telefonu i
wskazał, przy której części teraz się znajdujemy. Chwile potem Cami podniósł mnie mrucząc coś o niewyobrażalnym smrodzie a ja
zajęłam się odkręcaniem śrubek. Po chwili znajdowałam się już w wąskim szybie. Rozejrzałam się na tyle, na ile mogłam i
dostrzegłam z przodu rozwidlenie. Szybko doczołgałam się do niego.
-W którą stronę?-Spytałam
i dopiero w tej chwili uderzył mnie rzeczywisty zapach. Odór był
praktycznie nie do zniesienia i oczy zaszły mi łzami, ale nie
mogłam się teraz wycofać. Pomyślałam przez chwilę, że to
przecież nie żadne zwierzę, a ludzkie zwłoki tak cuchną co
jeszcze bardziej mnie zniesmaczyło.
-Skręć w lewo. Będziesz
zbliżała się do pieca. Może być ciepło.-Ostrzegł a ja zaczęłam
czołgać się we wskazanym przez Parkera kierunku.
Rzeczywiście, po kilku
minutach zrobiło się cieplej, a wręcz gorąco, ale z tego
wnioskowałam, ze muszę być już niedaleko. Kiedy blacha była już
tak gorąca, że nie mogłam długo trzymać na niej nagich rąk,
zobaczyłam przed sobą czyjeś nogi.
-Chyba go mam.-Powiedziałam
poprawiając w uchu słuchawkę i pociągnęłam za nogawkę spodni.
Musiałam go stamtąd jakoś wydostać, a ciągniecie zwłok za sobą
to był jedyny sposób.
-Świetnie! Cofnij się a
potem w prawo. Będziesz miała kratkę wentylacyjną. Chyba dasz radę
przecisnąć przez nią trupa.-Usłyszałam głos Xandera który nie
krył zadowolenia.
Było mi cholernie gorąco
a zwłoki były ciężkie i pot spływał mi po skroni, ale w końcu
doczołgałam się do kratki gdzie Nicholas właśnie kończył
odkręcać ostatnią śrubkę. Odsunął się a ja spróbowałam
przedostać zwłoki na drugą stronę, co nie było łatwe nie tylko
z uwagi na nieprzyjemny zapach, ale też fakt, że ciało było w
stanie rozkładu i spuchło niewyobrażalnie. W końcu jakoś je
przecisnęłam i sama wydostałam się, lądując miękko na ziemi.
Obróciłam ciało ciemnowłosego mężczyzny na plecy a stojący za
mną Nicholas, Cam, Xander, Amir, Mike i trzech facetów w mundurach
wypuścili powietrze ze świstem. Przewróciłam oczami i otarłam
pot z twarzy.
-To co teraz z nim
robimy?-Spytałam trzymając się dłońmi za biodra i oddychając
szybko.
-Trzeba go
obejrzeć...-Xander zbliżył się do nieboszczyka i zaczął
rozrywać jego koszulkę. Przyczynę śmierci nawet ja mogłam
określić, widząc wielką dziurę na środku czoła mężczyzny. Na
oko miał z czterdzieści lat, nie wiecej.-Bingo!-Krzyknął
podniecony Parker ujawniając napis na brzuchu zabitego.
Zajrzyj do środka!
-To są
chyba jakieś jaja...-Mruknął niezadowolony Amir.-I że mamy niby go
otworzyć?
-Można
poczekać na specjalistów, ale jeśli w środku jest bomba, to lada
chwila możemy mieć problem.-Westchnął zrezygnowany
Xander.-Nicholas, zajmij się tym.
-A
dlaczego ja?-Oburzył się błękitnooki.-To śmierdzi! Jeśli
najpierw schłodzisz mi to ciało, to mogę przeprowadzić choćby
sekcję zwłok, ale w tym stanie go nie biorę.-Zasłonił się
koszulką.
-Macie
jakiś nóż?-Wymknęło mi się zanim zdążyłam pomyśleć.
-Chcesz...Chcesz
to zrobić?-Spytał Mike najwyraźniej przerażony całą tą
sytuacją.
-I tak
już muszę wziąć prysznic. Najwyżej się trochę ubrudzę.-Mruknęłam
biorąc od Nicholasa połyskujący sztylet. Uklękłam nad ciałem i
popatrzyłam na nie niepewnie.-Jeśli po tym będę miała koszmary,
to ty będziesz mnie przytulał i pocieszał w nocy.-Zwróciłam się z
przekąsem do Cama i instruowana przez Nicholasa zaczęłam rozcinać
skórę.
-...Świetnie
mała! Teraz zajrzyj do żołądka...Może coś połknął.-Wysapał
Nicky który cofał się coraz bardziej, przez co coraz trudniej było
mi go usłyszeć. O dziwo widok czyichś wnętrzności nie przyprawił
mnie o zawroty głowy czy odruch wymiotny. Było mi chwilami trochę
słabo, ale chyba przez zmęczenie i sam odór. W pewnym momencie
zauważyłam mały, mokry zwitek, szczelnie czymś oklejony. Wstałam
i cała umazana krwią i nie wiem, czym jeszcze odwróciłam się w
stronę chłopaków z triumfującym uśmiechem. Wyciągnęłam przed
siebie rękę i podałam zwitek Xanderowi, który już po chwili
zaczął scyzorykiem ostrożnie odrywać taśmę, którą szczelnie
zaklejona była mała, żółta karteczka. Przeczytał tekst
najwyraźniej kilkakrotnie i bez słowa, blady jak ściana podał go
bratu.
-Co tam
jest napisane?-Spytałam, ale Cam skutecznie uniemożliwił mi jej
przeczytanie.-Co tam do kurwy jest napisane?!-Wrzasnęłam
wyprowadzona z równowagi. Siłą wydarłam mu kartkę z rąk i
zamarłam, po przeczytaniu.
Obaj
jesteśmy ojcami
I
obaj chcemy odzyskać córki
A zegar tyka...Tik, tak...

Cholernie późno wstawiam rozdział, ale to głównie dlatego, że jeszcze dzisiaj go kończyłam i poprawki zabrały mi trochę czasu. Rozdział może zniesmaczać, chociaż mnie osobiście bardzo przypadł do gustu. Ja rozumiem, że jest rok szkolny, nauka bo sama też przecież się uczę, ale siedem komentarzy to trochę mało...Ale nie narzekam i czekam na wasze opinie :*
Sekretna