wtorek, 8 kwietnia 2014

Kiedy raz poz­na się smak bez­pie­czeństwa w ra­mionach ukocha­nej oso­by, to chce się tam wra­cać już za każdym razem.

Jęknęłam cicho, po czym opadłam ciężko na matę. Miałam już kompletnie dość tego, jak Oustin się na mnie wyżywa. Od tygodnia codziennie miałam z nim treningi i to mnie już wykańczało. Cierpiałam tak za każdym razem, kiedy się spóźniłam. On twierdził tylko, że to ma nauczyć mnie odporności na ból. Spoko, gdyby nie to, że miałam zakwasy po tym, jak znów kazał mi biegać prawie dziesięć kilometrów. Jeszcze dwa miesiące temu nie było by to dla mnie wyzwaniem, ale miałam przecież drobną przerwę i mój organizm odzwyczaił się już od ćwiczeń fizycznych.
- Masz dość? - Spytał zadowolony, podając mi rękę. - Na dzisiaj chyba koniec. Leć się przebrać. -Oznajmił, patrząc w stronę szatni. Bez słowa odwróciłam się, starając zachować równowagę, bo jeszcze trochę kręciło mi się w głowie.
Byłam zmęczona i jedyne czego chciałam, to położyć się w swoim łóżku i zasnąć, nie martwiąc się, że jutro znowu będę musiała to znosić. Bo tylko soboty i niedziele miałam wolne od tego tyrana. Zauważyłam, że facet traktował tak surowo tylko mnie, bo kiedy przychodziłyśmy na zajęcia całą grupą, to był całkiem znośny. Poruszyłam z nim któregoś dnia ten temat, ale zbył mnie mówiąc, że powinnam być lepsza od nich, bo w końcu jestem taka wyjątkowa. Wychodząc z pod prysznica pomyślałam przelotnie o Calebie, do którego w zeszły poniedziałek przyjechało dwóch mężczyzn w garniturach i przesiedzieli u niego cały dzień. Bonnie wyjaśniła mi potem, że byli to wysłannicy przewodniczącego rady, który kazał przeszukać mieszkanie blondyna i go przesłuchać. Od wczoraj w ogóle nie widziałam, żeby Cal gdzieś się kręcił. Elizabeth wyjechała gdzieś i nawet się ze mną nie pożegnała. No bo i po co? W końcu ja tylko przez kilkanaście lat myślałam, że jestem jej dzieckiem. Było mi smutno bo zanim wyjechała, chwilami wydawało mi się, że w ogóle ją nie obchodzę. Nie pojmowałam toku myślenia tej kobiety. Ale zauważyłam, że ja nie pojmuję wielu rzeczy. Na przykład nadal nie rozumiałam, po co tamten facet zabił Dorotheę i wstrzyknął jej substancję paraliżującą. I jakim cudem nikt go jeszcze nie znalazł? W końcu w takim miejscu powinno się taką sprawę załatwić od razu.
Weszłam do szatni i otworzyłam swoją szafkę, biorąc z niej ręcznik i czyste ubrania. Spojrzałam na kalendarz wiszący na ścianie. Jutro moje szesnaste urodziny. Świetnie. Zawsze "rodzice" powtarzali mi, że jak skończę szesnastkę to kupią mi psa. I nie mogłam się już doczekać, ale to już chyba nie było aktualne, więc nie miałam z czego się cieszyć. Zatrzasnęłam metalowe drzwiczki i ruszyłam pustym korytarzem w stronę prysznica, kiedy zauważyłam kartkę wystającą z jednej z szafek. Rozejrzałam się dookoła, ale tak jak przypuszczałam, oprócz mnie w szatni nikogo nie było. Wiedziałam, że nie powinnam, ale coś podkusiło mnie, żeby zobaczyć, co jest na kartce. Wyjęłam ją ostrożnie, cały czas rozglądając się na boki. Samo nazwisko wywołało u mnie lekki szok.
Angelina Parker. Urodzona 15 maja 1997 roku w Anglii. Obok wydrukowane było zdjęcie uśmiechniętej, drobnej szatynki o wielkich, błękitnych oczach. Dalej było jeszcze ciekawiej. Rodzice: Marcus Parker, Alice Mickelson. Nie karana. Miejsce zamieszkania - Baltimore w stanie Maryland Nazwisko ojca podkreślone było na czerwono.
Spojrzałam z niepokojem na szafkę. Po co komuś informacje o siostrze Cama? Spróbowałam otworzyć drzwiczki, ale tak jak podejrzewałam, były zamknięte. Wyjęłam z włosów wsuwkę i spróbowałam je otworzyć. Na filmach wydaje się to dużo prostsze. Po kilkunastu nieudanych próbach zamek w końcu ustąpił. Chwilę zwlekałam z otworzeniem drzwiczek, a kiedy to zrobiłam z szafki wypadły dwie puste strzykawki. Spojrzałam na nie, po czym przeniosłam wzrok na brązową, grubą teczkę i sporych wielkości nóż, które leżały w środku.
- Nie ładnie tak szperać w cudzych rzeczach, nie sądzisz? - Dobiegł mnie czyjś głos z końca korytarza. Szybko się odwróciłam, przełykając nerwowo ślinę. Idący w moją stronę mężczyzna zaśmiał się szyderczo. - I co? Znalazłaś to, czego szukałaś? - Spytał Oustin, stając przede mną. W jednej chwili wszystko do mnie dotarło.
- To ty zabiłeś Dorotheę i tamtego faceta! - Krzyknęłam oskarżycielsko, ale ten zakrył mi szybko usta ręką.
- I zdradzę ci, że to nie ostatnie osoby, które mam zamiar zabić... - Szepnął do mnie, wyjmując z szafki nóż. Ten sam, z którym kilka dni temu widziałam go w bibliotece.
Wyrwałam się szybko mężczyźnie i zaczęłam biec w stronę sali gimnastycznej, ale on złapał mnie w połowie drogi i ponownie przygniótł do szafek, przykładając mi ostrze do szyi. Po chwili przełożył nóż na moje ramię i poczułam pieczenie, a zaraz potem kilka kropel krwi upadło na ziemię
- Jesteś urocza... - Mruknął, zlizując krew z rany, która bolała coraz bardziej. - A skoro już muszę cię zabić, to najpierw mogę się z tobą trochę pobawić. - Wysyczał oglądając mnie od dołu do góry, aby po chwili zatrzymać się na mojej szyi. 
Zaczęłam się wyrywać, ale mężczyzna był o wiele silniejszy ode mnie. Przyłożył mi nóż do lewego ramienia, robiąc takie samo nacięcie jak na prawym. Zabolało. Łzy spływały mi po policzkach, co najwyraźniej sprawiało mu radość, bo z uśmiechem na ustach przejechał ostrzem po moim udzie.
- Twój ojciec byłby na mnie zły, gdyby wiedział, co z tobą wyprawiam. - Szepnął do mnie, muskając moje ucho. Starałam się odsunąć od niego jak najdalej, ale nie wiele to dało. - Ale w końcu i tak miałem cię zlikwidować. Więc to chyba ode mnie zależy, jak to... - Nie dokończył, bo w tej chwili z za rogu wypadł wściekły Cameron, powalając Dolana na ziemię i wyrywając mu nóż, który wpadł prosto w ręce zdyszanej Bonnie. 
Osunęłam się na ziemię, jak przez mgłę widząc to, co działo się przed moimi oczami. Mój trener leżący na podłodze, okładający go pięściami Cam i Caleb próbujący ich rozdzielić. Parker tak mocno go bił, że ten nawet nie próbował już się bronić.
- Zostaw go w końcu! - Usłyszałam krzyk blondyna, odpychającego Cama od Dolana.
Czarnooki podniósł swojego przeciwnika za koszulę, po czym dosłownie rzucił nim o ścianę. Rozejrzał się po wszystkich dookoła z gniewem w oczach, i wziął mnie na ręce, odpychając przytrzymująca mnie Bonnie. Wtuliłam się w niego, przymykając oczy. Zdawałam sobie sprawę, że krwawię i plamię jego bluzę, ale w tej chwili nie bardzo mnie to obchodziło. Liczyło się tylko to, że jest.
- Już wszystko dobrze... - Szepnął mi do ucha, całując delikatnie w policzek.
Ten rozdział nieoficjalnie nazywa się : "Wielki powrót Camerona" :P Miałam na niego pomysł już od dawna, ale jakoś nie bardzo szło mi napisanie go, i chyba nie wyszło mi tak, jak chciałam, ale cóż...Nareszcie akcja zaczyna toczyć się tak, jak ja tego chciałam i teraz powinno być już z górki :P Biedna Eva, współczuję jej... Naprawdę ma dziewczyna pecha w życiu...Ale teraz chyba może być już tylko lepiej. Czekam na wasze szczere opinie, i pozdrawiam :*

13 komentarzy:

  1. Biedna Eve. Współczuje. Rozdział świetny. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak? Skąd? haha super rozdział, w końcu wrócił :D
    Mam tylko jedno pytanie, skąd oni na samiutkim początku znali Klaudie? xD Ale nie ważne...
    życzę weny i pozdrawiam kochana

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow. Szalony wuefista xD No i pięknie. Cam wrócił! Łi! Cieszem się, wspułczujem Evie i ogółem sporo akcji. Rozdział piękny, acz nie za bardzo wiem co powiedzieć, bo krótki.
    No to jeszcze pozdrawiam i życzem weny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam tu dziś i muszę powiedzieć, że strasznie mi się podoba. Odcinek pełen akcji. :) Mimo że jeszcze nie znam bohaterów to wydają mi się ciekawi.
    Zaległości nadrobię w wolnej chwili.
    Pozdrawiam, Is.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha! Ale ja jestem świetna! Pod ostatnim rozdziałem napisałam Ci, że nie podoba mi się ten Oustin, chociaż tak naprawdę nie miałam za tym argumentów. Tak i już. Patrzę i co? Oustin jest mordercą. Zaskoczyło mnie to, że mnie to nie zaskoczyło. No tak, tylko po co mu te próbki? Poza tym, to on cały czas czyhał na Evę? On zabił jej niby "ojca"? Bo nie wiem czy dobrze rozumiem... W każdym razie załatwił bibilotekarkę i ochroniarza, a to już mu dożywocie gwarantuje. Mam nadzieję, że pójdzie siedzieć! Chyba że w Agencji mają inne sposoby na zabójców i zdrajców. Bardzo jestem tego ciekawa.
    No i wrócił Cam! Nareszcie! I to w jaki sposób! Ledwo przybył, a już uratował Evie życie. No dziewczyno... Teraz musisz mu podziękować;D

    Czekam niecierpliwie na nastepny rozdział!:) Mam nadzieję, że bedzie dużo Cam i Evy;D

    A w wolnej chwili zapraszam Cię do siebie na Rozdział 3.2 ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. swietnie ci to wyszło. Jestem zauroczona tym rozdziałem i jest chyba moim ulubionym <3
    nic wiecej nie dodam bo nie moge myślec jestem w takim szoku ze sobie tego nie wyobrażasz. Odwalilas dobry kawał roboty, gratulacje ;)

    Pozdrawiam i całuje,
    Marna [ucieczka-milosci.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  7. <3 świetne :) Rozdział jeden z lepszych. Mnóstwo akcji i to lubię.
    Oczywiście nie mogę doczekać się next. Cam i Evy awwwww ♥
    Pozdrawiam i weny :*
    Aqua
    http://aquasenshi.blogspot.com/2014/04/rozdzia-12.html
    Zapraszam na rozdział 12

    OdpowiedzUsuń
  8. Oooooooo! To wina Oustina?! Frajer. Gość ma nierówno pod sufitem, ale jak się tak rozkoszował jej cierpieniem to miałam przed oczami psychopatę ^-^
    Rozdział pełen wrażeń, aż mnie lekko wmurowało przy czytaniu! Ciekawa jestem skąd ta karteczka taka luźno wysunięta w szafkę... takie rzeczy to Oustin powinien raczej przechowywać pod kluczem :P ale teraz mu się oberwie, jak nic wsadzą go za kraty!
    Oo i Cameron się w końcu pojawił! Jak miło, to ja teraz wyczekuję pięknego love story ^w^
    Oo a jeszcze co do Oustina to ciekawią mnie jego intencje do morderstw. Bo chyba tak sam z siebie ich nie zabijał "na poprawę humoru"? Chociaż czytałam kiedyś o takim pomyleńcu co nawet koty do kominka wrzucał i patrzył jak się palą tak "z nudów" ._.
    Gdzieś Ci się zdarzyło powtórzenie i jakiś mały błąd, ale aktualnie jestem na telefonie i nie mam jak Ci tego pokazać :/ przepraszam jeszcze że tak późno skomentowałam, ale to w ogóle cud, że to teraz robię. Praktycznie cały czas się uczę ._.
    Pozdrawiam! I lecę przeczytać kolejny :>

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie jak zaczęłam czytać ten rozdział pomyślałam: a co jeśli ten Oustin jest tym szalonym kolesiem zabijającym wszystkich po kolei? No i jednak! (no cóż, moja wcześniejsza teoria, że to ojciec Evy została oblana, ale to nieistotne :D) Jestem ciekawa dlaczego dokonywał tych morderstw.
    No i Cam! Masz rację, że to 'wielki powrót Camerona'! Cieszę się, że wrócił. mam nadzieję, że wreszcie będą mogli szczerze porozmawiać. Idę dalej! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. aaaaaaa tak! Cameron wreszcie wrócił! wiedziałam że to nie potrwa długo :D patrz jak szybko nadrabiam :D siis luv <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Rany boskie, co się tutaj dzieje :D Tyle akcji, czytanie jest naprawdę przyjemne. Wybacz, że komentuję dopiero ten rozdział. Z dziesięć przeczytałam już wczoraj na telefonie, w nocy, a teraz czytam na laptopie, więc postanowiłam skomentować :3

    Nie dajesz nam ani chwili wytchnienia. Akcja pędzi jak szalona. Cieszę się, że Cameron wrócił ^^ Jest moją ulubioną postacią :)
    Lecę dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Od zawsze wiedziałam, że nauczyciele wfu to ZŁO. I przynajmniej nie pomyliłam się z tym, że to będzie ktoś ze szkoły. Ha!
    Cameron to wie, jak zrobić wielkie wejście, hihi. Aż boję się pomyśleć, co by było, gdyby się nie pojawił.
    Okej, więc wiemy już kto jest mordercą (mam nadzieję, że go przymkną), ale nie znamy jeszcze jego motywów. Oustin wspomniał o ojcu Evy. W sumie nie zdziwiłabym się, gdyby to on za wszystkim stał, ale o co dokładnie mu chodzi? Skoro Eva miała zostać zlikwidowana?

    OdpowiedzUsuń
  13. A zdawało mi się, że przy tym rozdziale będę jęczeć na okropnego trenera, który zmusza biedną Evę do trenowania. Osobiście nie znoszę wf i gdybym miała tyle ćwiczyć, co Eva, to chyba bym straciła chęci życia xD
    Nawet nie przypuszczałam, że zabójcą okaże się Oustin! Trener! W dodatku wyszło na jaw, że jest niezłym psychopatą... Żeby tak zlizywać krew. Wolę nie myśleć co by było gdyby Cameron się nie pojawił. Cieszę się że wrócił!

    OdpowiedzUsuń