piątek, 4 kwietnia 2014

Ar­tystą jest tyl­ko ten, kto z roz­wiąza­nia pot­ra­fi uczy­nić zagadkę.

Jak dobrze obudzić się w niedzielne popołudnie i poczuć... No właśnie. Poczuć ból każdego mięśnia jaki tylko istnieje.  Spóźniłam się pięć minut. Tylko tyle, ale wystarczająco, żeby można było mnie opieprzyć i kazać przebiec sześć kilometrów jak to zrobił Oustin. A potem jeszcze samoobrona. Kiedyś uwielbiałam zajęcia sportowe. Ale zmieniłam zdanie. To koszmar. 
Jeszcze nie do końca przytomna spojrzałam na Alex, która siedziała już przed laptopem, chichocząc cicho.
- Obudziłam cię? - Spytała odwracając się do mnie z wielkim uśmiechem na ustach. Opadłam z powrotem na poduszki, przymykając oczy.
- Niee... - Jęknęłam przeciągle, co dziewczyna chyba uznała za bardzo śmieszne, bo ponownie zaczęła się śmiać jak wariatka. - Co ci tak do śmiechu? - Spytałam nie rozumiejąc jej entuzjazmu. Chociaż ona zawsze taka była. Cegła mogła by jej spaść na głowę, a ona i tak uznała by to za powód do radości.
- Lionel Russo bardzo chciałby cię poznać... - Pisnęła, ponownie wlepiając oczy w monitor.
- Co!? - Poderwałam się natychmiast z łóżka, wywołując kolejną falę śmiechu mojej współlokatorki.
- Poważnie. Piszę teraz z Ami, a ona chwilowo spotyka się z jego najlepszym kumplem, który powiedział, że Lin chciałby zabrać cię na bal w przyszłym miesiącu. - Alex spojrzała na mnie jakby oczekiwała, że zacznę piszczeć z radości.
- Ale to Japończyk. W dodatku zachowuje się jak dzieciak... - Zaczęłam narzekać, przypomniawszy sobie, jak puszczał samolociki na lekcji matematyki.
- Ale pochodzi z jednej z najzamożniejszych i najstarszych rodzin agentów w historii i dlatego każda dziewczyna chciałaby, żeby to właśnie z nią poszedł na bal. - Przerwała, po czym widząc moją niezbyt entuzjastyczna minę kontynuowała: - I jeśli ty z nim nie pójdziesz, zrobi to Natasha. A to najwredniejsza suka w tej budzie, więc zrób wszystkim przysługę, i zgódź się, kiedy cię zaprosi.
- Skoro jest taki popularny, to czemu chce wybrać się na bal akurat ze mną? - Spytałam podchodząc ostrożnie do szafy, bo każdy ruch bolał jak diabli.
- Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? Podobasz się mu, podobnie jak większości chłopaków ze szkoły. - Urwała na chwilę. - Fakt, nie ma ich wielu, ale w większości to ciacha, w dodatku szczególnie uzdolnieni. - Skończyła, jakby nie rozumiejąc, czemu nie jara mnie ten zaszczyt.
- Mniejsza z tym. Do balu jeszcze mnóstwo czasu, więc nie zajmujmy się tym teraz. - Ucięłam krótko, zamykając się w łazience.
Czułam się o niebo lepiej, po wzięciu długiego, gorącego prysznica. Nałożyłam odżywkę na włosy i ubrałam w jasne dżinsy i siwo czarną koszulkę z myszką miki. Do tego podstawowy makijaż oraz trampki, i musiałam przyznać, że wyglądam niczego sobie. Kiedy weszłam do pokoju, Alex już nie było. Darowałam sobie zejście na obiad, bo właściwie nie byłam głodna. Ruszyłam prosto do biura Margaret, bo chciałam się dowiedzieć, czy są już wyniki badań dziewczyn. Idąc korytarzem cały czas oglądałam się na boki, wypatrując mężczyzny w płaszczu. Powoli chyba popadałam w paranoję. I chociaż doskonale wiedziałam, że  nie mogę wszędzie widzieć zagrożenia, to strach był silniejszy. To idiotyczne.
Zapukałam do drzwi, żeby chwilę potem usłyszeć znajome mruknięcie, które było równoznaczne z Proszę. Otworzyłam drzwi, żeby zobaczyć siedzących w środku Caleba, Bonnie, Margaret oraz Laylę i Chanell.
- Widzę, że chociaż jedna z nas się wyspała. - Mruknęła blondi, bawiąc się swoim kolczykiem. Zignorowałam ją, siadając obok Bonnie, która wyglądała jakby nie spała całą noc.
- Mamy wyniki badań... - Mruknął pod nosem Cal, przeglądając papiery. - Naprawdę nie mam pojęcia, po co ktoś miałby wstrzykiwać ofiarom substancję paraliżującą... - Powiedział jakby do siebie. Czyli o to chodziło. W życiu bym się nie domyśliła, ale pomińmy to. W końcu ja jestem tylko dzieckiem, no nie?
- Za to ja mam pojęcie, że jesteśmy już spóźnione. W życiu nie zdążę przygotować się na dzisiejszą imprezę, jeśli za godzinę nie będę w domu. - Marudziła Chanell.
- No, skoro już nie jesteśmy potrzebne, to chyba się pożegnamy... - Zaczęła Layla, podnosząc się z krzesła.
- Serdecznie dziękuję wam za pomoc. - Powiedziała oficjalnie Margaret, również podnosząc się z krzesła i ściskając rękę brunetki.
- Nie ma za co. Nie zrobiłyśmy tego dla pani, tylko na prośbę Camerona. - powiedziała dziewczyna, kierując się w stronę drzwi.
- Czego nie robi się dla rodziny, prawda Caleb? - Zwróciła się oschle Chanell do blondyna. - Ty dużo wiesz na ten temat. - Dokończyła, wychodząc na korytarz. Bonnie bez słowa wyszła za dziewczynami, zostawiając tylko naszą trójkę.
- Myślisz to samo, co ja? - Spytał po chwili blondyn, spoglądając porozumiewawczo w stronę mojej ciotki.
- Środek silnie toksyczny. Nawet gdyby ofiara się nie wykrwawiła, to i tak wkrótce by zmarła. Maksymalnie po piętnastu minutach. - Powiedziała rzeczowo, po czym zaczęła sprawdzać coś w komputerze.
- Coś mi tu nie gra... - Mruknął Cal, dalej grzebiąc w papierach.
- To niech zacznie. Musimy jak najszybciej się dowiedzieć, po co sprawca wstrzyknął to ofiarom. - Wcięła się Bonnie stając w drzwiach. - Bo póki co, tutaj nie jest bezpiecznie.
- Więc może odwołacie lekcje? - Spytałam ostrożnie Mar, która tylko uśmiechnęła się pod nosem.
- Lekcje będą odbywały się normalnie, ale wzmocnimy ochronę. Odwołując zajęcia, dalibyśmy uczniom powody do niepokoju, a tego trzeba starać się uniknąć. - Powiedziała spoglądając na mnie znad okularów. Zmarszczyłam brwi, zakładając ręce na piersi. - Trzeba mieć na uwadze to, że skoro chciał probówek, to możesz być jego kolejnym celem. - Oświadczyła, przygryzając wargę i dalej mi się przyglądając.
- Czyli co? Teraz oprócz was będzie mnie pilnował jeszcze cały oddział innych agentów? - Spytałam zirytowana.
- Czasami lepiej postawić na jednego, dobrego ochroniarza... - Podsunęła Bonnie spoglądając na Caleba.
- Nie ma mowy! - Krzyknął oburzony. - Już i tak raz go tu sprowadziliśmy. Nie będę robił tego po raz drugi. Poza tym, nawet nie wiesz, jak ciężko jest w ogóle zorganizować jego przyjazd tutaj! - Powiedział patrząc na dziewczynę. Ta jednak machnęła tylko ręką, uśmiechając się złośliwie.
- Na szczęście, to nie ty tu rządzisz... - Zwróciła się do niego, spoglądając błagalnie na Margaret.
Miałam szczerą nadzieję, że rudowłosa jej ulegnie. Czułam ciarki na plecach na samą myśl o tym, że Cam miałby ponownie pojawić się w Agencji. Poza tym czułabym się o wiele bezpieczniej, gdyby on był gdzieś w pobliżu. Myśląc o tym, pogładziłam delikatnie wisiorek z jego inicjałami, wiszący na mojej szyi. Chwilami całkowicie o nim zapominałam.
- Zobaczę, co da się zrobić, ale sama wiesz, ile to kosztuje czasu i cierpliwości... - Powiedziała odwracając wzrok od blondynki. Zauważyłam jednak na jej twarzy cień uśmiechu, ale trwało to nie dłużej niż sekundę.
Ja osobiście w środku skakałam z radości, ale oczywiście nie dałam tego po sobie poznać. Co innego Bonnie. Szczerzyła się, jak Alex dziś rano. Co ich wszystkich napadło na ten śmiech? Ale darowałam sobie uwagi. No, bo w końcu też już chciałam go zobaczyć. I zdrowo opieprzyć za parę spraw. Może nareszcie będę miała okazję?
Późno, ale jest. Obiecałam trochę akcji, ale nie miałam kompletnie pomysłu na ten rozdział i wczoraj wieczorem go kończyłam. Na następny już pomysł jest, ale brakuje czasu, mam nadzieję, że się wyrobie :P Pozdrawiam i zapraszam do komentowania :)
Sekretna 

11 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że czas szybciutko się znajdzie! :>
    Co do rozdziału - Alex taka wesołkowata zupełnie jak ja! I rozumiem ten ból, sama mam zakwasy na udach i ledwo stoję na nogach ;_; mecze kosza są jednak wyczerpujące...
    Jak już wspominałam, lubię Bonnie. Jakoś tak wyszło ;--;
    No to ciekawe jak będzie na balu :3 ale jestem raczej team Cam ;_; a Caleb za bardzo wygodnicki, nie sprowadzi bo za trudne :P
    Rozdział wyszedł świetnie, może nie dzieje się za wiele, ale jest przynajmniej opisane interesująco, a to też ważne C:
    Masę weny, energii i czasu, posyła
    Kwas C:

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm.. Wraca :3 hahah ja tam go lubiee, i ma wrócić, zostać i wogólee. Haha, ja taka marzycielka.
    Czekam nn i życze weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzecia, pierwszy raz, o dziwo, jestem trzecia.
    Taki mam uśmiech na twarzy, że dodam tutaj naprawdę pozytywny komentarz, tak sądzę.
    Na początku chciałabym powiedzieć, że rozdział mimo braku większej akcji, jest naprawdę ciekawy. Same opisy, dialogi, wypowiedzi postaci, sprawiają, że chce się czytać dalej i dalej. Wciąga mimo braku tej adrenaliny.
    Piszesz cudownie, magicznie, bosko, rewelacyjnie i będę to powtarzała pod każdym rozdziałem, więc spodziewam się w tym miejscu szerokiego uśmiechu.
    O, teraz idealnie.
    Dobra, przechodzę do rzeczy...
    Rozpiera mnie dziwna energia na samą myśl, że w następnym rozdziale pojawi się Cameron. Nie wiem co ze mną jest, ale od samego początku naprawdę wstrząsnęła mną ta postać. Pozytywnie oczywiście. Wydaje się być taki tajemniczy i zarazem słodki. Takie dwa oblicza, mieszczące się w jednej twarzy.
    Eva natomiast coraz bardziej mnie intryguje. Z każdym rozdziałem mam o niej lepsze zdanie. Najpierw wydawała mi się zbyt pewna siebie, przez co postać miała nutkę dziecinności, niedojrzałości.
    Natomiast teraz coraz bardziej zaczynam doceniać tę pewność siebie, lecz na plusy.
    Nie cierpię za to Chanell, ale przecież w każdym filmie, opowiadaniu muszą być również ci źli bohaterzy. Bo czym byłoby samo dobro bez zła? Coś przecież musi wygrać lub przegrać.
    Alex jest taka... specyficzna. Wydaje się być pochłonięta chłopakami, nowościami, itd.. a przecież tyle się dzieje dookoła. W każdym razie jest okej.
    Jednak Chanell nie ścierpię. Oburza mnie jej zachowanie. Jest karygodne.
    .
    Powiem jedno - zakochałam się w Twoim blogu. O tak, to najlepsze określenie.
    Obyś znalazła czas na napisanie następnego rozdziału. Przekazuję ci duchowe wsparcie i porządnego kopa na pozytywną energię.
    Życzę weny.
    Buziaki :*
    ~ RebelliousAngel

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się ;)
    Rozdział mimo, że króciutki naprawdę wciąga. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam czytać i kiedy skończyłam, więc zrobiłam to od nowa. Bardzo polubiłam Evę, być może dlatego, że nie jest jeszcze zbyt pewna siebie, ale jestem pewna, że z czasem się wyrobi, a po drugie, że z każdym kolejnym rozdziałem jej postać coraz bardziej mnie intyguje i zaciekawia. Mam nadzieję, że kolejny rozdział prędko się pojawi, ponieważ aż mnie ciekawość zżera jak poprowadzisz to dalej.
    Pozdrawiam.
    Ever

    [http://atramentowe-serca.blogspot.com/]

    OdpowiedzUsuń
  5. Oho powoli znowu zaczyna sie dziać, taką niecierpliwością czekam aż Cam wróci i bedzie z Evą
    Na Aniola tak bardzo chce tego, ale to chyba dlatego, że czytam Dary Aniola u brakuje mi tam jakiegos romansu ktory bedzie. No jakby nie było Jace z Clary romansują i to pożądnie, ale chce zobaczyć jak Ty to zrobisz, mam nadzieje, że nie Spartakusa tego xd
    Dobra koniec nie moge myślec.
    Za błędy przepraszam, ale nadal na telefonie jestem moj laptop sie popsuł eh....
    Ściskam i całuje,
    Marna [ucieczka-milosci.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. No i jestem i tu. Rozdział cudny, chodź rzeczywiście akcji nie ma xD Ale nie będę się czepiać, bo wyszedł na prawdę ciekawie. I... Cam wróci! Znaczy mam nadzieję, że nie wywiniesz nic takiego i nie odwołasz tego xP Dodam jeszcze - no pięknie. Bo wszyscy chłopcy z agencji podkochują się w Evie, jeśli to prawda xD Dobra. To jeszcze raz cię chwalę i czekam na więcej ;)
    Pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem czemu, ale coś mi się ten Oustin nie podoba. Nie było o nim wiele, ale wydaje mi się dziwny. Poza tym kto normalny każe przebiec 6km od tak, za pierwszym razem? Chyba świr jakiś!
    Co do balu, wątpię, żeby Ev poszła z tym Japończykiem. A nawet jeśli to na pewno nie będzie się z nim dobrze bawić. Pójście z kimś tylko dlatego, żeby ktoś inny z nim nie poszedł i by utrzeć nosa na pewno się dobrze nie skończy. Poza tym jest Cam:D Mam nadzieję, że pojawi się już niedługo!

    No i najważniejsza sprawa.. ta trucizna. Po co? Może ofiary widziały twarz sprawcy i chciał się ubezpieczyć jakoś? Dlatego wstrzyknął truciznę by mieć pewność, że nie przeżyją i go nie wydadzą? Tak czy inaczej, na pewno jest to ktoś z ich bliskiego otoczenia. I chyba to jest najgorsze;/
    Tylko nie rozumiem dlaczego Eva ma niby być nastepnym celem... Przecież nie wie gdzie są probówki itp. Ewentualnie dlatego, że była na miejscu zbrodni. Ale przecież nie widziała twarzy... Lecę do nastepnego;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Już nie mogę doczekać się powrotu Cama. Ostatnio jakoś tak mało go.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten cytat w tytule rozdziału ujął mnie za serce. Jest przepiękny! <3
    Nie dziwię się, że Eva ma już po dziurki w nosie tych treningów. sama nie cierpię wf, więc wiem co to znaczy zmęczenie po nim :D a więc to środek paraliżujący, nie spodziewałam się. no i czy ktoś tu jest zdrajcą?
    O, Bonnie, idealny pomysł! Sprowadźcie Camerona jako ochroniarza Evy! mi się to podoba!
    Jestem ciekawa jeszcze tego balu i z kim pójdzie Eva. W duchu trzymam kciuki, że pójdzie jednak z Camem, a nie z tym Japończykiem, ale zobaczymy!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak ja nie cierpię wfu! Biedna Eva, prędzej umarłabym na bieżni niż przebiegłabym te 6 km. Uuu, Alex sfatająca Evę xD Szczerze mówiąc, wątpię, żeby poszła z tym Japończykiem, skoro wraca Cam (jej!). Choć może kto wie... W końcu nie od razu wszystko musi się między nimi układać? Może akurat w dzień balu się pokłócą albo coś?
    No i o co chodzi z tą trucizną? Dlaczego sprawca wstrzyknął ją swoim ofiarom? Może chodziło o jakieś testy?

    OdpowiedzUsuń
  11. O co chodzi z tą trucizną? Nie wiem do czego to wszystko zmierza, ale coś mi się wydaje, że nie wróży to niczego dobrego. Haha, Alex jako swatka haha. Nie dziwię się, że Eva nie podchodzi do tego entuzjastycznie. W końcu ciągle gdzieś w jej sercu śpiewa Cameron. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że będzie możliwy jego powrót! Ahh...
    Szkoda, że siostry nie zostają na dłużej... Ale wraca Cam! Już nie mogę się go doczekać ;D

    OdpowiedzUsuń