Jechaliśmy w
całkowitym milczeniu już od ponad pół godziny. Po tym wszystkim
co mi powiedziała Loca, nie mogłam tak po prostu udawać, że nic
się nie stało. I jeszcze to wszystko, czego Cam dokonał w
agencji...Koszmar. Nie podobało mi się, jak Margaret potraktowała
jego i mnie, ale mimo wszystko nie chciałam, żeby kobiecie stała
się aż taka krzywda. Miałam tylko nadzieję, ze ktoś ją znajdzie
i jej pomoże. Cam zachował się okropnie. Nie znałam go od tej strony, ale czułam, ze muszę z nim jechać. Zwłaszcza po tym,
czego dowiedziałam się od jego przyjaciółki. Miałam ochotę go
porządnie opierdzielić.
Cam zaparkował
samochód
przed niedużym domkiem jednorodzinnym. Ciemnozielony dach ślicznie
komponował się z limonkową elewacją. Po obu stronach prowadzącej
do domu żwirowej ścieżki, posadzone były kwiaty i trawy ozdobne.
Zamiast ogrodzenia rósł wysoki żywopłot. Za domkiem stała
nieduża altana otoczona krzakami róż a obok był grill z kamienia.
-Mogłabyś coś
powiedzieć?-Odezwał się w końcu brunet, spoglądając na mnie.-To
twoje milczenie jest gorsze niż jakikolwiek opieprz, wiesz?-Spytał
z nutką rozbawienia w głosie.
-Więc ci się
należy.-Westchnęłam głośno.-Okłamałeś mnie.
-Z czym niby?- Zwrócił się w
moja stronę z irytacją.-Przekazałem ci tyle informacji, ile
mogłem, ale zrozum.-Westchnął głośno jakby szukając
odpowiednich słów.-W agencji byliśmy ciągle na podsłuchu. Cały
czas, nawet w mieszkaniu Caleba. Wszędzie. Nie ufali mi, z resztą
wcale się nie dziwię. Nie mogłem ci więcej powiedzieć.-Spojrzałam
się na niego.
-Ale mogłeś wspomnieć, ze masz
dziecko.-Warknęłam ze złością. To irytował mnie
najbardziej. Chyba takie rzeczy powinno się sobie mówić kiedy jest
się w związku, no nie?
-Poprawka: Miałem dziecko.
Tristan też miał. I oboje nie żyją. A zgadnij, kto ich zabił?
Twoja ciotka i jej pomagierzy. I uwierz mi, ze trochę kosztowało
mnie, żeby się po tym pozbierać, więc jeśli mogłabyś tego
teraz nie rozdrapywać.-Zakrył głowę kapturem jakby to miało
odizolować go od problemów. Dobra, przyznaję, myślałam że to
dziecko żyje i teraz miałam wyrzuty sumienia, ze o nim wspomniałam,
ale chyba miałam prawo wiedzieć.
-Przepraszam.-Przyznałam w
końcu.-Myślałam, że ono żyje.
-Isobell.-Spojrzał na
mnie.-Miała na imię Isobell. I była moim małym oczkiem w głowie.
Fakt, to była wpadka i na początku wcale jej nie chciałem, ale jej
matka chciała poddać się aborcji a na to nie mogłem się zgodzić.I
kiedy agenci ich znaleźli...Miała cztery latka, rozumiesz? A Kieran
niecałe osiem. Dobrze tylko, że załatwili to za pomocą zastrzyku,
a nie rozstrzelali ich. A zabili ich dlatego, że mieli takie zdolności jak my i mogli w przyszłości stanowić zagrożenie.
-Nie musisz o tym
mówić...-Zaczęłam cicho.
-Owszem, muszę.-Przyznał.-Należy
ci się to. I prawda o wszystkim innym też. I obiecuję, że
wszystko ci wyjaśnię, o ile będę w stanie.Nie chcę...Nie muszę
mieć przed tobą tajemnic. Tym bardziej, ze należą ci się jakieś
wyjaśnienia.-Popatrzył na mnie i zagryzł wargę.-Wiem, że to co
dzisiaj zobaczyłaś wydaje ci się okrutne i bestialskie. I takie
jest, nie zaprzeczam. Ale...Uwierz mi, że gdyby ktoś urządził
masową egzekucję agentów, to kupiłbym bilet w pierwszym rzędzie
i śmiał się z nich, zajadając popcorn.-Wyszczerzył się szeroko a
ja od razu dostałam gęsiej skórki.
-A co wy tu robicie?-Ktoś
otworzył nagle drzwi od strony Cama.-Aaa, spoko. Myślałem, ze coś
ciekawszego.-Odezwał się błękitnooki blondyn zaglądający do
środka.-Domi woła na kolację, ale jak nie chcecie, to mogę zjeść
wasze porcje.- Uśmiechnął się krzywo.
-Nie ma mowy.-Odciął się Cam.-
Wystarczy, ze w pudle przez ciebie nie dojadałem.-Wypchnął
blondyna z samochodu. Wysiadłam z czerwonego ferrari i chwytając
rękę Cama ruszyłam za nim do środka.
Przeszliśmy przez mały korytarz
kierując się w stronę salonu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Jedna ściana była czarna, dwie białe a jedna oszklona. Rolety w
biało czarne wzorki były rozsunięte, dzięki czemu w dzień do
pomieszczenia wpadało dużo światła. Teraz już był wieczór,
więc paliły się lampy wiszące na ścianach. Na szafce po lewej
stał telewizor plazmowy a po przeciwnej stronie na czarnej komodzie
poustawiane były mniejsze i większe zdjęcia, wszystkie w takich
samych białych ramkach. Na ogromnym stole przede mną stał ogromny
czarny wazon z białymi Liliami otoczony najróżniejszym jedzeniem.
Zauważyłam, ze Luna kręci się między krzesłami, więc wzięłam
ją na ręce siadając na skórzanej sofie.
-To twój dom?-Spytałam w końcu
spoglądając na siadającego przy stole Cama. Dziwnie się czułam
w otoczeniu tych wszystkich osób, z których znałam tylko Camerona,
bo Caleb gdzieś wybył.
-No coś ty!- Przysiadła się do
mnie uśmiechnięta Loca z talerzem pełnym kanapek-To domek Chanell
i Layli, ale teraz obie wyjechały.-Mruknęła z pełnymi ustami.
-My mieszkamy na obrzeżach
miasta.-Zaczął tłumaczyć Cam grzebiąc widelcem w talerzu.
-Tak normalnie sobie mieszkacie?-wpatrywałam się w niego jak głupia.
-Mamy trzy azyle, do których agenci nie mają wstępu.-Uśmiechnął się widząc moją minę.-Oni też mają swoje rodziny, a póki nie robią nalotów na nasze domy, my nie odzywamy się do nich.
-Tak normalnie sobie mieszkacie?-wpatrywałam się w niego jak głupia.
-Mamy trzy azyle, do których agenci nie mają wstępu.-Uśmiechnął się widząc moją minę.-Oni też mają swoje rodziny, a póki nie robią nalotów na nasze domy, my nie odzywamy się do nich.
-Nie uważasz, ze to trochę nie
fair, że swoim siostrom kupiłeś dom w centrum Los Angeles który
swoją drogą musiał kosztować fortunę, a mi kazałeś wychowywać
się w siedemdziesięciometrowym mieszkaniu na jakimś
zadupiu?-Spytałam udając urażoną. Chyba nie spodziewał się po
mnie takich słów, bo szerzej otworzył oczy jakby nie wiedząc, co
powiedzieć. Usłyszałam śmiechy dobiegające z kuchni.
-No, słuchamy, panie
Parker. Tłumacz się.-Rocket weszła do salonu niosąc gorącą kawę i wodę w
wysokiej szklance.
-Bo...-Zaczął chłopak
nieporadnie.-Bo nie chciałem, żebyś rzucała się w oczy. Miałaś
być przeciętna.-Odpowiedział dyplomatycznie i upił łyk kawy
podanej mu przez dziewczynę.
-Ale ja równie dobrze mogłabym
nie rzucać się w oczy w jakimś przytulnym domku z basenem w
centrum Warszawy.-Uśmiechnęłam się chytrze a Rocket po raz
kolejny wybuchła śmiechem spoglądając na mnie.
-Już mi się zaczynasz podobać,
wiesz?-Spytał Xander wchodząc do pokoju, a zaraz za nim przyszedł
Domein. We trzech z Camem wyglądali jak klony. I przywodzili na myśl
jakieś postaci z bajki, tylko nie mogłam skojarzyć z jakiej...
Ziewnęłam głośno zakrywając
usta dłonią. Domein sprzątał po kolacji. Swoją drogą, ten
chłopak był co najmniej dziwny. Miał pomalowane na czarno paznokcie
i lekki makijaż, a przez swoje podobieństwo do Cama trochę mnie
śmieszył. Wyobraziłam sobie warkoczykowatego z pomalowanymi
rzęsami i to nie było przyjemne wyobrażenie. Z góry zbiegł ten
blondynek, którego imienia nie kojarzyłam. Objął trzymającego w
rękach talerze Domeina i ucałował go w policzek zjeżdżając
dłońmi w stronę jego rozporka. Wytrzeszczyłam oczy nie
zauważając że Cam podszedł do mnie z tyłu i oparł się o sofę.
-Śpiąca?-Spytał. Czułam jego
oddech tuż przy swoim policzku. Pokiwałam głową drapiąc siedzącą
mi na kolanach Lunę.
-Zajmujecie pokój Layli.-Poinformował nas blondyn, nadal trzymając w objęciach brata
Camerona. Zamurowało mnie i czarnooki chyba zauważył, że jestem
spięta, ale bez słowa poprowadził mnie po schodach.
Otworzył drzwi wpuszczając mnie
pierwszą do jasnego pokoju. Na biurku przy oknie stał laptop w
otoczeniu masy papierów, a przy nim ogromna, dwudrzwiowa biała
drewniana szafa. Naprzeciwko drzwi prawdopodobnie prowadzące do łazienki i sporych rozmiarów łóżko. Ale tylko jedno. Na
białej pościeli leżało kila ręczników i dwie kosmetyczki.
-Zajmujesz łazienkę
pierwsza?-Spytał Cam biorąc część ręczników. Puściłam
szczeniaka na podłogę, a ten od razu zabrał się za gryzienie
dywanu. Miejmy nadzieję, że Layla lubi zwierzęta i nie pogniewa
się za jego zniszczenie .-Ej, co jest?-Spytał w końcu biorąc mnie
na kolana. Miałam gęsią skórkę i denerwowałam się, że muszę
spać z nim w jednym łóżku. No bo sorry, ale on był dużo starszy
i taka sytuacja...była trochę krępująca, jakby nie
patrzeć.-Chodzi o to?-wskazał głową na łóżko jakby odgadując
moje myśli.-Mała...-zwrócił moją twarz w swoją stronę.-Nie
zrobię niczego, co nie będzie ci się podobać. Jak chcesz...To
pójdę spać na dół.
-Nie trzeba, tylko...-zaczęłam
się lekko jąkać.-Nic oprócz snu, tak?-zapytałam w końcu.
-Zabolało...-Cam złapał się
ręką za serce z udawanym żalem.-Czyżbym nie był dla ciebie
wystarczająco atrakcyjny?-Dostał ode mnie kuksańca w brzuch, ale
nadal się uśmiechał.-O to się nie martw kotek.-Musnął ustami
moje czoło.-To jak, kto pierwszy zajmuje łazienkę?
Leżałam w łóżku i
przeglądałam jakąś książkę którą zobaczyłam na biurku. Na
sobie miałam luźną koszulkę nike i spodenki pożyczone z szafy Layli. Cam wyszedł z łazienki w samym ręczniku przewiązanym na
biodrach, a ja zaczęłam gapić się na jego klatę niczym
zahipnotyzowana. Miał boskie ciało, aż chciało się przejechać
paluszkami po tym kaloryferku. Otworzył drzwi na korytarz i stanął
w progu.
-Xander, cholera, gdzie są moje
ubrania?-Krzyknął patrząc na dół przez barierkę schodów. Po
chwili rozległy się powolne kroki.
-Z taką laską w łóżku
ubrania nie powinny być ci potrzebne.-Mruknął uśmiechnięty
Xander wręczając mu ciuchy i zaglądając przy okazji do pokoju.
-Dziękuję, dobranoc.-Cameron
wypchnął go z pokoju i zamknął drzwi. Zniknął na chwilę w
łazience, po czym już w spodniach dresowych (ale nadal bez
koszulki, chwalmy pana!) zgasił światło i wszedł do łóżka.
-Cami?-Ostrożnie wzięłam go za
rękę.-Moja mama...Jaka ona była?-Spytałam w końcu. Już dawno
miałam zadać mu to pytanie, ale się bałam, że się zdenerwuje.
-Chodzi ci o charakter, czy
wygląd?-Zaczął bawić się swoimi warkoczykami. O dziwo nawet się
nie spiął, czego bym się nie spodziewała.
-O wszystko. Ogólnie.
Znałeś...kochałeś ją. A ja nie...
-Nie jesteś podobna do
Cornelii.-przerwał mi, ale nie było w tym złości.-Ona była
naturalną blondynką, a ty jesteś szatynką. Miała ledwie metr
sześćdziesiąt wzrostu, a ty jesteś od niej dużo wyższa. I była
krucha. Bardzo krucha i strachliwa, i wiem, ze gdyby zamiast ciebie,
to ona znalazła się w podobnej sytuacji, to z pewnością by się
załamała. Nigdy nie przepadała za Margaret i Maggie, a najlepiej
dogadywała się tylko z Elizabeth. Była skromna i najchętniej
trzymałaby się w cieniu starszych sióstr.-Zamyślił się na
chwilę, jakby nie wiedząc, czy kontynuować temat.-Po tym porwaniu,
kiedy byłą już w ciąży...ona wpadła w depresję, czy coś.
Cięła się, kilka razy próbowała odebrać sobie życie. Stała się
wrakiem człowieka. Widziałem jak dzień w dzień staje przed lustrem
i ze wstydem przyglądała się coraz większemu brzuchowi...
-Nie chciała mnie?-Teraz to ja
przerwałam jemu. Miałam łzy w oczach i zaczęłam żałować, że
w ogóle wspomniałam o matce. Przyciągnął mnie do siebie a ja
ułożyłam się na jego brzuchu, prawie trzęsąc się ze złości i
smutku.
-Nie chciała.-Przyznał w końcu
ze współczuciem.-Uważała, że nosi w sobie potwora, bo byłaś
dzieckiem Zacka.-Przeszył mnie dreszcz na wspomnienie mojego
ojca.-Ale prawda jest zupełnie inna. Sprowadzając na świat ciebie, Zack sam
skazał się na śmierć. Bo masz w sobie siłę, której nie mieli
ani twoja matka, ani ojciec. I kiedy już rozkwitniesz...kiedy
uaktywnią się twoje zdolności, wtedy nikt: Ani ja, ani Margaret,
ani nawet twój ojciec nie będziemy w stanie cię
powstrzymać.-Przycisnął mnie mocniej do siebie i ucałował w
czoło.-Dlatego zabraliśmy cię z agencji. Bo nawet najlepszy agent
nie będzie umiał ci pomóc, kiedy już zaczniesz rozkwitać. Twoje
zdolności będą dużo silniejsze niż moje czy któregokolwiek z
ekipy. Będziesz niezniszczalna, Eva...
Przestawałam powoli płakać, zasypiając wtulona w jego nagi tors.
Oj ja wiem, rozdział miał być wcześniej, ale cóż...Komp nadal nie działa, a ja wstawiam rozdział tylko dlatego, ze miałam go zapisanego na bloggerze i dzisiaj jestem u koleżanki. Cam miał dziecko...nie spodziewałabym się. I masakra, w ogóle ten rozdział jest taki...Normalny. Wielka szczęśliwa rodzina jedząca kolację. Tak być nie może...Ale ja coś wymyślę, żeby im to trochę pokomplikować :) Wasze blogi staram się czytać na bieżąco, a jeśli mam u kogoś zaległości, to postaram się jej jak najszybciej nadrobić. Pozdrawiam i ściskam :*
Sekretna
Super ;)
OdpowiedzUsuńTO JAKIE ONA BEDZIE MIŁA MOCE? ;-;
OdpowiedzUsuńTak bez tej informacji umrę. Rozdział super, jestem ciekawa co będzie dalej. hahaha a ja taka napalona ze oni to zrobia ;-; no nic czekam nn i zyczę weny misia :*
rany, ty nie pisz tak szybko tych rozdziałow bo ja nie nadążam z czytaniem, jeszcze poprzedniego nie przeczytałam, ale już wiem, że Cam żyje ;) hehe
OdpowiedzUsuńHeeej :) Jest, jest, jest, nowy rozdział u Ciebie! :D Cieszę się bardzo, bo uwielbiam tą historię i Cama też, o dziwo, coraz bardziej.
OdpowiedzUsuńTak, masz rację, ten rozdział jest baardzo normalny, ale to dobrze, musi być jakaś odskocznia od tych wszystkich mordów i innych zjawisk. Tamten był traumatyczny, a ten pozwala się wyciszyć. :x
Ok, przechodzę do treści, bo dopiero zaczęłam pisać, a już się staję nielogiczna.
Informacja o tym, że Cam ma, a raczej miał dziecko, nie tylko Evę zszokowała- mnie też. No ale cóż, chłopak ma swój wiek, a różne sytuacje chodzą po ludziach, więc dlaczego nie? Współczuję mu jednak, że jego ''oczko w głowie'' nie żyje, to musiał być dla niego cios, biedny.
Ogólnie, przy tej scenie, gdy zarzucił sobie kaptur na głowę, wyobraziłam sobie to i miał takie zachowanie typowego ''nastolatka'', czyli mimo dojrzałości, drzemie w nim jeszcze nutka chłopaczka.
Sytuacja z Domeinem i tym chłopaczkiem, o szok, już myślałam, że zacznę czytać o jakiejś scenie erotycznej na oczach wszystkich, a tu masz, rozwiałaś moje wyobrażenia (i dobrze, bo to by było zbyt kontrowersyjne xD).
Co do opowieści Cama, o mamie głównej bohaterki... O rany, nie wiem czy na jego miejscu powiedziałabym jej prawdę. To straszne, gdy ktoś dowiaduje się, że tak naprawdę nigdy nie był tym chcianym i od początku rozkwitania w brzuszku, kochanym dzieckiem. Teraz Eva pewnie będzie miała do niej taki swój wewnętrzny żal, a tak mogłaby ją normalnie wspominać. Chociaż z drugiej strony może i lepiej, że powiedział jej prawdę. Przynajmniej jest szczery i bezpośredni.
I na koniec jeszcze napiszę, że jestem pewna, że Eva+Cam to będzie ostry sex, haha! (sorry, musiałam xD ostatnio mam jakąś manie na erotyki, robię się zboczona :x)
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział, bo czytanie Twojego opowiadania to dla mnie naprawdę duża przyjemność. :>
fatal--love.blogspot.com
ściskam i przesyłam buziaki, miłego wieczoru/dnia (w zależności od pory, w której przeczysz mój komentarz) :>
Uff, jak tak szybko będziesz dodawać rozdziały to ja nie narobię na klawiaturę ;). A swoją drogą, wiedziałam! Znaczy, nie wiedziałam, ale dziękuję ;). Za to, że jednak go nie uśmierciłaś, bo wtedy to ja nie wiem, co bym ci zrobiła. Bez mojego kochanego Cama, który wygląda jak ósmy cud świata to nie byłoby to samo. I wiesz, ja się gubię w tym twoim opowiadaniu. Tu jest tyle barwnych postaci, tyle opisów, dialogów - jest nad czym myśleć. I jeszcze teraz z mocą Evy, która zacznie się uaktywniać. O ho ho, to się będzie działo! Aż się doczekać nie mogę!
OdpowiedzUsuńRozbawiła mnie sytuacja z łóżkiem. To tak go strasznie kocha, a boi się z nim sypiać? No pękam ze śmiechu ;)
I ta sytuacja w agencji, jak oni ich wszystkich okrutnie potraktowali, wrrr! Tu postrzał w kolana, tu rozdarcie od żeber do brzucha, fuj! Obrzydlistwo! nie mogłam tego czytać, bo się krzywiłam z obrzydzenia. Tak to jest, jak sobie takie rzeczy wyobrażam.
I jeszcze ta krótka historia o dzieciach Cama. Boże, zabili je? Tak po prostu? No masakra! Zero współczucia?
Rany, jak ty mi takie odcinki będziesz serwować, to ja nie wyrobię z emocjami ;)
Czekam na więcej i oby twój lapek się naprawił
kolacja-z-wampirem
I jeszcze jedno: jak pisałaś o Bracie Cama i tego drugiego kolesia geja to wyobraziłam sobie Billa z Th ;0 Haha takie tam mhroczne skojarzonko ;)
UsuńRobią mi się tutaj zaległości. W każdym razie zacznę od komentarza wstawionego zdjęcia (jak zwykle) i jakoś niespecjalnie mi się podoba, jak Phoebe tu wyszła.
OdpowiedzUsuńNo ale co tam zdjęcie, skoro kolejny rozdział bardzo fajny ;)
"Uważała, że nosi w sobie potwora" - jedno z najstraszniejszych zdań, jakie kiedykolwiek czytałam.
Pozdrawiam, love-fun-soul.blogspot.com
No no no, jestem w szoku. Nie sądziłam, że Eva będzie tak silna, że będzie niezniszczalna. Taka moc jest dobra, jeżeli działa po dobrej stronie. Mam nadzieję, że nikt nie zrobi z niej maszynki do zabijania i ona sama nie stanie się kimś w stylu Cama...
OdpowiedzUsuńW ogóle cieszę się, że ma podobne zdanie do mnie, że ta sytuacja, która zaszła nią wstrząsnęła. To znaczy, że ma dobre serce i nie jest tak wypełniona nienawiścią jak Cam. A co do niego wciąż mam mieszane uczucia. Niby jest wrażliwy, a stwierdzam to po jego stosunku do dziecka i całej trosce nad Evą, ale z drugiej strony bezlitosny. Tekst o tym, że gdyby zrobili rzeź agentów to on by ją ze śmiechem oglądał, wbił mnie w siedzenie. Jego naprawdę nie rusza śmierć! Strasznie u mnie tym minusuje, bo się okazuje, że jest facetem bez uczuć. Ale muszę go pochwalić za to, że nie chce do niczego zmuszać Evy. Mimo spania na jednym łóżku, nie ma zamiaru się do niej dobierać i to mi się podoba. Miejmy nadzieję, że jakoś uda mu się zaplusować;D
E tam... wcale nie taki normalny. Ja bym go tak nie nazwała. Cam miał dzidziusia - o jejku. Ogółem może rzeczywiście nie dział się zbyt wiele, ale i tak mi się podobało. Za dużo słodyczy xD Tak więc gdy tylko znajdę kolejne 5 minut przeczytam kolejny rozdział, a teraz pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA! Pytaąłś jeszcze, czy już mam pomysł na tego bloga, co go będę pisać po Marci i Johnnym. A mam. I nawet jakiś tam począteczek skrobię na boku. Powiem tyle, że startujemy z Londynu z pod numeru 221B Barker Street. Ale wbrew pozorom nie z nazwiskiem Holmes. Bo to będzie o rodzicach Sherlocka. Takich uwspółcześnionych. (Naoglądałam się pięknego serialu i z żalu, ze 2 lata czekać muszę na kolejny sezon musiałam coś wymyślić xD ). Mam nadzieję, że jakoś ua mi się rozwiązać kilka spraw, a potem sprawnie zeswatać Sherry White (mamusie w moim wydaniu) i Jamesa Holmes'a (tatuśka w moim wydaniu). Pewnie pojawi sie też rodzeństwo Holmes, czyli kochani Mycroft i Sherlock <3 Ale, ale. Jeszcze tego nie rozpoczęłam na dobre, a już takie plany xD Na razie tylko takie cuś mam, bo trzeba wpierw skończyć to co się zaczęło - http://sherlockparents.blogspot.com
Pozdrawiam ;)
należy im się chociaż kolacja spokoju. tak fajnie się czyta, jak są w jakiejś normalnej codziennej sytuacji. Haha, Xander jest świetny!
OdpowiedzUsuńAle... Cameron miał dziecko?! Tym też mnie zagięłaś. Ty to potrafisz wymyślić zwroty akcji! eh, szkoda mi go. Jak można zabijać biedne dzieci, które nikomu nic złego nie uczyniły? trzeba być potworem. biedny Cam...
Ale z drugiej strony nie pojmuję jak Cam może mieć aż tak wywalone na zabijanie. Dobrze, że chociaż nie chce zmuszać Evy do niczego. I też dobrze, że Eva nie jest puszczalska :D Pozdrawiam, idę dalej :*
Jak ja tu dawno nie byłam. :(
OdpowiedzUsuńAle już jestem i zamierzam pojawiać się regularnie :)
Zastanawia mnie jakie ona będzie miała moce. Skoro będzie niezniszczalna, uhh. Muszę wiedzieć. :D
Dobra idę dalej czytać.
Zaczynam się poważnie zastanawiać, jakie moce będzie miała Eva. Skoro ma być taka wielce potężna... ech...
OdpowiedzUsuńTen rozdział mi się spodobał. Co prawda nie było w nim akcji, ale był słodki... zwłaszcza końcówka. Mówiłam już, że ubóstwiam Camerona? Jak nie to teraz mówię :P
Pozdro ;)
Heh, dobrze że Eva podziela moje zdanie. To znaczy, że nie wszystko jest jej tak obojętne. Ale to że Cam miał dziecko... Ciągle zapominam, że jest stary xD. Nie rozumiem postępowania ciotki Evy. Przecież jakby wyszkoliła te dzieci tak jak chcieli to zrobić z Evą to na pewno nie stanowiłoby takiego zagrożenia. Wystarczyłoby porządne pranie mózgu. Oczywiście, Cam cierpiałby tak czy siak, ale jednak...
OdpowiedzUsuńZ Parkerami Eva na pewno będzie miała ciekawie. W ogóle zastanawia mnie, jak oni się tam dogadują - każdy od innej matki. W sensie czy nie kłócą się czasem, czyja mama jest lepsza albo którą wolał ich tatuś i takie tam xD
Cześć, potwornie przepraszam za tak długą nieobecność. Ostatnio miałam tyle roboty, że odstawiłam blogosferę na dobry miesiąc i niestety tak wyszło :( Obiecuje poprawę :D
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest wyjątkowo sielankowy. Wspólny obiadek z rodziną Parkerów. Musze ci powiedzieć, że wciąż zapominam, że Cam ma więcej lat niż wygląda, bo kiedy zobaczyłam dziecko, od razu mi się kabelki złączyły z czystym "a nooo taaak". Nie ogarniam niektórych zachowań twoich postaci. Żeby tak uśmiercić dziecko, tylko dlatego, że może być ono naprawdę potężne? To potworność! Można się starać by wszystko było ułożone na miejscu a nie od razu eliminować zagrożenie, to takie nieludzkie! Aż mi się przykro zrobiło :(
Scena z ręcznikiem - boskaaaa :D Lubię Cama, ciężko zaprzeczyć :D
Na dziś tyle, ale niebawem wracam, pozdrawiam :*
No tak zapomniałam. Ogromnie spodobał mi się dom Parkerów. Świetnie go opisałaś :)
Usuń