piątek, 24 stycznia 2014

Co­raz bar­dziej ut­wier­dzam się w prze­kona­niu, że to nie życie a ludzie są beznadziejni.

Książkę skończyłam dopiero późnym wieczorem. Bonnie spała, a ja wsłuchując się w ciszę, którą zakłócał tylko spokojny oddech dziewczyny, mimowolnie zaczęłam myśleć o ostatnich wydarzeniach. Nadal nie do końca wierzyłam, że mój ojciec nie żyje. Co prawda nie byłam z nim w zbyt zażyłych relacjach, bo jako jeden z najlepszych lekarzy w kraju ciągle musiał gdzieś wyjeżdżać. Czasami przez długie tygodnie nie było go w domu, więc przyzwyczaiłam się, że w gruncie rzeczy wychowuje mnie tylko mama. Ale mimo wszystko bardzo bolała mnie jego strata, może właśnie dlatego, że nie spędzałam z nim zbyt wiele czasu.
Myślałam również o Cameronie. Mimo, że praktycznie go nie znałam, to podczas zaledwie jednego tygodnia zrobił dla mnie więcej, niż mogłabym przypuszczać. I chociaż nie wywarł na mnie pozytywnego pierwszego wrażenia, to w dziwny sposób mnie przyciągał. W jego towarzystwie czułam się, jakbyśmy znali się od lat, a nie od zaledwie kilku dni.
Wstałam i cichutko poszłam do łazienki, gdzie oparłam się o umywalkę i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam okropnie. Bez moich kosmetyków, ciuchów i w zwykłym luźnym kucyku wyglądałam jak zjawa. Miałam wory pod oczami, a na czole zauważyłam małe krostki. No pięknie. Musiałam jak najszybciej zdobyć dobry tonik na trądzik, bo w przeciwnym razie zaatakowałyby mnie jeszcze pryszcze. I dlatego musiałam jak najszybciej zobaczyć się z mamą, a potem zmobilizować Bonnie na jakiś wypad na miasto mimo, że prawdę mówiąc nie miałam na niego szczególnej ochoty. Spróbowałam się względnie doprowadzić do porządku i wróciłam do pokoju, gdzie czekała już na mnie blondynka z kolacją. Szybko zjadłam kanapki, kiedy ona była w łazience.
- Twoja mama niedawno przyjechała, a Margaret chciałaby się z tobą zobaczyć, w związku z tamtym... - Spojrzała w stronę łazienki, wycierając włosy ręcznikiem.
- Incydentem. - Dokończyłam za nią. Miałam kilka pytań, które chciałam zadać tej całej Margaret. Chyba była kimś ważnym. - Tak właściwie, to jaki dzisiaj dzień? - Zwróciłam się do niej, zaczynając myć zęby.
- Za kilka minut dwudziesty siódmy grudnia. Tak szybko straciłaś rachubę? - Spytała z uśmiechem na ustach. Świetnie. Przynajmniej jedna z nas miała dobry humor.
- Chciałam się upewnić. - Założyłam szarą bluzę z kapturem i ciemne dżinsy. Wyglądałam nie wiele lepiej niż wcześniej. Chociaż w sumie, gdyby tak założyć worek na głowę, to kto wie...
Szłyśmy już od dobrych dziesięciu minut, co chwile przystając, żeby Bonnie mogła wpisać jakiś kod, przepuszczający nas za kolejne drzwi. Kiedy wcześniej pokazywała mi budynek, nie byliśmy w tej części. Pewnie uczniowie nie mieli tu wstępu. Kolejny pusty korytarz. I ciąg drzwi, po lewej i prawej. Bonnie cicho zapukała do tych, z numerem osiemnaście.
- Wejdźcie! - Usłyszałyśmy kobiecy głos.
W środku siedziała  rudowłosa, około czterdziestoletnia kobieta, którą widziałam w parku tuż przed tym, jak zginął mój ojciec. No i oczywiście nikt inny jak moja matka. Podczas gdy ja wyglądałam jak chodząca rozpacz, ona chyba miała się świetnie. Jakby właśnie wróciła z jakiegoś ekskluzywnego kurortu. Nie miała na sobie śladu żałoby. Pierwszy raz widziałam u niej skórzane spodnie, do których  świetnie pasowała różowa, koronkowa bluzka. Uśmiechnęła się na mój widok.
- Eva! Właśnie wróciłam z...
- Ciebie też miło widzieć, mamusiu! I jestem ci dozgonnie wdzięczna, że byłaś przy mnie, w tych trudnych dla mnie chwilach! - Warknęłam ze złością. Od razu przestała się uśmiechać, i zaczęła bawić się końcówkami rękawów. Może się myliłam, ale myślałam, że wiadomość o śmierci mojego ojca przekaże mi sama, chociażby przez telefon. Nawet to byłoby lepsze, niż dowiedzenie się o tym z ust zupełnie obcej osoby. Tak, z całą pewnością miałam do niej o to  żal.  
- Musimy poważnie porozmawiać Evo, więc usiądź i postaraj się skupić. - Powiedziała do mnie przesadnie grzecznie ruda kobieta, siedząca za biurkiem.
- Owszem, musimy porozmawiać, bo mam kilka takich drobnych pytań, które zapewne dręczą każdą nastolatkę w moim wieku... - Wysyczałam w jej stronę, biorąc krzesło z pod ściany i siadając na przeciw biurka. Bonnie usadowiła się w kącie pomieszczenia, sprawdzając coś w telefonie, czerwona na twarzy. 
- Mam zadzwonić do Caleba? - Spytała nieśmiało kierując się do Margaret. 
- Powiedz, niech przyprowadzą Parkera. - Wtrąciła moja mama.
- Nie! Już i tak za bardzo go w to wciągnęliśmy. Ta sprawa jego w ogóle nie dotyczy. - Zaprzeczyła natychmiast rudowłosa.
- Dotyczyła od początku. Poza tym, on zna odpowiedzi na pytania, na które my nie mamy zielonego pojęcia. - Mama spojrzała na mnie, jakby chcąc coś dodać, ale się powstrzymała.
- Dobrze, ale moim zdaniem, to zły pomysł. Zrobi się z tego jeszcze większy bałagan. Idź po nich. - Rzuciła Margaret w stronę Bonnie, która posłusznie wyszła z pokoju. Zapadła niezręczna cisza, którą w końcu przerwała kobieta za biurkiem. - Wiemy, że to, co się teraz dzieje jest dla ciebie obce, ale Eva, uwierz! My ci próbujemy pomóc. - Powiedziała delikatnie, jakby mówiła do pięciolatki. Już jej nie lubiłam. Świetny początek, nie ma co.
- Jakoś dziwnie się do tego zabieracie... - Mruknęłam przewracając oczami.
- Eva, nie bądź niegrzeczna! - Upomniała mnie mama. I że niby po tym wszystkim miałam jej posłuchać?
- Będę wredna, bo mi się tak podoba. - Odcięłam się.
- Jesteś tego częścią, Eva. Częścią agencji i to nie zależy ani od ciebie, ani od nas. To się stało, jeszcze zanim się uro... - Nie dokończyła, bo w tym momencie do pokoju weszła Bonnie, a za nią dwóch mężczyzn, trzymających skutego Camerona, co wprawiło mnie w osłupienie. Warkoczyki miał wilgotne i moczyły mu szary podkoszulek, który świetnie eksponował jego mięśnie. Normalnie nie lubię facetów z długimi włosami, ale jemu to po prostu dodawało uroku. Przyłapałam się na tym, że się na niego gapię. Mój błąd. Ale nie moja wina, że nawet w zwykłych dresach i mokrej koszulce wyglądał seksownie. 
- Rozkujcie go i poczekajcie na zewnątrz. - Rzuciła Margaret w stronę mężczyzn. Wykonali polecenie, po czym wyszli z biura. Chwilę potem wszedł też Caleb. Obaj z Camem, bez słowa usiedli na krzesłach pod ścianą.
- Więc, skoro jesteśmy w komplecie, to może ktokolwiek raczyłby mi wyjaśnić wszystko po kolei. - Spojrzałam na wszystkich w pomieszczeniu. Wszystkie oczy zostały zwrócone na mnie. Świetnie. W takich momentach zawsze się rumienię.
- Żeby wyjaśnić wszystko po kolei, to najpierw trzeba by cofnąć się kilkadziesiąt lat wstecz. - Zaczął Cam, przykuwając tym samym uwagę wszystkich, za co w duchu mu dziękowałam.
- A nikt nie wyjaśni tego tak dokładnie, jak ty. - Dokończyła mama, patrząc na Cama. Miałam tylko nadzieję, że nie szykują mi wykładu z historii.  
- Jesteś pewna? - Zapytał. - Bo mój punkt widzenia, różni się nieco, od punktu widzenia agencji. - Spojrzał na Margaret, która tylko cmoknęła z niesmakiem i zbyła go machnięciem ręki. - Czyli jednak tak. Tyko proszę nie przerywać, bo nie lubię jak mi się wchodzi w słowo. - Przeczesał ręką włosy, jakby chcąc sobie coś przypomnieć. Potem popatrzył na mnie i zaczął swój monolog: - No to wszystko zaczyna się w latach czterdziestych, kiedy to naukowcy z agencji chcieli stworzyć szpiega idealnego. Takiego jakby super bohatera. No i oczywiście wyniki swoich eksperymentów testowali na przestępcach i agentach którzy zgłosili się na ochotników. Niestety wieloletnie testy nie przyniosły żadnych skutków...- Mówił wpatrzony we mnie. Ja również nie mogłam oderwać od niego wzroku, niczym zahipnotyzowana. Jakby nagle wszyscy dookoła nas zniknęli a on mówił to tylko do mnie, jak jakiś sekret. - W pierwszym pokoleniu. Bo w następnym, rodziły się dzieci które w wieku kilkunastu lat zaczynały się dziwnie zachowywać. Później przechodziły długie i bolesne przemiany, przez co uaktywniały się w nich nadludzkie zdolności. Ponadto zaczynali starzeć się dużo wolniej niż przeciętni ludzie. Mieli być pokoleniem najlepszych szpiegów. Ale ktoś chciał takiego potworka tylko dla siebie. I mamy rok tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiąty siódmy. Najmłodsza z sióstr Cox jest na drugim roku szkoły... - Przerwał na chwilę, a moja mama, Margaret i Caleb uśmiechnęli się znacząco. - Muszę mówić dalej? To osobiste. - Cam spojrzał w ich stronę a ja miałam wrażenie, jakbym byłą jedyną osobą, dla której to wszystko jest nowością. Niewątpliwie tak było, bo reszta w przeciwieństwie do mnie, wyglądała jakby znała tę opowieść na pamięć. 
- Oj daj spokój, przecież wszyscy znamy tę historię. - Zachęcała go mama z uśmiechem na twarzy.
- Ja nie znam! - Wcięłam się z wypiekami na twarzy. 
- No dobra... - Westchnął z rezygnacją. - Cornelia Cox, najmłodsza z sióstr Cox i najładniejsza dziewczyna, jaką w życiu spotkałem. Oraz pierwsza miłość. Ale wszystko co dobre, kiedyś się kończy. Podczas gdy ja, jako młody agent byłem na misji w Holandii, ona została w agencji. Nikt nie myślał, że Zack okaże się zdrajcą. Zawsze kochał Cornelię, ale nikt nie przypuszczał, że z zazdrości posunął by się do czegoś takiego. Wykradł z laboratorium probówkę z substancją, którą wstrzykiwali naszym rodzicom, i podał ją Cornelii. O wiele za dużą dawkę. Porwał ją, a potem bił, gwałcił i kto wie, co jeszcze z nią wyprawiał. Znalazłem ją ledwie żywą, po trzech miesiącach. Była z nim w ciąży. - Spojrzał na mnie. O matko, była w ciąży. A to dziecko... - Jedenastego stycznia, dziewięćdziesiątego ósmego roku tuż przed północą na świat przychodzi Eva Cox. Córka Cornelii Cox i Zacka Marshala. Który szukał ciebie, i twojej matki. Więc trzeba było was gdzieś ukryć. I padło na Polskę. Zostawiłem ciebie z Elizabeth, Magdaleine i twoją matką, a sam chciałem znaleźć Zacka. Utrudniał to fakt, że niesłusznie byłem poszukiwany za porwanie Ciebie i Cornelii. Nie brałem pod uwagę tego, że twoja matka będzie chciała dostać się do agencji i wszystko wyjaśnić, żeby mnie oczyścić. Ludzie Zacka zabili ją na lotnisku. Ustaliliśmy, że będziesz Evą Sobiecką. Tak było dla ciebie najlepiej. później Zack jakimś cudem dowiedział się, że żyjesz, ale zawsze udawało nam się ukryć cię przed nim. A teraz musieliśmy cię odnaleźć, bo czym bliżej twojej przemiany, tym bardziej twój ojciec chce cię dla siebie. - Dokończył patrząc na mnie wyczekująco. - Jakieś pytania?
- Jaką rolę w tym wszystkim odgrywał mój... Znaczy... Człowiek, który przez ostatnie szesnaście lat odgrywał mojego ojca? - Spytałam blada jak ściana. O ile na początku było ciekawie, to później zrobiło się okropnie. Jeżeli to wszystko rzeczywiście była prawda, to by znaczyło, że właściwie całe moje życie było jednym wielkim kłamstwem. To by było zbyt okrutne. Nie po tym, co już się wydarzyło. 
- Jerzy Sobiecki zgodził się udawać twojego ojca. Moi ludzie płacili mu za to, Eva. I tak miałaś się dowiedzieć, więc kiedyś trzeba było to skończyć. A Maggie prawdopodobnie miała romans z Zackiem. No i uważała, że to przez ciebie Cornie nie żyje. Dlatego chciała cię zabić.
- Czyli chcesz przez to powiedzieć, że całe moje dotychczasowe życie było stertą kłamstw? Że człowiek, którego tak bardzo kochałam i uważałam za najważniejszą osobę na świecie, to wynajęty facet, który miał udawać, że mu na mnie zależy? Świetnie, po prostu świetnie! A wiecie, co ja na to? - Spojrzałam po wszystkich dookoła. - Pierdolcie się wszyscy! - Wrzasnęłam. Byłam bezczelna, ale nie obchodziło mnie to. Musiałam jakoś dać upust emocjom.
Wybiegłam z pokoju i o dziwo, wszystkie drzwi, które wcześniej Bonnie musiała otwierać za pomocą kodów, teraz ustępowały bez problemu. Może dlatego, że chciałam wyjść a nie wejść. Bonnie i mama (o ile mogłam ją tak jeszcze nazywać) biegły za mną, ale ja szybciej znalazłam swój pokój, i zamknęłam drzwi na klucz. Zamknęłam się w łazience. I chyba zasnęłam tam, na podłodze. A z resztą, co to za różnica...  
*  *  * 

Wiem, że późno, ale miałam masę rzeczy do zrobienia, a poza tym, net się tnie. Trochę wyjaśnień, no i znowu wszystko się w życiu kochanej Evy delikatnie mówiąc pieprzy. Mam nadzieję, że się spodoba, bo do moich ulubionych nie należy. Jak będzie dużo koment ( mam na myśli co najmniej liczbę dwucyfrową) to następny za tydzień w niedzielę. Ferie i wszyscy krzyczą hurra! ( chyba, że ktoś jeszcze ferii nie ma :P). Tak, czy owak czytajcie, czytajcie i komentujcie! :)

21 komentarzy:

  1. Świetny. Nie spodziewałam się takiej prawdy. Cam i mama Evy. OMG naprawdę się porobiło. I wcale się nie dziwię reakcji Evy. Sama pewnie bym tak zrobiła. Czekam na następny.
    Heh ja już zaczynam ferie, więc skacze z radości ;)
    Buziaki ;*
    A.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny świetny rozdział. :) Tak mi się wydaje, że życie Evy nigdy nie będzie spokojne. Zawsze coś się dzieje. Nie dziwię się jej reakcji.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę mnóstwa weny,
    Guardian Angel

    OdpowiedzUsuń
  3. Ferie powiadasz :C? Ja mam dopiero w lutym. To straszne.
    Rozdział świetny, piszesz coraz lepiej, lżej, ciekawiej.
    Sprytnie to wymyśliłaś z tymi agentami. No i Eve widzę poruszyła ta sytuacja.
    Notka długa- kolejny plus.
    Jeśli mam jakieś zastrzeżenia to przecinki i był jeden błąd ortograficzny.
    Ale to zrozumiałe :)
    Robisz duże postępy i masz fajną wyobraźnie.
    Czekam na next i życzę weny :))
    hopelessdream

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulacje! Twój blog został nominowany do LBA, więcej informacji u mnie http://przed-miloscia-nie-ma-ucieczki.blogspot.co.at/p/nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  5. WOW! To zdecydowanie mi się podoba na razie najbardziej. Świetny pomysł! Tylko na razie mnie zastanawia czemu Cameron był skuty.... Ale pomysł masz fajny i jestem ciekawa co z tego wyniknie.
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny blog ;D
    Zaczęłam czytać nie dawno i mnie bardzo wciągnęło ;)
    Jestem mega podziwu dla ciebie i dla twojego talentu ;)
    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam bloga i muszę przyznać, że historia warta uwagi. Eva bohaterka wzbudzająca mieszane uczucia, ale polubiłam ją. Ma coś w sobie ;)
    Chętnie przeczytam dalszy ciąg ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wyłapałam kilka błędów, zatem zacznę od rzeczy mniej przyjemnych:
    "Częścią agencji, i to nie zależy ani od ciebie, oni od nas." Literówka oni + ani.
    "Żuciła Margaret w stronę mężczyzn." Rzuciła!
    Te błędy mi się najbardziej RZUCIŁY w oczy ;)
    A teraz rzeczy przyjemne:
    fajnie, że się wszystko wyjaśnia. Jednocześnie zadziwia. A najbardziej ciotka. Niezła historia.
    Tylko dlaczego skuto Camerona?
    Nie dziwię się reakcji Eve - tyle informacji na raz i tyle lat w kłamstwach. Biedulka. Ale jestem pewna, że sobie poradzi ;)
    Pozdrawiam, http://love-fun-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. super rozdział :) czekam na następne

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam i muszę powiedzieć, że mi się podoba :)
    jeszcze tu wpadnę :)

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witaj. Bardzo mnie zaciekawiłaś. Super rozdział. Wybacz za błędy. Piszę z telefonu :). Jeśli potrzebny ci nagłówek na bloga zapraszam na http://wilcze-naglowki.blogspot.com/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Na początek bardzo dziękuję Ci za wszystkie komentarze. Bardzo się cieszę, że otrzymałam od Ciebie opinie i że opowiadanie Ci się podoba;) Jako, że znalazłam chwilę czasu przybiegłam by nadrobić zaległości.

    Ja również nie spodziewałam się takiej prawdy. Całe życie Evy okazało się jakąś mistyfikacją. Ukochany ojciec- wynajętym kłamcą, a cała miłość rodzicielska - udawaną fikcją. Poza tym świadomość, że prawdziwa matka nie żyje, a ona sama jest poczęta z brutalnego gwałtu również nie napawa optymizmem. Ciekawa jestem czy mimo tego znajdzie wewnętrzny spokój.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zabrałam sie do czytania :D Jak na razie kosmos *.* Ale komplikacje w życiu Evy!
    Czemu zabiłaś jej "ojca" :(?
    Ogólnie jak na razie super :D
    Idę czytać dalej, bo robi się coraz lepiej xd

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie powiem, że mnie zaciekawiłaś teraz jeszcze bardziej. Idzie ci lepiej, topornie, ale Ci się to udaje. Coraz lepiej z długością rozdziałów jednak nadal jest słabo, długi rozdział to przynajmniej trzy kartki w wordzie. Trochę błędów, ale jak we wcześniejszych komentarzach wspomniałam nie zwracam na nie szczególnej uwagi no chyba, że są skandaliczne, ale u Ciebie nie jest aż tak źle.
    Nadal mało opisów, słabo opisujesz emocje, ale jako tako dało się wczuć w Evę choć mogłabyś zrobić to dwieście razy lepiej.

    Nie przynudzam dłużej i idę dalej czytać, pozdrawiam i ściskam

    Marna [ucieczka-milosci.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie spodziewałam się tego. Szkoda mi Eve, sama nie chciałabym się dowiedzieć, że całe moje życie to jedno wielkie kłamstwo. A dodatkowo osoba, którą kochała i uważała za ojca, okazała się aktorem.

    OdpowiedzUsuń
  16. O BOŻE! No w życiu nie wymyśliłabym czegoś takiego! To jest po prostu genialne, jeszcze raz genialne! *.*
    Biedna Eva... jej życie wywraca się do góry nogami. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić co czuła, jak się dowiedziała, że osoby, które uważała za rodziców są praktycznie aktorami. Nie dziwię się jej reakcji. Powinna niszczyć wszystko co ma pod ręką. Ma prawo do furii. I współczuję jej biologicznej matce, przeżyła piekło. No i wiemy, jaką rolę odegrał Cameron w całej tej sprawie, jaki bohater! :D
    to "Całkiem seksownie tak wyglądał, mrr.." jest świetne :D

    OdpowiedzUsuń
  17. wow wow wooow! no sister ale szalejesz :D
    troche Ci poprawie statystyki komentarzami, luv <3 lece do następnych rozdziałów :D

    OdpowiedzUsuń
  18. :0 Na bokserki Zeusa, co to miało być? Czy ja dobrze rozumiem? Cam jest taki jakby długożyjący i miał coś do mamy Evy. Cox miała dziecko z Zackiem - Eve. Gość podał jej dużo tej substancji i Eva jest tak jakby damska wersja supermana. Zack chce ja dorwać. Jej ociec był podstawiony. Matka to nie matka. I cholera wie co jeszcze!! Dobrze rozumiem? Wszystko się poplątało. życie Ev stanęło na głowie. Oni jej mówią że chce ją dorwać jej własny ojciec i uważają że przyjmie to całkiem spokojnie? Nie no ja naprawdę nie wiem. Mam popaść w tą paranoja czy nie? Bo zaczynam odczuwać przemożoną chęć ucieczki dokładnie tak jak Eva.

    OdpowiedzUsuń
  19. Część! Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale miałam mnóstwo obowiązków.
    Co do rozdziału. Poprawiła się długość, jednak sądzę, że mogłoby być jeszcze więcej tekstu. Druga sprawa, to fakt, że brakuje mi opisów. Właściwie przegadali cały rozdział i w dodatku Cam tak chaotycznie to opowiadał, że musiałam, przeczytać dwa razy, aby zrozumieć, co dokładnie masz na myśli ;/ Nie dziwię, że Eva po tych wszystkich rewelacjach wybiegła, z pokoju, jednak, zabrało mi tu dobrego oddania jej emocji. Kreujesz ją w dwojaki sposób i miejscami jest po prostu sprzeczna. Nie za bardzo lubię jej charakter. No nic może po kilku rozdziałach mi się to zmieni ;D Nie rozumiem dlaczego Cam był skuty. Czyżby agencja przestała mu w pełni ufać i przez to dla bezpieczeństwa go ograniczają? Snuję sobie domysły. Poza drobnymi sprawami, które pewnie poprawiłaś w dalszych rozdziałach, ogólny pomysł na opowiadanie jest ciekawy. Lecę do kolejnego rozdziału ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Eva jak najbardziej miała prawo się wkurzyć. Miała powiedzieć "och, czyli moją matką jest agentka i jakiś zbok? Spoko, wyszkolcie mnie, bo chce być taka jak oni"? Gdybym była na jej miejscu pewnie po prostu usiadłabym na podłodze i zaczęła krzyczeć.
    Naprawdę ciekawe wytłumaczenie tego wszystkiego i jutro będę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Spotkanie z matką nono kurde dziwna z niej rodzicielka, na pierwszy rzut oka to jakby się nie przejmowała córką ;/ Cameron skuty. Dlaczego? Ona raczej nagrodę powinien dostać :) I ta historia! Nie spodziewałam się tego. Kurdę watek fantastyki się wkrada, bo przecież tacy nadnaturalni ludzie to się zalicza do świata fantastycznego! Super :D Zaskoczyłaś mnie, bo myślałam, że będzie to normalna kryminalna opowieść.

    OdpowiedzUsuń