wtorek, 22 lipca 2014

Początki są trud­ne, ale końce jeszcze trudniejsze.

Z perspektywy Kasandry
Zgasiliśmy motory pod niewielkim zbudowanym z drewnianych bali domkiem. Xander podszedł z pękiem kluczy i otworzył drzwi do środka. Weszłam pierwsza a zaraz za mną chłopaki. Do przyjazdu Farella zostało jeszcze trochę czasu więc zdążymy wszystko przygotować.
-Tristan trochę go zaniedbał...-Najstarszy Parker spojrzał na zakurzone drewniane meble. Nic dziwnego, ze zaniedbany. W końcu nie było tu nikogo od ponad pięciu lat.
-No, Kasandra, szmata, woda i do roboty.-Parsknął z kpiną Amir. Rzuciłam mu tylko współczujące spojrzenie.
-Jaka szkoda, że jednak wzięłam ekwipunek dla pięciu osób.-Pomachałam chłopakom torbą przed oczami.
-Ja nie zamierzam myć okien.-Wtrącił Caleb rozglądając się po pomieszczeniu. Uśmiechnęłam się tylko i po piętnastu minutach każdy z chłopaków miał już jakieś zajęcie. Xander po włączeniu prądu ścierał kurze, Cam poszedł skosić trawę, Amir sprzątał kuchnię a Calebowi niestety...Przypadło mycie okien. Rozsiadłam się wygodnie na taborecie (o ile na czymś takim można się wygodnie rozsiąść) i podziwiałam chłopaków w akcji. Miałam szczerą chęć ich nagrać.
-A ty co, nie zamierzasz pomóc?-Amir stanął na przeciwko mnie ze ścierką w ręku. Wywróciłam oczami.
-Ja tu jestem w celach rekreacyjnych.-Uśmiechnęłam się szeroko. Brunet zniknął gdzieś aby po chwili wrócić z narzędziami dla mnie. Oburzona poszłam sprzątać łazienkę.
-Xand, jak ty ładnie przecierasz tę rurkę!-Wtrącił Al-Kadi patrząc na niego kiedy ten akurat wycierał ściereczką pionową rurkę. Miałam skojarzenia, jak na to patrzyłam. Parker tylko oblizał się i cmoknął w jego stronę.
-Założę się, że Cami i tak zrobiłby to lepiej.-Parsknął.-No wiecie, większe doświadczenie.-Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
Do wieczora wszystko było wysprzątane a my siedzieliśmy przy kominku pijąc kawę i gadając na wszystkie możliwe tematy. Telewizor był włączony, ale jakoś nikt za bardzo nie skupiał się na tym co akurat było nadawane. Koło ósmej na podjazd wjechał czarny van. Xander i Cameron wyszli z domu ale ja nie zamierzałam ruszać się ze swojego miejsca. Przytuliłam się jeszcze mocniej do Amira który głaskał mnie ręką po ramieniu. Chłopak wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Calebem. Drzwi ponownie się otworzy i do domu wszedł nasz lider.
-Wchodźcie.-Rzucił przytrzymując drzwi dla wchodzących gości.
W salonie pojawiło się pięcioro ludzi. Jako pierwszy wszedł wysoki Japończyk i skinął nam głową w geście powitania. Wstaliśmy z chłopakami w tym samym momencie, kiedy do salonu wkroczył drugi mężczyzna, tym razem nieco niższy, niebieskooki brunet. Za nimi szła wysoka, dość młoda dziewczyna, całkiem ładna, krótkie włosy miała przefarbowane na czerwono. Za nią z jakąś torbą w ręku wszedł postawny facet. Lekko rudawe włosy miał zmierzwione a na lewym ramieniu kilka tatuaży. Jako ostatni pojawił się sam Michael Farell.
-Witam.-Mężczyzna podszedł do każdego z nas i uścisnął dłoń.
-A to kto?-Amir wskazał w stronę pozostałej trójki. Xander usiadł na drewnianym stole i założywszy ręce na piersi obserwował ich z zaciekawieniem.
-To Mia Faras-Wskazał na dziewczynę.-Nasz najlepszy informatyk. Dalej Lionell Kamyko, nasz technik i Allan Crawford z wydziału badań nad genami ludzkimi. No i Cody Franco, kierownik zespołu. Detektyw z wieloletnim stażem, świetny logistyk.-Pokazał na rudzielca. Ten niechętnie skinął głową, cały czas patrząc uważnie na Xandera.
-Dobrze.-Odezwał się w końcu Cameron, przerywając niezręczną ciszę.-Zakładam, że wy nas już kojarzycie, więc chyba nie ma sensu się przedstawiać.-Uśmiechnął się zachęcająco. Xander i Cody nadal mierzyli się wzrokiem. Młodszy Parker spojrzał na brata i przewrócił oczami. Popatrzył na mnie jakby oczekiwał jakiejś pomocy ale ja nie bardzo wiedziałam, co mam zrobić. Od razu było widać, że Xander i Cody nie przypadli sobie do gustu.
-Nie udawaj debila Cami. Oczywiście, że nas znają. Powiedz szczerze Franco, długo studiowałeś nasze kartoteki zanim przyjąłeś te robotę?-Spojrzał wyzywająco na rudzielca.
-Parę dni.-Odparł chłodno.-I wiem, że po osobie takiej jak ty można się wszystkiego spodziewać.
-No tak...-Odparł z uśmiechem Xander wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. Wyciągnął jednego i podpalił. Wszyscy gapili się to na niego, to na Codyego.-Uwielbiam ludzi którzy osądzają mnie z góry.-Powiedział rozmarzonym głosem zapatrując się gdzieś w przestrzeń.-Naczytają się tych pierdolonych świstków i uważają że znają mnie lepiej, niż ja sam. Nie no, zapowiada się zajebiście, nie sądzisz braciszku?-Spojrzał na Cama.
-Xander, zluzuj...-Odparł ten zakłopotany.-On nie chciał...
-Wiem, co on chciał powiedzieć.-Przerwał mu ostro Starszy.-Wiem o nim wystarczająco dużo.
-Nic o mnie nie wiesz!-Niemal krzyknął Cody. Parker spojrzał na niego i zaśmiał się kpiąco.
-Masz rację, nie wiem. Domyślam się...-Zaczął lustrować mężczyznę od góry do dołu. Przyglądał się całemu jego ciału.-Że jesteś rozwiedziony. Małżeństwo z rozsądku bo była z tobą w ciąży? Zły pomysł. A potem ty oddałeś się pracy udając że nie widzisz jak sprowadza sobie innych mężczyzn pod twoją nieobecność. W końcu miarka się przebrała i wziąłeś z nią rozwód zostając sam z dzieckiem...Córką, jak przypuszczam. Oczko w głowie tatusia. Ale ktoś ci ją odebrał w bardzo brutalny sposób...-Zamyślił się na chwilę i uśmiechnął się tajemniczo widząc zakłopotanie mężczyzny.-Zack. I to tylko dlatego zmusiłeś się do współpracy z nami. Chęć odzyskania dziecka, albo zemsty na jego mordercy, czyż nie? Inaczej nigdy nie zniżył byś się do tego, by w ogóle rozmawiać z kimś takim jak ja.-Popatrzył na Codyego z irytacją.-Ale nie masz zamiaru współpracować. Chcesz przejąć kontrolę bo uważasz że ktoś taki jak ja nie może w najmniejszym stopniu ci dorównać.-Zaśmiał się z niezrozumiałych dla mnie powodów.-A teraz chcesz mnie uderzyć, prawda?-Zapytał.
Rudzielec był czerwony na twarzy i zaczynałam się martwić, że za chwilę wybuchnie niczym wulkan. Zamachnął się i uderzył z całej siły Parkera w twarz. Ten nawet nie zrobił uniku. Z jego nosa ciekła krew, kiedy podchodził do agenta. Uniósł ręce do góry w geście poddania się i kiedy był już parę centymetrów od mężczyzny który właśnie wyjął broń, ujął go dwoma rękami i podnosząc do góry rzucił nim o ścianę. Wiszący na niej obraz spadł na ziemię i połamał się na kawałki. Franco upuścił pistolet który poleciał prosto w stronę Mii. Dziewczyna zabezpieczyła broń i schowała za pasek patrząc ze złością na mężczyznę. Xander nachylił się nad nim, kiedy ten próbował wstać.
-A teraz mnie uważnie posłuchaj...-Parker pociągnął go za włosy.-Nigdy nie uderzam pierwszy. Ale jeśli ktoś sam zacznie, wtedy potrafię nie mieć litości. Potraktuj to jako pierwsze i ostatnie ostrzeżenie.-Odrzucił jego głowę po czym otrzepał spodnie podnosząc się i jakby nigdy nic poszedł na górę.
Odetchnęłam z ulgą, że tylko na tym się skończyło. Wolę nie myśleć co by było, gdyby go zabił. Chociaż wtedy pewnie Cameron próbowałby jakoś załagodzić sprawę. Michael podszedł do rudzielca i wyciągnął rękę żeby pomóc mu wstać. Mężczyzna podniósł się a ja dopiero wtedy zauważyłam że zarówno z czoła jak i z policzka leci mu krew. Miał też obtarcie na ręku i chyba coś z nadgarstkiem.
-To ja pójdę po apteczkę...-Westchnęłam idąc do łazienki.
-Nie muszę ci mówić, ze zachowałeś się jak smarkacz?-Zapytał Farell Codyego, kiedy wracałam do salonu. Chwilę potem, kiedy opatrywałam jego rany rozdzwonił się czyjś telefon. Odebrał Michael i rozmawiając z kimś chwilę rozłączył się.-Masz szczęście, ze muszę już wracać. I jeśli jeszcze raz usłyszę o takim twoim wybryku, to przyrzekam, że odsunę cię od sprawy.-Zagroził i pożegnawszy się z nami wyszedł z domu.
-Chodź, zaprowadzę cię do pokoju...-Mruknął w końcu Amir. Cody bez słowa poszedł za nim na górę.
-To jak, opłaca się jeszcze dzisiaj coś zaczynać, czy lepiej poczekać do jutra?-Odezwał się w końcu Lionell, ziewając przeciągle.
-Chyba nawet nie mielibyśmy z czym pracować.-Mruknął Cami pod nosem.-Rocket dopiero jutro przywiezie wszystkie dokumenty. Chyba idę spać, kto ze mną?-Spojrzał po zebranych.
Nie trzeba był długo czekać na chętnych. Chyba wszyscy byli zmęczeni, chociaż właściwie nie wiadomo, czym dokładnie. Ustaliliśmy, że Allan, Lin i Cody zajmą we trzech największy pokój, Xander i Cameron trochę mniejszy na przeciwko ich, a Amir i Caleb ten obok mojego i Mii. Wzięłam szybki prysznic bo mieliśmy tylko dwie łazienki na dziewięć osób co okazało się nieco kłopotliwe. Od razu skierowałam się do naszego pokoju mając nadzieję, że moja współlokatorka nie okaże się zanadto wredna. Znaczy...Zawsze mogłam jej naubliżać bo nigdy nie narzekałam na ubogość słownictwa, ale nie miałam ochoty drzeć z nią kotów już pierwszego dnia. I dobrze, bo dziewczyna okazała się całkiem znośna.
-Nie masz może jakiejś zbędnej koszulki?-Zapytała grzebiąc w swojej torbie.-Chyba zapomniałam wziąć z domu, a nie chce spać w tym.-Wskazała obcisły top sięgający jej tylko do pępka. Wyjrzałam z pokoju i wydarłam się na całe gardło:
-Cami!-Chłopak wyjrzał z łazienki. Chyba właśnie wziął prysznic, bo miał na sobie tylko ręcznik przewiązany na biodrach. Był w trakcie mycia zębów
-No co?-Spytał wyjmując z buzi szczoteczkę do zębów.
-Biorę od ciebie koszulkę do spania.-Oznajmiłam idąc w stronę jego pokoju. Mruknął coś ale nie słuchałam, co. Rozpięłam jego torbę i bez jakiegokolwiek wstydu zaczęłam w niej grzebać. Bluza, spodnie...Prezerwatywy...Schowałam sobie do kieszeni. Evy tu nie ma, i tak na nic by mu się nie przydały. Wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam wielką błękitną koszulkę Nike. Szybko wepchnęłam do torby poskładane wcześniej ciuchy i wyszłam z pokoju. Rzuciłam ubranie w siedzącą na rozesłanym już łóżku Mii.
-Nie będzie zły, że biorę jego ciuchy?-Spytała patrząc niepewnie na koszulkę. Parsknęłam śmiechem.
-Odkąd pamiętam zabieram mu ubrania i jakoś nigdy nie narzekał.-Westchnęłam kładąc się obok. Miałyśmy jedno łóżko na spółkę. Mi osobiście to nie przeszkadzało, ale nie byłam pewna czy jej też. Dziewczyna szybko się przebrała i położyła po drugiej stronie, wyciągając z torby laptop.-Ciebie to tylko z Xanderem spiknąć, wiesz?-Spytałam kiedy zapatrzyła się w ekran.
Chwilę potem do pokoju wszedł Amir w samych spodniach od dresu. Miał ładnie wyrzeźbione ciałko i lubił je pokazywać, zupełnie jak Cameron. W sumie to ci dwaj świetnie się dobrali. Lubili jeździć na deskach, mieli podobny styl ubierania się i podejście do życia. Obaj się ścigali i uważali się za ideały. Chwilami cholernie mnie irytowało to, że Amir potrafi przez piętnaście minut stać przed lustrem i prawic sobie komplementy, ale zawsze potrafiłam sobie z tym odpowiednio poradzić.
-Ja pierdzielę, dwie panie w łóżku...Chyba zawołam Camerona, co powiecie na czworokącik?-Spytał kładąc się między mną a Mią. Dziewczyna odsunęła się od razu. Jak na komendę do pokoju wparował Cami, również prezentując swój śliczny kaloryferek.
-Wpadłem powiedzieć dobranoc.-Usiadł mi na kolana. Spróbowałam go jakoś zrzucić, ale był silniejszy.
-Spadaj tłuściochu...-Warknęłam.-Przytyłeś ostatnio.-Chłopak spojrzał na mnie oburzony.
Usiadł okrakiem na moich udach i nachylił się nade mną. Oboje wiedzieliśmy, że między nami nigdy nie mogłoby do czegokolwiek dojść, ale to było po prostu zabawne. Spojrzał na mnie tymi czarnymi jak węgle oczami i cmoknął w nos.
-Nie myśl sobie, że się nią z tobą podzielę,-Amir zepchnął Parkera na podłogę, co u mnie wywołało falę śmiechu.
-Moglibyście już iść, chcę spać.-Wtrąciła chłodno Mia, patrząc na nas niepewnie. Amir zszedł z łózka i pomógł Parkerowi się podnieść.
-No racja, sorry. To dobranoc.-Ucałował mnie w policzek i wyszedł z pokoju gasząc światło.
Dziewczyna odwróciła się plecami do mnie, więc ja zrobiłam to samo. Przez okno wpadało jasne światło księżyca. Leżałyśmy odwrócone do siebie plecami a ja modliłam się, żeby jutro chłopaki przywieźli więcej mebli, żebyśmy mogły spać oddzielnie. Normalnie mogłabym spać z całą ekipą w jednym łóżku, (co byłoby możliwe chyba tylko u Cama, bo nikt nie ma tak dużego łóżka) ale ta dziewczyna wydawała mi się jakaś dziwna. Zasypiałam już, kiedy odezwała się niepewnie:
-Oni naprawdę cię porwali?-Usłyszałam jej cichy głos. Nadal była odwrócona do mnie plecami. Przewróciłam się na plecy.
-Ja sama z nimi odeszłam. Nikt mnie do niczego nie zmuszał.-Szepnęłam patrząc na drewniany sufit.
-Dlaczego?-Spytała odwracając się do mnie a ja spojrzałam na nią. Oczy miała podpuchnięte, jakby płakała.
-Bo miałam dość siostry, Rady, tego wszystkiego.-Zamyśliłam się.-Siedem lat temu zmarli nasi rodzice. Moi i Diany. Zostałam z nią sama. Właściwie nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić, więc zaczęłam się ciąć.-Uniosłam do góry nadgarstek ukazując bardzo słabo widoczne, cienkie blizny.-Nie wiedziałam, czemu. Może po prostu nie radziłam sobie z tym wszystkim. Potem doszedł alkohol, narkotyki...Aż w końcu wylądowałam w klubie nocnym jako striptizerka. Tańczyłam w zamian za prochy. To Cameron mnie z tego wyciągnął. A z Amirem zawsze byłam w bliskich relacjach...-Przerwałam na chwilę zdając sobie sprawę że mówię to zupełnie obcej kobiecie. Popatrzyłam na nią ale ona najwyraźniej była zupełnie pochłonięta moja opowieścią. Przyglądała się mi jakby analizowała każde moje słowo.-Dopóki moja siostra się o wszystkim nie dowiedziała. Kategorycznie zakazała mi się z nimi spotykać i załatwiła posadę strażniczki, żeby ciągle mieć mnie na oku. Byłam szczerze zaskoczona, kiedy któregoś razu przywieźli ich razem z resztą nowych, a Diana najwyraźniej się nie zorientowała, że to z nimi kiedyś się kumplowałam. Potem jakoś samo się potoczyło...-Zamilkłam. Tak...Xander znowu by stwierdził, że za dużo gadam. No cóż...Trudno. Dziewczyna nadal patrzyła na mnie sennym wzrokiem.
-I do niczego cię nigdy nie zmuszali?-Spytała ziewając. Parsknęłam śmiechem trochę za głośno.
-Proszę cię. Jeśli ktoś kogoś do czegoś zmuszał, to prędzej ja ich.-Wzięłam do ręki telefon i spojrzałam na wyświetlacz, który wskazywał dwudziestą drugą czternaście.
-Powinnaś powiedzieć to Dianie.-Rzekła jeszcze z przymkniętymi oczami.-Dobranoc.-Odwróciła się z powrotem do okna. Przez chwilę tępo przyglądałam się jej plecom, zastanawiając się nad tym, co powiedziała.
-Dobranoc Mia.-Mruknęłam jeszcze, zanim na dobre odpłynęłam.
Mia Faras, Lionell Kamyko, Allan Crawford i Cody Franco. Tak wyglądają nowe postaci. Jak wam się podobają? Wiem, że ostatnio jest nudno jak na imieninach u ciotki, ale pracuję nad tym i mogę obiecać, że jeszcze trochę i akcja będzie, a to czy ciekawa, to już chyba nie mi oceniać :) Rozdział miał pojawić się jutro, ale wyjeżdżam i będę dopiero 1 sierpnia, tak więc kolejny rozdział dopiero wtedy. Z komentowaniem waszych blogów do tej pory nie wiem, jak będzie. czytać mogę na telefonie, ale komentować wolę na komputerze, także mogę mieć drobne opóźnienie. czekam na wasze opinie w komentarzach, bo coś ostatnio mało się ich robi i życzę miłego czytania :*
Sekretna      

10 komentarzy:

  1. Zakochałam się w Allanie <3. Za taki wygląd dałabym mu potrójne dożywocie ^^"
    Cóż, trochę się zdziwiłam, że Kasandra zrobiła się taka wylewna przy obcej babie... dobrze, że ona też to zauważyła. Ogólnie to ta czerwonowłosa wydaje się być naprawdę miła, mimo że pracuje dla agencji.
    Xandera trochę poniosło, hormony mu buzują jak kobiecie w ciąży, czy co? Mógłby się zachować... och, na miejscu jego dziewczyny dałabym mu szlaban na seks za takie zachowanie xD.
    I nie jest wcale nudno! Czasem dobrze jest zrobić takie spokojniejsze rozdziały, bo inaczej głowa eksploduje od nadmiaru informacji. Mówię serio, już to przerabiałam ;p.
    Nie wiem, gdzie wyjeżdżasz, ale baw się dobrze, korzystaj z wakacji, bo powoli się kończą ;_;
    Pozdrawiam cieplutko,
    Michelle

    [nad-przepascia-marzen]

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej hej, rozdział przeczytam w chwili wolnej, ale już na pewno wiem, że będzie świetny!
    Już nie mogę się doczekać akcji.
    http://lapacze-marzen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku się zastanawiałam, czemu akurat wybrałaś Kasandrę jako narratorkę tego rozdziału, bo uważałam że równie dobrze mógłby być nim Cameron. Potem dopiero doszłam do wniosku, że dobrze zrobiłaś. Ciekawie było się dowiedzieć jak to wszystko wyglądało z perspektywy strażniczki. Fajnie, że dodałaś nowych bohaterów! Najprzystojniejszy jest ten Allan. A Mię (tak się to odmienia? XD) polubiłam.
    Wow, jaki ten Xander jest domyślny. Rozpracował faceta całego od stóp do głów. Też tak bym chciała :D Ale jest także wybuchowy. Dobrze, że nie dobił biedaka. I tak wystarczająco od niego oberwał :D
    Chcę jeszcze dodać, że uwielbiam Twój humor!
    Pozdrawiam i życzę duuużo zapału do pisania oraz niezastąpionej weny <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Helloł! Z góry mówię, że komentuję dwa rozdziały. Zauważyłam, że nie przeczytałam poprzedniego, a Ty wystawiasz już next, więc nie będę ci spamować pod poprzednim tylko wklepię tutaj wszyściutko, ok?
    Ooo, to takie słodkie, że Cami dba o Eve nawet kiedy śpi. Wzruszyłam się, gdy wspomniał o tym, że spał z nią zamiast w swoim łóżku. Ta jego dziwnie „chora” miłość do niej jest naprawdę prze urocza. I cieszę się, że Eva w końcu się obudziła. Naprawdę mi jej brakowało – Cam taki przygaszony chodził. I ta kąpiel. Ah, mieć takiego faceta w wannie, to dopiero coś. Zazdroszę jej, serio. Szkoda tylko, że nic z tego nie wynikło, ale rozumiem, że Eva musi teraz odpoczywać. Zastanawiam się tylko, co będzie, gdy się dowie o niesamowitym pomyśle Xandera, na który oni wszyscy się zgodzili. Podejrzewam, że wpadnie w furię, a potem w paranoję.
    Scena w Skate Parku była dla mnie smutna. Wyobraziłam ją sobie i normalnie czułam, jakby Cam siedział obok, albo to może ja, jakbym siedziała obok niego i słuchała obaw dotyczących deski i tego, czy jeszcze cokolwiek umie. Rzeczywiście sporo czasu minęło odkąd nasz mistrzunio jeździł, ale i tak wiedziałam, że nadal będzie wiedział co i jak. No i się nie pomyliłam. Takich rzeczy się nie zapomina, to jak jazda na rowerze. Chociaż ja tam na desce jeździć nie umiem. Mój brat ma, jeździ. Kiedyś mu ją zwinęłam, ale w celu zjechania na niej po śniegu xD Dodam, że deska na tym ucierpiała hehe.
    No i na koniec Xander i rozmowa przed domem. Rany! Teraz to dopiero zrobiło mi się przykro! Czy oni rzeczywiście chcą to robić? Nie jestem zachwycona tym wariackim pomysłem i trzymam z Rocket, a co! I naprawdę zastanawiam się, czy Domi rzeczywiście sobie poradzi w pudle. W końcu takie chłopaki jak on mają chyba najgorzej.
    Rozdział z perspektywy Kassandry bardzo przypadł mi do gustu. Choć na początku miałam pewne opory do niego, szybko zmieniłam zdanie widząc, jak Kass umiejętnie rozporządza chłopakom robotę w domku. Jakbym widziała siebie i moich dwóch mężczyzn ;D. No i oczywiście wizja zobaczenia Cama bez koszulki, koszącego trawnik przypomina mi pewien kuszący teledysk Call me maybe. Jakoś tak nie mogę się powstrzymać od tej sceny tam i głównego bohatera jako Camerona ;). Nowi bohaterowie są całkiem fajni, przynajmniej dwie postacie już na pierwszy rzut oka są barwne. Podoba mi się Mia – wydaje mi się taką zagubioną kobietą, która nie wie czego chce. No i cholera, nosi mój pseudonim artystyczny, więc chyba mogę ją polubić już z góry, co nie? Natomiast Cody to szatan wcielony. Bez kitu. Parker świetnie go podsumował. Egoistyczny dupek, który myśli, że jest najlepszy. Coś czuję, że owa współpraca tych dwóch nie przyniesie żadnych korzyści. Aha i po co Cameronowi kondony na takim zadupiu, gdzie nie ma jego ślicznej Evy? Hm? Się ja pytam, NO PO CO?
    I na koniec ta historia Kassandry, poruszyła mnie. Wiesz, że nie czytałam pierwszych rozdziałów, dlatego też nie znam wszystkich bohaterów, ale tą notką przybliżyłaś mi przynajmniej opowieść Kass i dochodzę do wniosku, że miała dziewczyna przewalone w życiu. Ta śmierć rodziców, próby cięcia się i okropna siostra. Dobrze, że zostawiła swoje dawne życie w tyle i jest teraz z Amirem i całą resztą.
    Mówisz, że rozdział nudny jak flaki z olejem, a mnie się on bardzo podobał. Nie rozumiem, o co ci chodzi. Trochę sentencji, wspomnień i rozmyślań musi być. Nie zawsze liczy się tylko akcja ;) No, jestem zadowolona, że nadrobiłam u Ciebie i o dziwo komentuję w dniu, w którym wyszedł nowy rozdział. To chyba jakiś cud, nieprawdaż? Widzisz, poprawiam się! Zatem czekam kiedy wrócisz z wakacji ( oby się udały ;D) i hm… chcę więcej Cama i Evy w łóżkowych scenach xD
    Ps. Czy ty to widzisz? Komentarz na całą stronę A4, masakra!

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam! :)

    W tym rozdziale brakuje mi Evy. Chociażby wzmianki o tym, jak się czuje. Jak u niej przechodzi przemiana, czy jej stan się poprawia, czy pogarsza. No i dziwi mnie zachowanie Camerona. Zostawił Evę, bo musiał. Ale zachowuje się swobodnie i jest raczej skory do żartów, co jest dziwne, jeśli wziąć pod uwagę fakt, ze jego dziewczyna właśnie przechodzi przemianę. Spodziewałam się po nim większego zainteresowania, chyba że nie ma tutaj informacji o telefonie do domu, bo rozdział jest pisany z perspektywy Kasandry, a nie Camerona. To jest pewne wyjaśnienie i mam nadzieję, że Cami po prostu nie daje po sobie poznać, ze się martwi.

    Xander zachowywał się nad wyraz grzecznie. Fakt, sprowokował nieco Cody'ego, no ale chłopak się sam o to prosił. Xand po prostu mówił prawdę lub w większości prawdę. No i nie obił mu 'twarzy', czego się po nim nie spodziewałam. Myślałam, ze Xander jest pierwszy do bójki, a tutaj się okazuje, ze jednak potrafi zapanować nad gniewem.

    Nie wiem tylko, co mam sądzić o Mii. Dziewczyna trzyma ich na dystans, ale z drugiej strony znają się zbyt krótko, by każdego obdarzyć całusem w policzek. Myślę, ze Mia może się przekonać do Kasandry zwłaszcza, ze ta podzieliła się swoją życiową historią. Moze to będzie taki punkt zwrotny w ich znajomości? Może Mia będzie chciała ją bardziej poznać?

    Pozdrawiam! :***

    OdpowiedzUsuń
  6. Kasandra jest świetna!
    Zdecydowanie jedna z fajniejszych bohaterek, a jej historia jest bardzo poruszająca.
    Podoba mi się to jak chłopcy jej słuchają *.* To takie słodkie :P
    Nie podobają mi się Ci nowi, którzy mają dołączyć do tej całej tajemniczej akcji.. Nie wydają się godni zaufania!

    OdpowiedzUsuń
  7. Heeej :* W końcu udało mi się znaleźć chwilę na komentarz. Długo się nie pojawiałam, ale na szczęście już jestem.

    No i zaczyna się współpraca między agencją, a chłopakami. :>

    Ale zacznę może od Kasandry. Wydaje mi się, że ma taką przywódczą duszę, potrafi wszystkich poustawiać po kątach, ale to nic złego. Jest bardzo urocza, rozgadana i wydaje się być miła. Myślę, że jest fajną postacią. Mogłabym z chęcią czytać rozdziały z jej perspektywy. :>

    Cała grupa nieźle się przygotowała na przywitanie swoich „gości”. A właśnie… swoją drogą nie spodziewałam się, że oprócz Michaela, ktoś jeszcze będzie z nimi współpracował i to jeszcze na dodatek kobieta.
    Myślę, że mimo tego, że na początku, gdy znalazła się w pokoju razem z Kasandrą, nie wzbudzała we mnie jakiejś większej sympatii, to potem w sumie trochę nadrobiła. Widać, że nie jest wrogo nastawiona i próbowała jakoś zagadać do dziewczyny, była zaciekawiona jej życiem, jakby się martwiła o nią.
    Dobrze, że Kasandra opowiedziała jej swoją historię, ponieważ dzięki temu mogła pokazać, że jednak to towarzystwo – mimo wszystkich zbrodni itp. – nie jest wcale takie złe.

    Akcja z Cody’m rozwaliła mnie wręcz na łopatki. Xander nieźle go prześwietlił, nie spodziewałabym się, że tak łatwo idzie mu interpretowanie życia innych ludzi. Szczerze mówiąc trochę chamsko się zachował mówiąc jego felerny życiorys przy wszystkich, mimo, że odczuł, że Cody ma o nim złe zdanie, bo takich rzeczy po prostu nie powinno się drążyć. Mógł wspomnieć tylko o kawałku jego życia, a resztę zachować dla siebie. Ale przynajmniej pokazał swoją wyższość nad nim. A moment, w którym pozwolił mu się uderzyć… o wow. Nie spodziewałabym się tego, że da mu tak spokojnie to zrobić, ale po raz kolejny Xander wyszedł z sytuacji lepiej, bo załatwił go jeszcze lepszym ciosem. :b
    Dobrze, że Kasandra opatrzyła mu te rany, dobra z niej pani pielęgniarka. :>> A z Xanderem nie wolno zadzierać!! :>

    Swoją drogą ja jestem w szoku, że Ci współpracownicy Farella nie boją się zostać z nimi wszystkimi pod jednym dachem i nie mieć wrażenia, że ich zaraz powybijają. xD Ja bym się raczej bała. :b

    iiii na koniec znów wrócę do Kasandry. Jej relacja z Camem i Amirem jest taka słodka. :> Nie wiem dlaczego, ale tak mi się na myśl nasunęło, że pewnie Mia gdzieś tam w myślach pozazdrościła Kasandrze takiego uroczego pożegnania na dobranoc z chłopakami, dlatego „delikatnie” popędziła ich z pokoju. :b W sumie nie ma się co dziwić, też bym pozazdrościła. :b

    Ok, uciekam już i czekam na kolejny rozdział :* Nie wiem jak będzie z komentarzem, ale czytam na bieżąco. :>

    http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
    buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Powoli, powoli nadchodzi to co nieuniknione. Agenci nie wywarli na mnie złego wrażenia, wręcz przeciwnie ta Mia wydaje mi się trochę zamknięta w sobie, ale dobra. Może nie będzie tak źle jak myślałam. Xander trochę przesadził z tą oceną Cody'ego. Nawet jeśli miał rację, co do jego przeszłości to nie musiał mówić tego na głos i tak się na niego drzeć. Rozumiem, że się wkurzył o tą zbyt pochopną ocenę, ale to był niepotrzebne. Mimo to chyba trafił w czuły punkt, bo skoro tamten zareagował tak ostro to musiało go to zaboleć.

    Jak widać wszyscy mają jakieś osobiste porachunki z Zacem więc zebranie ekipy do walki z nim nie jest chyba zbyt wielkim problemem. Jestem tylko ciekawa czy rzeczywiście ten cały Farell anuluje im wyroki w zamian za pomoc. Ciągle obawiam się, że to może być jedna wielka pułapka albo że to wszystko skończy się tragedią.

    Trochę brakowało mi Evy w tym rozdziale, ale rozumiem, że to nie jej wątek był teraz najważniejszy. Niemniej jestem bardzo ciekawa jak tam radzi sobie z przemianą.

    W wolnej chwili zapraszam na nowy rozdział "Tajemnicy...", który wiele wyjaśnia i wiele ukazuje;)

    Pozdrawiam i ściskam!:*

    OdpowiedzUsuń
  9. Znów jestem późno :/ ale to przez moich rodziców, bo musiałam im z imprezą pomagać.
    Grunt, że rozdział fajny. To jak Xander rzucił tym Codym xD A Mia mnie intryguje. Chciałabym się czegoś o niej dowiedzieć. Ogółem nieźle się zapowiada. Czuje, że będzie się działo.
    A! No i to sprzątanie xD cudo. Xander czyszczący rurę - padłam. Ale Kasamdra dostała toaletę do czyszczenia - współczuję.
    I tęsknię za Evą. Dziewuszka katusze przeżywa i to zdala od ukochanego :c biedna.
    Czekam na więcej.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. No, widzę, że to nie będzie łatwa współpraca, ale szczerze mówiąc nawet się takiej nie spodziewałam. Mię polubiłam. Widać, że nie należy do tych, co na siłę szukali by bójki i w jakiś sposób stara się dogadywać z Kasandrą, nawet jeśli nie jest jakaś śmiała i tak dalej.
    Natomiast nie wiem, co myśleć o tej sytuacji z Xanderem i Codym. Nawet jeśli ten drugi nie myślał zbyt pochlebnie o Xanderze to przecież miał do tego prawo, bo nie słyszał o nim zbyt miłych rzeczy, a Xander nie mógł się spodziewać, że agenci szkoleni do złapania go będą mu się z radości rzucać na szyję, po tym jak zabił kilkanaście osób. A tym, co powiedział tylko go sprowokował. No i mam nadzieję, że niedługo pojawi się i Eva ze swoimi super zdolnościami :)

    OdpowiedzUsuń