sobota, 6 września 2014

Nic tak nie potęgu­je sa­mot­ności jak nieod­wza­jem­niona miłość

Z perspektywy Domeina
Okropnie chciało mi się jeść, ale usilnie ignorowałem ból brzucha i dalej szedłem za Cameronem w stronę celi Allana. Idący przed nami Louis otworzył drzwi za pomocą długiego kodu i wpuścił nas do środka a sam usiadł na krześle by oglądać wszystko zza lustra weneckiego. Zobaczyłem bruneta przywiązanego do krzesła. Trochę mi go było szkoda, ale wmawiałem sobie, że zasłużył sobie na to, co za chwilę go spotka. Wolę nie myśleć, ile informacji dostarczył Marshalowi.
-Pobawimy się?-Spytał Cameron, odgarniając mężczyźnie włosy z czoła.
Usiadłem na rogu stołu i przyglądałem się jak warkoczyk zmusza Crawforda do spojrzenia sobie w oczy. Nigdy nie lubiłem takiego "przesłuchiwania" ludzi. Grzebanie w cudzych wspomnieniach jest nie fair, choćby nie wiem, jak bardzo zła ta osoba była. Ale teraz Cam też był przez to osłabiony. Widziałem...Czułem, jak poświęca się dla sprawy. Xander z resztą też. Wszyscy trzej musieliśmy coś poświęcić. Cam swoją energię i psychikę, Xander czas i pracę a ja niewinność. Bo do tej pory byłem anonimowy, czysty. Teraz tak samo musiałem brać za wszystko odpowiedzialność.
Xander podszedł do Cama i złapał go, żeby ten nie upadł. Posłał mi jedno spojrzenie które wystarczyło, żebym zrozumiał o co mu chodzi. Przymknąłem oczy i spróbowałem dostać się do umysłu brata. W normalnych okolicznościach męczy to nieco organizm. A kiedy Cam błądził w głowie Allana, a ich myśli były ze sobą powiązane, to jeszcze trudniejsze. Ale w końcu poczułem te dziwne pulsowanie w skroniach co oznacza, że się udało. Usłyszałem dziwny szmer, za którym stał Xander który również przekazywał warkoczykowi swoją energie. Po chwili wszyscy trzej zaczęliśmy słabnąć, ale Cam w porę otrząsnął się z transu a co za tym idzie, my dwaj też.
-Powiedz proszę, że masz to, czego chciałeś.-Szepnąłem z nadzieją, bo jedyne o czym w tamtej chwili marzyłem, to zaśnięcie w swoim pokoju, w najwygodniejszym na świecie łóżku, najlepiej w objęciach Nicholasa, ale o tym mogłem tylko pomarzyć. Szybko odegnałem od siebie te myśli, skupiając się na tym, co naprawdę ważne.
-Nie jojcz już, udało się.-Mruknął do mnie wesoło Cami, mierzwiąc mi włosy jak małemu dziecku. Chwilami mam dość tego, że obaj traktują mnie jak smarkacza. Mnie i Xandera dzieli tylko dwadzieścia minut, nie dziesięć lat! Ale co zrobisz...Nic nie zrobisz. Najmłodsi zawsze mają najgorzej.
Wyszliśmy z sali, gdzie czekał już na nas zaniepokojony Louis.
-I jak?-Spytał patrząc na Camerona.
-Nadal próbuję ułożyć to wszystko w całość...-Mruknął prawie niezrozumiale.-Teraz idziemy do Oustina.-Skierowaliśmy się do kolejnego pokoju, dokładnie takiego samego jak poprzedni.
-Jesteś pewny, że dasz radę?-Xander popatrzył na Camiego z troską. Ten skinął głową nieznacznie ale obaj ze starszym wiedzieliśmy, że to kłamstwo. Na jego twarzy już widać było zmęczenie. Pomyślałem wtedy, że będzie wykończony jeśli jeszcze użyje swojej zdolności.
-Miejmy to już z głowy...-Mruknął, kiedy Louis wpuszczał nas do pokoju i ponownie obserwował zza lustra weneckiego.
Oparłem się o ścianę podczas gdy Cam znowu "przesłuchiwał" Dolana. Już miałem zacząć pomagać w tym bratu tak, jak poprzednio, kiedy zorientowaliśmy się, że wcale tego nie potrzebuje. Po chwili potrząsnął głową i przez chwilę wyglądał jakby miał zaraz zemdleć, ale wstał, lekko się chwiejąc.
-Poszło lepiej, niż przypuszczałem.-Mruknął tylko, wolno wychodząc z celi.
-Może ta blokada działa tylko za pierwszym razem?-Zasugerowałem na co on pokiwał głową.-Musisz odpocząć.-Powiedziałem stanowczo, kiedy zatoczył się i gdyby nie pomoc Xandera, prawdopodobnie by upadł. Wyglądał nie najlepiej i miałem nadzieję, że nie przemęczył się zbytnio.
Udaliśmy się do naszego tymczasowego mieszkania i usiedliśmy na łóżku na którym spałem ja i Nicholas. Cam zsunął buty i ułożył się na swoim, stojącym na przeciwko. Poczekaliśmy chwilę, w milczeniu przyglądając się temu, jak zasypia i kiedy to już nastąpiło, cicho wyszliśmy na korytarz. Kiedy weszliśmy do kuchni do mojego nosa dotarły przeróżne zapachy a mój żołądek po raz kolejny upomniał się o jedzenie. Zignorowałem to i podszedłem blatu, biorąc dzbanek z wodą. Ręka mi lekko zadrżała, kiedy podnosiłem naczynie by nalać sobie napoju do szklanki, co nie uszło uwadze mojego braciszka.
-Kiedy coś ostatnio jadłeś?-Spytał patrząc na mnie podejrzliwie. Odwróciłem się w jego stronę.
-Kto? Ja?-Zmarszczyłem pytająco brwi, udając durnia. Pokiwał głową a ja zauważyłem, że kilka osób będących w kuchni przygląda nam się z zaciekawieniem.-Niedawno.-Skłamałem bez namysłu, patrząc na starszego.
-Mam ci przypomnieć, czym ostatnio skończyła się twoja głodówka?-Spytał chłodno. Nie musiał przypominać, ale mimo to kontynuował.-Miałeś niedowagę i skończyłeś w szpitalu. Chcesz, żeby to się powtórzyło?-Spytał.
-Jeśli chcesz, to jest zupa...-Zaproponowała jakaś kobieta i wstała od stołu.-Warzywna.-Dokończyła i spojrzała nam mnie.
-Dziękuję, ale...
-Poprosimy.-Dokończył za mnie Xander a ja posłałem mu najbardziej mordercze spojrzenie, na jakie tylko było mnie stać. Zignorował to i usiadł do stołu, nakazując mi abym zrobił to samo. Przewróciłem oczami i usadowiłem się naprzeciwko brata. Mierzyliśmy się spojrzeniem dopóki kobieta nie postawiła przede mną talerza z jedzeniem i uśmiechnęła się zachęcająco.
-No, Domi! Jak grzecznie zjesz, to może dostaniesz coś w nagrodę!-Zachęcił mnie Xander ze sztucznym uśmiechem. Zagryzłem wargę żeby nie zakląć głośno.
-Nie mów do mnie jak do dziecka...-Mruknąłem biorąc łyżkę do ręki. Zacząłem mieszać nią w talerzu. Jedzenie nie wyglądało i nie pachniało źle. Wręcz przeciwnie, mój żołądek dał o sobie głośno znać, kiedy zapatrzyłem się na zupę.
-Póki będziesz zachowywał się jak dziecko, tak właśnie będę się z tobą obchodził.-Szepnął patrząc na mnie z irytacją.-I będziemy tu siedzieli, dopóki ten talerz się nie opróżni.-Dokończył zakładając ręce na piersi.
Po dziesięciu minutach milczenia wziąłem trochę zupy do ust.
-A teraz jeszcze połknij...-Powiedział znudzony całą tą sytuacją Xander. Nie wytrzymałem i wyplułem wszystko do zlewu i przepłukałem usta wodą.-Zrób z nim coś do jasnej cholery, bo on się zagłodzi!-Wrzasnął wyprowadzony z równowagi mój braciszek w stronę stojącego przy blacie Nicholasa. Ten tylko wzruszył ramionami a ja wstałem i ruszyłem w kierunku drzwi. Nie miałem zamiaru brać niczego do ust aż do chwili, kiedy nie zacznie się do mnie odzywać. Zachciało mu się fochów.
-Chodź tu.-Usłyszałem głos blondyna i tłumiąc wielki uśmiech ponownie usiadłem za stołem. Nicky jednak nie dawał za wygraną i dalej milcząc usiadł na przeciwko mnie. Przewróciłem oczami znudzony i założyłem ręce na piersi dając mu wyraźnie do zrozumienia, że nie zamierzam ustąpić. Przysiadł się bliżej i niemal wepchnął mi do ust łyżkę z jedzeniem.
-Jesteś niemożliwy...-Warknął ale nie było w tym złości. Raczej troska pomieszana z rezygnacją.
-Kocham cię...-Udało mi się powiedzieć, kiedy mnie karmił. Odstawił puste naczynie do zlewu i wyszedł bez słowa. Niemal wybiegłem za nim i wziąłem za rękę. Kiedy już zaczął się odzywać nie mogłem pozwolić, żeby znowu przestał. Za długo się głodziłem i moje starania nie mogły pójść na marne.
-Musimy pogadać...-Mruknął pod nosem kierując się w stronę naszego tymczasowego mieszkania.
Zastaliśmy w nim śpiącego Camerona, więc bez zastanowienia weszliśmy do pokoju Xandera i Rocky. Usiadłem na łóżku po turecku i przycisnąłem poduszkę do brzucha czekając, aż Nicky powie, o co mu chodzi. Nie lubiłem się z nim kłócić. Właściwie, to my się nawet nie kłóciliśmy. On milczał przez parę dni, ja robiłem coś, żeby przestał a potem gadaliśmy czasami godzinami i wyrzucaliśmy z siebie wszystko. Tak było lepiej niż rzucanie w siebie nawzajem bezpodstawnymi oskarżeniami i wyzywanie się, podczas gdy było wiadomo, że już niedługo i tak ponownie będziemy się kochać. 
Nicky oparł się o parapet i otworzył okno. Zapalił papierosa wiedząc, jak bardzo jestem uczulony na punkcie tego smrodu.
-Jak ty to sobie wyobrażasz?-Spytał odwracając się w moją stronę i patrząc na mnie tymi swoimi nieziemsko błękitnymi oczami, na których punkcie szalałem.
-Ale co?-Zmarszczyłem brwi patrząc na chłopaka. On uśmiechnął się ze smutkiem.
-Obaj wiemy, że więzienie o nie miejsce dla ciebie...-Mruknął patrząc na dym z papierosa, który właśnie wydmuchnął.-Co ja kurwa mówię...To nie jest miejsce dla nikogo!-Niemal krzyknął.-Tylko są tacy ludzie, którzy jakoś tam sobie poradzą. A są tacy, którzy po prostu nigdy nie powinni się tam znaleźć...I ty zaliczasz się do tej drugiej grupy.-Popatrzył na mnie ale w jego oczach nie było nawet odrobiny czułości. Nagle te jego śliczne błękitne oczka stały się zupełnie chłodne i pozbawione jakichkolwiek emocji.
-Może...-Zacząłem siląc się na opanowany ton.-Ale nie zostawię braci. Poza tym jestem z wami od siedmiu lat i też mam sporo na sumieniu...I byłem świadomy, zabijając tych wszystkich ludzi. Postępując przeciwnie niż uczyli mnie w szkole. Krzywdząc innych. I nie pozwolę, żeby Cam i Xander odpowiadali za moje przewinienia.-Odparłem chłodno i byłem dumny z siebie, bo nie zdradziłem przy tym, jak bardzo ranią mnie jego słowa.
-A jak wyobrażasz sobie nas?-Niemal krzyknął a ja aż się wzdrygnąłem.-To nic dla ciebie nie znaczy? To, ile przeszliśmy żeby być razem? Jesteś w stanie od tak to przekreślić?-Spytał zbliżając się do mnie. Był tak blisko, że czułem zapach imbiru, zmieszanego z nikotyną, którym był przesiąknięty.
-A jeszcze trzy lata temu mówiłeś, że jeśli się kocha, to żadna odległość nie gra roli.-Warknąłem wstając.-Jak zostawiłeś mnie na cały ten czas, bo twoja praca tego wymagała.-Zbliżyłem się do niego na tyle blisko, że gdybym chciał, to mógłbym go pocałować i nawet nie zdążyłby się cofnąć.-Wiesz, jak trudno jest żyć z wiedzą, że ktoś kogo kochasz jest gdzieś tam w świecie, ale nie możesz go dotknąć, zobaczyć, czy choćby usłyszeć? Nie chce niczego przekreślać. Kocham cię, i ty o tym dobrze wiesz. Ale masz rację...-Westchnąłem i opadłem z powrotem na łóżko. Nicholas chyba był lekko zaskoczony moim wybuchem, ale nic nie powiedział tylko usiadł obok i zapatrzył się gdzieś przed siebie.-Nie można tego dłużej ciągnąć. Nie, jeśli prędzej czy później będziemy musieli się rozstać...Wiec lepiej będzie...-Nie dokończyłem, bo blondyn odwrócił się i pocałował mnie zachłannie. Po sekundzie odwzajemniłem pocałunek przegarniając jego jasne włosy.
Darowałem sobie jakiekolwiek protesty bo z nim było mi po prostu dobrze. Zdaję sobie sprawę, że powinienem to skończyć, jednak wtedy to nie miało znaczenia. Nic nie miało znaczenia. Liczyliśmy się tylko my dwaj. Usadził mnie sobie na kolanach.
-Wiesz, że jesteś piękny?-Spytał przysuwając się do mojej szyi.-I cały mój...-Westchnąłem cicho i odsunąłem się od niego gwałtownie, zdając sobie sprawę, że ktoś nas obserwuje.
-Och chłopaki...Wy tylko o jednym...-Uśmiechnął się Cami zadziornie. Wypiąłem mu język i wstałem, poprawiając ubranie.
- I kto to mówi? Nie byłeś przypadkiem zmęczony?-Spytałem cicho, podnosząc na niego wzrok. Nicky siedział na łóżku i przytykał sobie do twarzy poduszkę żeby stłumić śmiech spowodowany moją reakcją na przyjście brata.
-Chłopaki nie mogą sobie poradzić z Margaret i Dianą. Żadna z nich nie chce nic powiedzieć. A poza tym uporządkowałem już sobie to wszystko i chyba mam parę ciekawych faktów, które mogą się przydać.-Zapatrzył się gdzieś za okno.
Był bez koszulki a ja aż się wzdrygnąłem, kiedy zobaczyłem szwy ciągnące się wzdłuż jego brzucha, aż do  sutka. Prawdopodobnie i tak nie będzie po tym żadnych blizn, bo u nas rany goją się szybciej i potrzeba czegoś więcej niż takie skaleczenie, żeby został po tym trwały ślad. Ale teraz trochę to szpeciło idealne ciałko mojego brata.
-Czyli idziemy złożyć wizytę kochanej Dianie?-Spytał Nicky z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Och, Jestem ciekaw jakie tym razem obelgi przygotowała na nas.-Cam odwzajemnił uśmiech i ruszyliśmy w stronę drzwi. Wcale nie miałem ochoty się z nią spotykać. Co prawda już nas nic nie łączyło, ale prawdę mówiąc kiedyś zachowałem się jak dupek i bałem się rozmowy z nią.
-Coś nie tak?-Cameron jakby wyczuł, że coś mnie trapi i spojrzał na mnie z niepokojem. Zaprzeczyłem ruchem głowy i ruszyłem za starszymi braćmi i Louisem, który prowadził nas w stronę miejsca pobytu obu kobiet. Weszliśmy do niedużego mieszkania z łazienką i kuchnią, które zajmowały Margaret i Diana. Cameron prychnął nie kryjąc oburzenia.
-Nas upychają po czterech w celi, a one dostają luksusowy apartament?-Niemal krzyknął zirytowany.-I gdzie tu sprawiedliwość?-Popatrzył na Margaret która siedziała na wózku inwalidzkim w jednym z pokoi. Oprócz krat w oknach mieszkanie w niczym nie odbiegało od innych.
-Może to po prostu zależy od przewinienia. Gdyby to ode mnie zależało, nie dostałbyś nawet materaca do spania...-Warknęła wyraźnie zła. Cameron zaśmiał się kpiąco i pokiwał głową.
-Nieźle jak na kogoś, kogo myśli za chwilę będę znał.-Rudowłosa cofnęła głowę a przez jej twarz przemknął cień strachu.
-Chyba śnisz ty zwyrod...
-Możemy to załatwić po dobroci, albo siłą. Wybór należy do ciebie...-Przerwał jej wyraźnie znudzony Xander.-Dla mnie to bez...
-Cześć mamo!-Wpadł do pomieszczenia Christopher a zaraz za nim zdyszany Trevor, jakby gonił szatyna.-Wpadłem zobaczyć, co tam u ciebie słychać! Jak tam, wszystko dobrze? Kolanka już nie bolą?-Pytał zbliżając się do kobiety niebezpiecznie blisko.
-Chodź debilu! Nie pomagasz!-Próbował go odciągnąć Trevor, jednak bezskutecznie. Chris utkwił wzrok w swojej matce która zbladła wyraźnie.
-Posłuchaj mnie dziwko...-Mruknął do niej ujawniając swoją wściekłość.-Albo grzecznie opowiesz, co wiesz, albo już ja postaram się o to, żebyś nigdy więcej nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Bo widzisz...Ja jestem kurewsko zdemoralizowany i bardzo, ale to bardzo lubię znęcać się nad innymi. A dla ciebie, to przygotowałem coś specjalnego...-Uśmiechnął się ale w jego oczach malował się gniew. Gniew pomieszany z rządzą zemsty i to nie wróżyło nic dobrego. Blondynowi w końcu udało się odciągnąć go nieco od bladej jak ściana kobiety, która z przerażeniem przyglądała się własnemu synowi.
-Dziękujemy za pomoc chłopaki...-Mruknął Xander znad telefonu, kiedy ci dwaj wychodzili z mieszkania.
W chwili w której drzwi za Trevorem i Chrisem się zamknęły, z pokoju obok wyszła Diana. Stanęła w drzwiach i utkwiła wzrok we mnie. Chciałem coś powiedzieć...Cokolwiek, co by mnie usprawiedliwiło, ale najzwyczajniej nie byłem w stanie wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Modliłem się, żeby nie zemdleć, bo nagle zrobiło mi się słabo.
-Zostawcie nas samych...-Warknął Cam mierząc brunetkę nienawistnym wzrokiem. Louis pokiwał głową i wskazał Dianie drzwi, ale ona chyba tego w ogóle nie zauważyła, bo nadal zapatrzona była we mnie.
-Czy...Czy możemy porozmawiać?-Spytała w końcu drżącym głosem. Popatrzyłem na braci ale nie zauważyłem na ich twarzach nic oprócz zdziwienia.
-Poradzimy sobie bez ciebie, jeśli to takie pilne...-Mruknął pod nosem Cam, ale najwyraźniej nie był zadowolony z tego pomysłu. Wyjaśnię wam potem... Szepnąłem do nich w myślach i poszedłem za brunetką w stronę drugiego pokoju.
Zamknąłem za nami drzwi i patrzyłem, jak Diana podchodzi do okna i opiera się o parapet, po czym znowu przygląda mi się z miną pokerzysty. Zacząłem nerwowo przeczesywać włosy i usiadłem na skraju łóżka nie wiedząc, co mam dalej robić.
-Dobrze wyglądasz...-Zaczęła w końcu niepewnym głosem.-Nawet bardzo dobrze. Mówili mi, że żyjesz, ale nie chciałam wierzyć a teraz...-Otarła łzę z policzka a ja poczułem że chyba zaraz rozbeczę się jak dzieciak.-Czemu?-Spytała drżącym głosem.-Domein, czemu?
-Nie chciałem cię skrzywdzić...-Zacząłem nieporadnie. Ręce mi się trzęsły i naprawdę nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Najchętniej zapadłbym się pod ziemię.-Ale to było silniejsze ode mnie. Ja musiałem odejść...
-Przecież ich nienawidziłeś!-Krzyknęła a ja wzdrygnąłem się widząc w jakim jest stanie.-Gardziłeś swoimi braćmi jak mało kto! Wiesz, jak ja się teraz czuję, kiedy dowiedziałam się, że zostawiłeś mnie dla mężczyzny?-Spytała wskazując na drzwi.-Wiesz, jakie to upokarzające? Byłeś jednym z najlepszych agentów i zaprzepaściłeś to wszystko dla niego?-Patrzyłem na nią w osłupieniu wiedząc, że żadne słowa tu nie pomogą. Mogłem ją przepraszać setki razy ale to by i tak niczego nie zmieniło.-Myślałam, że mnie kochasz...Byłeś moim chłopakiem i najlepszym przyjacielem ale nigdy mi nie powiedziałeś, że chcesz się do nich przyłączyć...
-Bo to było spontaniczne!-Mój głos zabrzmiał nienaturalnie, kiedy odezwałem się głośno.-Myślisz, że to zaplanowałem? Ja się zakochałem, rozumiesz? Zakochałem! Nie dość, że w mężczyźnie, co było chore, to jeszcze w mordercy! Myślisz, że nie było mi z tym ciężko? A nie miałem nikogo, kto mógłby mi pomóc! Nikogo...-No i się rozpłakałem. I w duchu byłem zadowolony, że nie użyłem dzisiaj tuszu do rzęs bo już bym się rozmazał.
-Miałeś mnie...-Szepnęła patrząc na swoje trzęsące się dłonie.-Zrozumiałabym...-Podeszła i usiadła na przeciwko mnie. Założyłem nogi na łóżko i podsunąłem kolana pod brodę. Wytarłem mokre policzki o czarny sweterek, który miałem na sobie.
-Zrozumiałabyś, gdybym ci powiedział, że cię nie kocham? Że jestem z tobą tylko dlatego, żeby ludzie nie domyślili się że kobiety mnie nie pociągają? Że seks z tobą nie przynosi mi żadnych przyjemności? Że w rzeczywistości jesteś dla mnie najlepszą przyjaciółką ale nigdy nie będę cię kochał?-Wyrzucałem z siebie nie zwracając uwagi na to, że płyną mi łzy z oczu. Pociągnąłem nosem patrząc na nią w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcję.
-Zależało mi na tobie Domein...-Szepnęła patrząc na mnie.-I pewnie trudno było by mi, gdybyś wtedy to wyznał, ale jakoś bym się z tym pogodziła. A cierpiałam przez ostatnie lata myśląc, że facet którego kochałam i który odwzajemniał to uczucie, został brutalnie zamordowany przez swoich braci. I jednego z nich katowałam w zemście przez ostatnie trzy lata i czepiałam się go za najmniejszy błąd...
-Po Cameronie spływają wszelkie obelgi, także tym możesz się nie martwić...-Mruknąłem słysząc wyrzuty sumienia w jej głosie.
-Zauważyłam.-Przytaknęła i uśmiechnęła się słabo.-Po twojej rzekomej śmierci przez długi czas nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Potem straciłam też rodziców a Kasandra wpadła w złe towarzystwo i wszystko zaczęło się walić...Tęskniłam za tobą Domein.-Wyznała a ja powstrzymałem się, żeby znowu nie zacząć płakać.
-Przepraszam...-Szepnąłem i było to naprawdę szczere. Było mi cholernie przykro, że przez to wszystko przeszła i nie było przy niej nikogo, kto mógłby ją jakoś wesprzeć.
Nagle rozległo się pukanie do drzwi a chwile potem weszli Xander i Cam. Obaj wyglądali na zszokowanych, kiedy zobaczyli w jakim jesteśmy stanie. Oj Domi, będziesz musiał się ostro tłumaczyć! Usłyszałem w głowie karcący ton warkoczyka i uśmiechnąłem się słabo.
-Możemy porozmawiać?-Zwrócił się do niej Xander bo Cam wyglądał jakby się na nią śmiertelnie obraził.
-Tak.-Odparła chłodno podnosząc się z łóżka i prostując swoją bluzkę.-Powiem wam wszystko, co wiem.
-Jak to?-Spytałem zdezorientowany. Do tej pory myślałem, że rozmowa z nią to czysta formalność, bo nie może nic wiedzieć na temat Marshala. Diana popatrzyła na mnie ze smutkiem malującym się w jej oczach.
-Byłam prawą ręką Zacka.-Przyznała a ja otworzyłem usta ze zdziwienia, bo nie chciało mi się wierzyć, że dziewczyna mówi prawdę.-Wiem o nim więcej, niż ktokolwiek inny. I wam pomogę. Jestem wam to winna.  
A pierwszego września Tom i Bill którzy grają trojaczki, skończyli 25 lat...Stare dupy!  
Co mi się stało, że te rozdziały są takie długaśne? Ale mniejsza z tym...Podoba się wam? Dla mnie osobiście postać Domeina jest tak delikatna, że normalnie boję się pisać z jego perspektywy...A tak trochę zbaczając z tematu...Teraz prawdopodobnie będę nadrabiała rozdziały u was w piątki a u siebie dodawała w każde soboty, ostatecznie w niedziele, bo mam szkołę i muszę się uczyć, niestety...Tak czy owak pozdrawiam i czekam na wasze opinie :) 

13 komentarzy:

  1. Rozdział faktycznie ługi, ale to dobrze! Podobają mi się takie xd
    Domien jest całkiem inny niż Xander i Cameron. Może to dla tego, że nie był jeszcze w więzieniu i nie jest skażony tym klimatem...
    Podoba mi się jego relacja z Nicholasem! Chociaż nie jestem fanką związków homoseksualnych oni bardzo przypadli mi do gustu. :)
    A ta rozmowa na końcu? Po prostu poezja! <3
    Duuużo weny kochana! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. swietne opowiadanie jak i rozdzial:) dla mnie wszystko siepodoba i zagladam tu czesto bardzo:P powodzeia i weny a ze rozdzialy sa dlugie to fajnie:)
    karola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i jesli mozesz to usun ze spamu strony ktore juz nie istnieja:) Karola

      Usuń
  3. AAAAaaaaaaa! Nareszcie rozdział z perspektywy Domiena! Och, jestem taka podekscytowana! I po raz kolejny, znowu zachwycasz i piszesz coś perfekcyjnego. Nie dało się tego inaczej opisać. Chyba pisałam to już w poprzednim rozdziale, nie? Ty po prostu wiesz, jakie charaktery mają chłopaki i wiesz, jak masz to pisać i moja droga, z Domim też ci się udało. Oddałaś jego delikatność, naturalność, odruchy dziewczęce, kocham Cię za to!

    Ciekawa jestem, co Cam wyciągnął od tych dwóch kolesi, no i co im wszystkim powie Diana. Swoją drogą, to trochę chore, że przez parę ładnych lat mściła się na Camie za śmierć Domiego, który tak naprawdę żył. Oj coś czuję, że teraz to Cam się wkurzy na Domiego ;)

    No i sto lat Bill i Tom!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. em em em nie wiem co napisać xDDD ja jak zwykle nie mam weny ;x nie będę ci słodzić bo rozdział już dostał moje błogosławieństwo jakiś czas temu :D mam nadzieje że w końcu pojawi sie wątek przeszłości :D
    luv Sandi <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Wow, z perspektywy Damiena. Muszę Ci przyznać rację, jest bardzo delikatną postacią i sama obawiałabym się pisać z jego punktu widzenia. Ale dałaś sobie radę! W ogóle podziwiam Cię, że potrafisz wejść w skórę tak wielu osób bez większych problemów.
    Damien trochę bywa rzeczywiście dziecinny, ale taka juz jego natura. Uważam, że to trochę dziwne, że szantażował Nikolasa by się do niego odezwał przez głodowanie. No ale skoro nic innego nie mogło pomóc... No w końcu mu się udało i porozmawiali. Rozumiem rozgoryczenie Nicka. Jakby na to nie patrzeć, wszyscy bracia porzucają swoją miłość dla wyższej idei.
    Współczuję Dianie, bo myśl, że twój chłopak woli mężczyzn musi być straszna XD Ale niesłusznie odgrywała się na Camie. No i nigdy nie spodziewałam się, że była tak blisko Zacka! O proszę! Jestem ciekawa, co takiego im powie. Czekam na następny rozdział! Pozdrawiam i dużo weny życzę! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O, a więc jednak dodałaś rozdziały z perspektywy każdego z braci. Czytając ułożyła mi się w głowie taka drabinka wrażliwości i charakterów chłopaków. Cam jest na samej górze jako osoba, moim zdaniem, bez skrupułów, wydaje mi się najsilniejszy z nich wszystkich i mający większość rzeczy gdzieś, Xander to taki inteligent, który ze wzystkiego znajdzie rozwiązanie. Również brutalny, ale mniej niż Cam. Natomiast Domein to chłopak wrażliwy, uczuciowy, który na mordercę kompletnie mi nie pasuje. Choć jest gejem, to polubiłam go. Wydaje się być bardziej ludzki niż bracia i przede wszystkim ma w sobie jakieś odruchy człowieczeństwa. Gdyby na jego miejscu był Cam, to pewnie nie przejąłby się słowami Diany. Szczerze powiedziawszy Domein ma za co przepraszać i dobrze, że to zrobił. Zachował się wobec dziewczyny bardzo nie w porządku, zostawił ją samą, gdy przechodziła najgorszy okres w swoim życiu i nawet ani przez moment o niej nie myślał. To było wręcz karygodne zachowanie. Dobrze chociaż że dała radę i nie załamała się. Wtedy Domein miałby ją na sumieniu.

    Ale nigdy bym nie pomyślała, że to ona bedzie prawą ręką Zaca! Potrafisz zadziwić. I wydaje mi się, ze przyłączyła się do niego z jakiegoś powodu, może z zemsty? Bo na pewno nie jest złą osobą. A przynajmniej takie wrażenie sprawia.

    Weny kochana!:*I czekam na kolejny;)

    OdpowiedzUsuń
  7. W sumie to nie dziwię się, że bracia traktują Domiego, jak dziecko. To jego bezsensowne głodzenie się, aby zwrócić na siebie uwagę Nicholasa świadczy o tym, że kompletnie stracił rozum. Rozśmieszyła mnie ta sytuacja, gdy siedzieli z Xanderem przy stole, a ten użył dokładnie takiego samego tekstu, jak kiedyś moja mama, gdy byłam mała i nie chciałam jeść „będziemy tu siedzieć dopóki nie zjesz” xD.
    Całe szczęście jednak, że Nicholas zmotywował Domiego no i że w końcu się pogodzili! Bo ileż to można się kłócić i po co w ogóle marnować czas na kłótnie? :x I wszystko byłoby już dopięte na ostatni guziczek, gdyby nie Cam, który niepotrzebnie wparował do pokoju! Ajć, zepsuł im taką chwilę.

    Chłopaki mieli dzisiaj masę roboty – przesłuchań, które każdemu z osobna zabierały wiele energii… Ale dzięki temu dojdą z pewnością do sedna i zniszczą tego Marshala.

    Sytuacja przed przesłuchaniem Margaret wręcz mnie powaliła na łopatki. Przyznam Ci szczerze, że mimo iż nie lubię tej kobitki, to jej syna tym bardziej i baaaardzo jej współczuję, że on aż tak się nad nią pastwi. W końcu, tak czy inaczej, chcąc nie chcąc to nadal jego matka i powinien mieć do niej jakiś tam, choć mały skrawek szacunku, a nie grozić jej śmiercią i opowiadać, że przygotował dla niej specjalne tortury. A Fe… nie lubię Cię Chris! Całe szczęście, że jednak sobie poszedł.

    Rozmowa Domiego z Dianą z pewnością nie należała do najłatwiejszych ani dla niej ani dla niego. W końcu, z tego co zrozumiałam, łączyło ich coś co można by nazwać miłością, tylko bardziej jednostronną. No cóż… serca się nie oszuka, dlatego dobrze, że się rozstali, tylko szkoda właśnie, że Domi nie powiedział jej tego, tak jak tego oczekiwała, zachował się trochę jak dzieciak…
    Mam wrażenie, że dzięki tej rozmowie Domiego i Diany, kobieta zmiękła i stwierdziła, że sama wszystko opowie o Marshalu. Mam wrażenie, że tęskniła za Domim i w pewnym sensie dlatego chce to zrobić.

    Ok, zmykam. Mój mózg się normalnie przegrzał od nadmiaru opowiadań, które czytałam/komentowałam, tak więc wybacz mi, jeśli trafisz na coś niezrozumiałego, bez sensu lub coś pomylę – tak niestety może być.
    Czekam na kolejny rozdział – ten i poprzednim uważam za moje ulubione. :>
    I fajnie, że są długie, cieszę się bardzo. :)

    http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
    buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Zarąbiste opowiadanko ! Wczoraj znalazłam, zobaczyłam no i się zakochałam *-*.
    Ciekawę co Diana będzie wiedziała na temat Zacka. Może wyjdą na jaw jakieś brudy ?
    Biedny Domi :c. Szkoda mi go trochę. Widać, że troszeczkę różni się od braci. Ale da radę.
    A nasz Xander <3. Kocham jego postać. Urodzony lider <3 omnomnnom *-*
    Ciekawe, jakie Eva będzie miała zdolności ? Pewnie jakieś super ! To słodkie, jak Cam się o nią troszczy i martwi. A swoją drogą to myślałam że tę przemianę będzie przechodzić gorzej. W każdym razie super ! Pisz dalej ! Czekam na rozdział z perspektywy Evy ! :* :* :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja jak zwykle się spóźniłam i to bardzo. Przepraszam cię za to..
    Domein faktycznie jest strasznie delikatny. Nie miałam nigdy do czynienia z gejem osobiście, więc nie wiem jak się ktoś taki zachowuje. Ale moim zdaniem Domein jest trochę zbyt delikatny i strasznie kontrastuje z silnhmi charakterami jakimi są Xander i Cam.
    Ale pomimo wszystko lubię jego postać ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejć. Domi taki słodziutki i Diana taka kochana <3 Nie spodziewałam się takich rzeczy, serialnie. No ale przynajmniej Domi pogodził się z Nicholasem :) Jestem zaskoczona tym, że Diana była prawą ręką Zacka, łał.Dlatego też zaraz lecę czytać kolejny rozdział, żeby zaspokoić swoją rozbudzoną ciekawość. Brawo ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. O, a więc mamy rozdziały z perspektywy wszystkich braci. Domein jest najdelikatniejszy, ale także jakiś taki najbardziej... ludzki. Choć fakt, czasem zachowuje się jak dziecko - na przykład z tą głodówką. Dobrze, że Xander jakoś zwrócił mu na to uwagę.
    A jego zachowanie wobec Diany - to takie słodkie, jak ją przepraszał i w ogóle. Nie sądziłam, że mieli tak przeszłość. Domi mógł jej chociaż powiedzieć, że żyje, a nie trzymać ją w takiej nie pewności, dlatego dziwię się trochę, że Diana zgodziła się im pomóc. I ona jest prawą ręką Zacka?!

    OdpowiedzUsuń