środa, 16 lipca 2014

Przy­jaciele słyną z dziw­nych rzeczy. Na przykład z poświęceń. To dla­tego są wyjątkowi.

Z perspektywy Camerona
Leżałem i patrzyłem na śpiącą Evę. Nadal nie mogłem uwierzyć, że po tym wszystkim Xander chce tak po prostu zacząć współpracować z agencją. Ja zawsze wiedziałem, że on jest jakiś dziwny, ale w końcu rodziny się nie wybiera, no nie? Ale w życiu bym nie pomyślał, że pójdzie na coś takiego. Chociaż jak wcześniej o tym rozmawialiśmy, to pomysł nie wydawał się aż taki zły. Może dlatego, że nie myślałem, że Farell pójdzie na taki układ. Do tego Eva. Była czerwona na twarzy i miała gorączkę. Znowu. Parę razy próbowałem ją obudzić, ale spała jak kamień. To wszystko działo się za szybko. Najpierw powinien być ból głowy i słabe samopoczucie. Naprawdę zaczynałem się o nią poważnie niepokoić, chociaż Layla zapewniła, że nie ma się czym martwić. Niby można byłoby wezwać do niej lekarza, ale to i tak by nie pomogło. Bo jak niby miałbym mu wyjaśnić, że dziewczyna właśnie przechodzi przemianę przez którą uaktywnią się jej wyjątkowe zdolności?
Eva przekręciła lekko głowę, otwierając oczy. Uśmiechnąłem się do niej i kamień spadł mi z serca, że w końcu się obudziła.
-Co się ze mną...-Zaczęła szeptać, ale nie dałem jej skończyć.
-Przechodzisz przemianę...-Wziąłem jej gorącą dłoń w swoje. Dziewczyna spróbowała podnieść się nieco na poduszkach, ale zaraz zrezygnowała.-Jesteś osłabiona.-Wyjaśniłem szybko.-I spałaś prawie dwa dni.-Popatrzyła na mnie zdziwiona.-U ciebie to wszystko rozwija się szybciej...Ale to nic złego. Po prostu wcześniej ją przejdziesz i tyle.-Starałem się brzmieć pewnie. Nie miałem zamiaru wspominać jej o ostatnich wydarzeniach, bo to by ją tylko niepotrzebnie zestresowało.-Głodna?-Zapytałem spoglądając na tacę z jedzeniem, którą niedawno przyniósł Domi. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową, a ja pomogłem jej podnieść się do pozycji siedzącej. Położyłem jej tace na kolanach.
-Rosół...Czy tutaj dopiero, kiedy jest się chorym, dostaje się normalne żarcie?-Spytała uśmiechając się lekko.
Położyłem się obok niej wygodnie i obserwowałem, jak je. Dobrze, że przynajmniej apetyt jej dopisywał. Ostatnio i tak okropnie wychudła. W sumie się nie dziwię, miała tyle powodów do stresu, że pewnie nawet nie myślała o jedzeniu. Gorączka jej trochę spadła, więc wpadłem na genialny pomysł.
-Co powiesz na wspólną kąpiel?-Spytałem kiedy oddawała mi pustą tacę. Otworzyła szerzej oczy, rumieniąc się przy tym. W sumie, nie wyglądała już aż tak źle. Wyjąłem z jednej z szafek jakąś bluzkę i szare getry i podszedłem do szafki z bielizną.
-Spadaj stamtąd!-Rzuciła we mnie poduszką ale ja tylko się uśmiechnąłem.
-Dzisiaj będę cię niańczył.-Podszedłem do niej i delikatnie rozwinąłem ją z kołdry. Podałem jej ubrania i wziąłem na ręce. Była lekka jak piórko, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w przekonaniu, że powinna trochę przybrać na wadze.
-Dlaczego idziemy do ciebie?-Spytała cicho, kiedy schodziliśmy po schodach.
-Bo mam większą wannę.-Zaśmiałem się, otwierając nogą drzwi.-Zobacz.-Pokazałem na swoje łóżko, na którym wylegiwał się Radża a na jego brzuchu spokojnie spała Luna. Eva zaśmiała się cicho.
-Mówiłam jej, że jest dla niej za stary. Nie moja wina, że się nie słucha...
-A ja dla ciebie nie jestem?-Spytałem sadzając ją na blacie przy umywalce. Zacząłem napuszczać wody do ogromnej wanny i pomogłem jej się rozebrać.
-Jesteś i to dużo.-Mruknęła kiedy przenosiłem ją do wanny. Rozebrałem się i usiadłem na małej ławeczce obok Evy. Woda sięgała jej do piersi a mi do połowy brzucha. Była cała czerwona i przez chwilę zastanawiałem się, czy to nie przez gorączkę.
-Więc gdybym wyglądał na te trzydzieści dwa...-Spojrzała na mnie marszcząc brwi.-No dobra...Trzydzieści osiem...-Powiedziałem przełykając ślinę.-To nie zwróciłabyś na mnie uwagi?-Patrzyłem jak marszczy nosek, jak zawsze kiedy się nad czymś mocno zastanawia.
-Pewnie nie w ten sposób.-Tym razem to ja spojrzałem na nią z uwagą.-No wiesz...Szesnastolatka inaczej patrzy na faceta wyglądającego na dwadzieścia lat niż na takiego, który mógłby być jej ojcem.
-Czyli chodzi o wygląd?-Poczułem się nieco urażony.
-Nie...Bo ty nie zachowujesz się jak czterdziestolatek...
-Trzydziesto ośmio!-Upomniałem ją, ochlapując przy tym wodą. Nie pozwolę komuś zawyżać mojego wieku. Już i tak ubolewam nad nim, odkąd zaczął mieć trójkę z przodu.
-No dobrze...Trzydziesto ośmio.-Sprostowała.-Zachowujesz się czasami jeszcze gorzej niż dzieciak.-Objąłem ja i pocałowałem w policzek.
Miałem na nią taką cholerną ochotę i powoli zaczynałem żałować że jej to zaproponowałem. Cały czas powtarzałem sobie w myślach że nie mogę naciskać, że jest zmęczona i teraz powinienem dbać o jej wygodę a nie spełniać swoje zachcianki. Tym bardziej takie. Ale to było takie trudne. Patrzeć na nią i móc zadowolić się jedynie pocałunkami. Chciałem jej całej tylko dla siebie. Cały czas. Ostatnio nawet nie sypiałem u siebie tylko u niej żeby tylko móc patrzeć na nią kiedy śpi. Pocałowałem ją lekko a ona odwzajemniła gest. Pociągnęła mnie za warkoczyki i objęła za szyję. Nasze ciała ocierały się o siebie a ja przyłapałem się na tym, że mruczę cicho tuż przy jej uchu. Chyba w ostatniej chwili się ocknąłem i ucałowałem ją tylko w czoło. Po kąpieli (która trwała zdecydowanie za krótko) usadowiliśmy się wygonie w moim łóżku z zamiarem obejrzenia jakiegoś filmu.
-Co oglądamy?-Spytałem Przeglądając filmy.
-Byle nie romans!-Wykrzyknęliśmy niemal równocześnie.
-Po romansach mnie mdli...-Eva przykryła się szczelniej kołdrą.-Może horror?
-Na twoje zszargane nerwy?-Uśmiechnąłem się krzywo.-Nie myślę, żeby to był dobry pomysł.
-Moje nerwy są zszargane głównie przez twoje wyczyny na drodze i wielkiego stwora który nie wiedzieć czemu, romansuje z moją małą Luną.-Zaśmiałem się głośno kiedy mówiła to takim oskarżycielskim tonem.
Kiedy tylko zaczęliśmy oglądać, do pokoju cicho zapukał Domi.
-Sorry, że przeszkadzam, ale nie radzimy sobie bez Cama. Wypuścisz go na chwilę?-Odezwał się nieśmiało. Eva pokiwała głową i zmarszczyła brwi.
-A mam jakiś wybór?-Ucałowałem ją szybko i wyszedłem z pokoju. W jej stronę już szła uśmiechnięta Layla.
-Poradzimy sobie bez ciebie braciszku.-Wypięła mi język kiedy się mijaliśmy. Odwróciłem się i poczochrałem jej włosy ale ona mruknęła coś pod nosem i wyrwała mi się.
-Coście wy do jasnej cholery zrobili?-Już w progu usłyszałem krzyk Rocket.
Domi tylko spojrzał na mnie i wzruszył smutno ramionami. Bez słowa podeszliśmy i usiedliśmy przy starszym. Bratowa patrzyła na nas wściekła. Już dawno nie widziałem jej w takim stanie. Reszta nie wyglądała lepiej. Amir w spokoju palił papierosa, Chris przechadzał się nerwowo po sali, Caleb schował twarz w dłoniach a Nicky siedział zapatrzony gdzieś w dal ze łzami w oczach. Erica i Tristan rozsiedli się na swoich miejscach i patrzyli na nas oskarżycielsko. Loca bazgrała coś nerwowo w zeszycie, Kasandra bawiła się długopisem a Trevor przygryzał kciuk w zamyśleniu. Nikt się nie odzywał oprócz rozzłoszczonej Rocky. W sumie się jej nie dziwię. Mi też chciało się krzyczeć na samego siebie, ale nie mieliśmy wyboru.
-Posłuchaj teraz mnie debilu.-Odezwał się w końcu Tristan nachylając się bliżej Xandera. Samo to, że zabrał głos już było niepokojące. On zwykle tylko siedzi i obserwuje. Chyba, że akurat sprzecza się z Nicholasem który teraz akurat był w rozsypce.-Od lat próbujemy cie chronić, rozumiesz? Jesteś młodszy ode mnie. Wiesz, czemu nigdy nie rywalizowałem z tobą o pozycję lidera?-Xander opuścił głowę i zmrużył oczy jakby myślał nad czymś zawzięcie.-Patrz na mnie, jak do ciebie mówię!-Starszy popatrzył na Trisa niepewnie.-Wierzyłem, że lepiej pokierujesz grupą. Masz najlepszych ludzi którzy poszliby za tobą w ogień bracie. Nie patrz tak na mnie. To nie ja jestem twoim wrogiem...
-Wiem!-Przerwał mu Xander zirytowany.-I dlatego próbuję was chronić!-Starszy wydawał się naprawdę wkurzony.-Im zależy na nas.-Wskazał mnie, siebie i Domeina.-I nie spoczną, póki nie dostanę tego, czego chcą. A my nie chcemy ciągnąc was za sobą.-Wstał i skupił na sobie uwagę wszystkich.-Dajemy sobie radę z Zackiem. Nawet, jeśli nie jesteśmy w stanie go odnaleźć i zabić, to możemy trzymać go z dala od Evy. Jesteśmy w stanie zapewnić jej bezpieczeństwo.-Przerwał na chwile patrząc na wszystkich.-Tris, znasz mnie nie od dziś. Wiesz, że zanim się czegoś podejmę, przemyślę sprawę dziesięć razy. A teraz...-Rozłożył ręce na stole i pochylił się lekko-Teraz agenci są zdesperowani. Odzyskaliśmy chłopaków więc jesteśmy w komplecie. Stanowimy dla nich realne niebezpieczeństwo, do tego dochodzi jeszcze zagrożenie ze strony Zacka. Nie dają sobie rady i dlatego chcą pomocy. Więc pomożemy im i pozbędziemy się kłopotu.
-I co jeszcze?-odezwał się Nicky drżącym głosem.-My będziemy opalać się na Karaibach a wy do końca życia będziecie siedzieć w celi więziennej, tak?-Zwrócił się w stronę Domiego z wypiekami na twarzy.-Ja się nie zgadzam. Wytrzymałem trzy lata. Całego życia nie dam rady.-Wstał i wyszedł.
-A ja nie mogę sobie tylko wyobrazić jednego...-Zaczął Trevor, obracając w ręku długopis.-Dlaczego wy trzej macie odpowiadać za nasze przewinienia? Wytrzymałem w pudle pięć lat, wytrzymałbym i kolejne. Ale byłem tam, bo to ja zrobiłem coś źle. To była moja wina. Nie mógłbym funkcjonować normalnie z myślą, że przeze mnie ktoś inny spędzi tam całe życie. To nie fair.-Popatrzył na mnie.-No, chyba, że wam się tam podoba.-Odsunął się na krześle i położył nogi na stole.-Cami, opowiedz, jak wspaniale ci było jak w izolatce dawali ci mięso do jedzenia, chociaż wszyscy doskonale wiedzieli, ze twój organizm go nie toleruje. Amir, kiedy go torturowali, żeby zdradził Xandera i poszedł na współpracę. Ze mną z resztą nie było lepiej, jak się dowiedzieli, że nie zamierzam współpracować i wolę iść siedzieć niż pomóc was wsadzić. A może wypowie się ktoś inny, kto ma równie przyjemne wspomnienia?-Popatrzył na chłopaków i pokręcił głową.
-Dobra, koniec.-Uciął stanowczo Xander.-To jest moja decyzja. I ja zamierzam dotrzymać danego słowa i pomóc agentom. Jeśli chcecie, możecie mnie poprzeć, jeśli nie, to trudno.-Wzruszył ramionami.-Nikomu nie będę miał tego za złe.-Wstał i ruszył do drzwi.
-Naprawdę nic was nie przekona?-Odezwała się Rocky wycierając łzy z oczu. Xander odwrócił się w jej stronę i pokręcił przecząco głową.-W takim razie zgoda.-Dziewczyna wstała i założył ręce na piersi.-Jeśli mamy wykończyć Marshala poprzez współpracę z agencją, to jakoś to przeboleję. Co do reszty, to wasz wybór.-Popatrzyła na innych. Uśmiechnąłem się lekko, kiedy i oni zaczęli podnosić się ze swoich miejsc.
-Ale jeśli to jakiś kolejny blef, to osobiście rozwalę twarzyczkę temu całemu Farellowi. I wam trzem też.-Erica naprężyła mięśnie pokazując na nas palcem. Pokiwałem tylko głową.
Do wieczora siedziałem z Evą. Przez chwilę nawet chciałem jej o wszystkim powiedzieć, ale znowu poczuła się gorzej i poszła spać. Na szczęście nie męczyła jej już gorączka, tylko trochę bolała głowa. Było kilka minut po dziesiątej, kiedy wyszedłem z psami na spacer. Lubiłem szwendać się z nimi nocą tym bardziej, że wtedy było większe prawdopodobieństwo spotkania jakiegoś towarzystwa. Zanim zorientowałem się że idę w stronę skateparku już byłem na miejscu. Zostawiłem zwierzaki na obrzeżach parku. Trafią same do domu, jak się zmęczą. Podszedłem kawałek i usiadłem na ławce z boku, przyglądając się trickom które Amir i Chris wykonywali na deskach. Jeszcze parę lat temu od razu bym do nich pobiegł, ale teraz jakoś nie miałem ochoty. A może po prostu się bałem, że już wszystkiego zapomniałem. Że zbłaźniłbym się na oczach kumpli. Tak, to chyba to. Nawet nie usłyszałem, że w moją stronę ktoś jedzie.
-Ej, chłopaki!-Wrzasnął zakapturzony chłopak zatrzymując się przy mnie.-Patrzcie, kto raczył się pojawić!-Set odwrócił się w moją stronę i zdjął kaptur ukazując śnieżnobiałe dredy. Wyszczerzył się schodząc z deski i wziął ją do ręki.
-Ja pierdolę!-zaczął Pina przejeżdżając obok.-Ja myślałem, że ty już na emeryturę przeszedłeś! Jak w ogóle śmiesz się tu pokazywać staruszku?-Krzyknął robiąc heelflipa.
-Odpieprz się!-Warknąłem w jego stronę.-Nie zapominaj smarkaczu, kto cię uczył jeździć!
-No wiem, wiem dziadku.-Parsknął. Zauważyłem jak Chris i Amir również jadą w naszą stronę.-To jak, skusisz się?-Brunet wskazał swoja deskę a siedzący obok mnie Set zaśmiał się głośno.
-Możesz wziąć moja deskę...-Zaproponował.
-Nie dzięki. Nie jeżdżę na fabrycznym szmelcu.-Odparłem z kpiną. Chłopak wyciągnął z kieszeni skręta i włożył go do ust, podpalając drugi koniec. Zaciągnął się i podał mi go.-Rzuciłem palenie.-Mruknąłem. Chłopak zaśmiał się głośno.
-Ty?-Zerknął na mnie z niepokojem.-Kurwa, chłopie! Podmienili cię, czy jak?-Odsunął się ode mnie. Popatrzyłem na Pina.
-Spieprzyłeś taki ładny Lipslide-Skarciłem go. Tyle razy go tego uczyłem, a on dalej nic nie kumał. Niektórzy po prostu nigdy nie powinni stawać na desce.
-No, masz tu swoją Harlottę i dawaj.-Amir puścił po asfalcie moją deskorolkę. Wziąłem ja do ręki i przyjrzałem się uważnie. Odwróciłem ją na drugą stronę i przyjrzałem się spodowi. Moje Inicjały wypisane neonowym zielonym kolorze na czarnym tle. Tęskniłem za nią i myślałem, że już dawno się jej pozbyli a oni najwyraźniej nadal o mnie pamiętali. 
-Dajcie spokój...-Podjechał do nas Pina.-On już nawet nie wie, jak się utrzymuje na tym równowagę. Pewnie nie zrobiłby nawet double flipa-Wszyscy parsknęli a ja poczułem się szczerze urażony. Wstałem i rzuciłem deskę na ziemię.
-Przekonajmy się.-Odwróciłem się od nich i zacząłem jechać w stronę pierwszej lepszej przeszkody. W pierwszej chwili nawet nie wiedziałem, co chcę zrobić, ale potem jakoś samo poszło. Jakbym nie jeździł przez tydzień, a nie parę lat. Zacząłem sprawnie jeździć miedzy słupkami, dojechałem do schodków i zsunąłem się deską po barierce. Kolejna była sporych wielkości rampa, ale ominąłem ją i wjechałem na skocznię wykonując dwa obroty w powietrzu. Przyspieszyłem i okręciłem się dookoła słupa po czym zakończyłem pokaz ślicznym quin flipem i podjechałem do chłopaków z kpiącym uśmieszkiem.
-I co, na więcej cię nie stać?-Spytał Pina z kpiną.
-Stać, ale ty nawet tego nie potrafisz.-Mruknąłem wymijając chłopaków i kierując się w stronę domu.
-Dobrze, może być u nas. Potem wyślę wam dokładny adres.-Usłyszałem już z daleka rozmowę Xandera. Stał na schodach trzymając w ręku telefon. Spojrzał na mnie kiedy zorientował się, że idę w jego stronę. Pomóż mi! Usłyszałem jego głos w swojej głowie. Usiadł na brzegu schodów i ukrył twarz w dłoniach.
-Ej, Xand! Przestań, co jest?-Objąłem go ręką i zacząłem głaskać po głowie.
-Nic, tylko...Mamy się spotkać jutro z ludźmi Farella i tego, no...Trochę się denerwuję, bo wiesz...-Widziałem zmieszanie malujące się na jego twarzy, co muszę przyznać w jego przypadku było rzadkością.  
-Oj przestań.-Skarciłem go.-Pójdziesz tam, odwalisz swoje i z głowy. I tak już nie ma odwrotu. Co ma być, to będzie.-Wstałem i pomogłem mu się podnieść. Odwróciłem się i zobaczyłem Domiego opierającego się o drzwi.
-I jak? Wypłakaliście się już?-Spytał z kpiną. Szturchnąłem go w ramię.
-Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni jak już nas zamkną. Nie wiem, czy wiesz, ale w więzieniu nie ma sklepów, fryzjerów i kosmetyków. No i lakierów do paznokci.-Pomachaliśmy do niego z Xanderem zewnętrznymi stronami dłoni. Młodszy tylko spojrzał na swoje zadbane pomalowane teraz na krwistą czerwień paznokcie.
-Doprawdy nie wiem, jak on sobie tam poradzi...-Mruknął Xander ze zmartwieniem.
-Znając życie, to zapewne lepiej niż wy dwaj.-Wypiął nam język. Uśmiechnąłem się pod nosem. Tak Domi. Zapewne masz rację. Ale jakby nie było, ważne, żebyśmy byli w tym razem.  
Pisałam wam już, że uwielbiam jak piszecie takie dłuuugie komentarze? Kocham :* 
Czy mi się wydaje, czy rozdziały mi wychodzą jakby trochę dłuższe...Pracuję nad tym. Mam w planach dodawać dłuższe a rzadziej, ale nie wiem, czy mi się uda. Zanim ktoś pomyśli, że to koniec przemiany Evy, albo że tak już będzie, to powiem (napiszę) że to się jeszcze rozkręci...Właściwie, to z rozdziału nie jestem zadowolona, bo nie wnosi praktycznie nic nowego i dopiero w kolejnym można spodziewać się jakichś nowości. No właśnie, kolejny pisany przez Kasandrę pojawi się 23 lipca. Póki co pozdrawiam i życzę miłej lektury :*   
Sekretna 

8 komentarzy:

  1. Rozdział super!
    Cieszę się, że Eva w końcu się obudziła.. Zaczynałam się poważnie o nią martwić! Mam nadzieję, że ta cała przemiana nie będzie trwała zbyt długo i nie będzie zbyt bolesna!
    Cameron jeździ na desce *.* - to mi się podoba..
    Podziwiam go, że nie powiedział Evie o tym układzie.. Musiał podjąć ciężką decyzję.
    Rozdział wydaje mi się, że jest rzeczywiście dłuższy :)
    Oby tak dalej!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ekstra! Choć Eva wydaje mi się taka biedna... No ale ma swojego Camiego <3 ta kąpiel ^^ Ale zrobiło się smutnawoo :( Biedni braciszkowie. I jeszcze ta załamka starszego :c To smutne. I ta współpraca z agencją. Przynajmniej jest ciekawie.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie. Kolejne przygody Sherry i Jamesa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest mi coraz bardziej smutno, bo przewiduję okropne zakończenie. Nie, proszę, zmien zdanie i zrób nam niespodziankę w postaci happy endu :)
    Dobrze, że Eve się obudziła i ta wzmianka o rosole dała mi do zrozumienia, że jest z nią całkiem nieźle. Tak, ten tekst był bardzo w jej stylu ^^
    Biedni faceci, współpraca z agencją musi być spełnieniem ich najgorszego koszmaru, no ale przecież robią o dla swoich najbliższych. Kurcze, mi też by się to nie podobało, więc nie dziwię się im. Oby wszystko było dobrze :(
    Domi, kocham go <3 chociaż uważam, że to on powinien być na dole w ich związku ^^ bo z tego, co przeczytałam, to jest raczej uległy, prawa?
    Czekam z niecierpliwością na nn :)
    Michelle

    [nad-przepascia-marzen]

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze, że Eva miała chociaż moment wytchnienia i puściła jej ta gorączka, mogła normalnie zjeść i w końcu się obudzić. Taki stan, kiedy się tak mocno choruje jest niestety bardzo męczący, dlatego bardzo jej współczuję, no, ale musi przez to przejść… Im szybciej tym lepiej.

    Cam jest kochany. Tak bardzo się o nią martwi. Wydaje mi się, że w pewnym sensie cierpi razem z nią, chciałby żeby to się już skończyło. Dobrze, że przy niej jest, bo wtedy pewne jest to, że na pewno nie dzieje się z nią nic złego, że ta przemiana nie ściąga na nią jeszcze większego cierpienia i nie prowadzi do niczego złego.

    Trochę współczuję im obojgu, że teraz, przez tę przemianę Evy nie mogą się sobą należycie nacieszyć. Dziewczyna jest osłabiona i z pewnością jej ciężko. Fajnie, że Cam nie robi niczego na siłę, że myśli o niej i jej stanie zdrowia. Podoba mi się to, jak się o nią troszczy, jak zaniósł ją do łazienki, na tę ich wspólną kąpiel. :>

    Z całego towarzystwa, jeśli chodzi o pomoc agencji, wydaje mi się, że najmniej boi się Domi. Pokazał to szczególnie na końcu, kiedy mówił, że on sobie najlepiej poradzi w więzieniu… Naprawdę – jakby się tego w ogóle nie obawiał, jestem pełna podziwu.
    Za to Xander mimo odwagi i chęci zaangażowania się w całą akcję, ma pewne obawy. Ja go trochę nie rozumiem, bo przez tą pomoc stracą wolność i nikt z nich nie będzie miał możliwości bycia z bliskimi i ukochanymi osobami. Ale z drugiej strony postąpił szlachetnie wystawiając siebie tym agentom, bo cała rodzina i wszyscy inni będą mieli dzięki całej trójce spokój. Ale czy na pewno? Oby! I oby chłopakom udało się jednak uniknąć tego więzienia. Mimo tego, jak brutalnie się zachowują, uważam, że są wspaniali… wszyscy. Choć i tak najbardziej skłaniam się ku Xanderowi. :>

    Pewnie po raz kolejny się powtórzę, ale naprawdę bardzo podoba mi się ich relacja. Zachowują się tak, jak powinni zachowywać się bracia!

    Powrócę do Cama, bo już bym zapomniała:
    Wydaje mi się, że chłopak strasznie przeżywa fakt, że dobija do czterdziestki. Widocznie nie podoba mu się ta liczba i chyba chciałby, żeby jego wiek się zatrzymał. Ale powinien się cieszyć, bo przecież wygląda młodo i jak to Eva stwierdziła – również się tak zachowuje. Ma w sobie wiele wariactwa, a wiek nie powinien być dla niego w niczym przeszkodą.
    Nawet jeśli na skateparku śmieją się z niego koledzy. A właśnie! Pokazał im klasę! Mimo swoich obaw, że mógł zapomnieć te tricki, które kiedyś z łatwością wykonywał na desce, jednak podołał i pokazał im, jak się jeździ i że wcale nie jest taki „stary”.
    Co oni się tak uczepili wieku tego biednego Cama?! Niedobrzy! A Fe! Przecież on i tak mimo tego, nadal jest baaaardzo słodki.

    I faktycznie, piszesz troszkę dłuższe rozdziały i to jest fajne, bo ja tak uwielbiam. :> iiiiii dla mnie możesz pisać i dużo i szybko, o ! (Wiem, proszę o wiele, ale uwielbiam Twoje opowiadanie :>)

    Ok, uciekam już, to chyba wszystko co chciałam napisać, albo przynajmniej tak mi się wydaje. :d

    http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
    buziak :*

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja w dalszym ciągu nie mogę jakoś się przyzwyczaić i pojąć, ze chłopcy z własnej woli chcą wpakować się za kratki. To bardzo bohaterskie, że robią to dla przyjaciół i że dzięki takiemu zachowaniu inni będą wolni, ale mimo wszystko kurde... szkoda mi bardzo. I gdzieś w głębi czuję, że to skończy się tragedią. W końcu zapowiedziałaś, że nie będzie happy endu.

    Najbardziej żal mi Rocky, Evy i Nicka. Reszta straci przyjaciół, a oni stracą miłości swojego życia. Bo jak można wiązać się i trwać w związku z kimś kto do końca swoich dni (albo grube lata) będzie siedział w więzieniu? Nie dziwię się, że Rocky jest wkurzona, każdy by był. CHłopcy pomyśleli o wszystkim, ale nie przemyśleli chyba tego jak będą się czuć ich drugie połówki, jak oni w tym wszystkim się odnajdą. A przecież szczęście miłości swojego życia powinno być najważniejsze. Eh emocje biorą nade mną górę;D

    A jeszcze, co do Evy. Nie chciałabym być w jej skórze jak już zacznie kontaktować i dowie się o wszystkim. Nagle spadnie na nią grom informacji i obawiam się, że może ich nie wytrzymać. W końcu mimo wszystko jej uczucie do Cama jest prawdziwe i mocne, a tu nagle wieść, że wróci do pudła? Oj miało być inaczej..
    Czekam na kolejny rozdział!:)

    I zapraszam do siebie na nowość;)
    Ściskam;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślałam, że Eva jest w takim stanie, że nie będzie miała nawet siły wziąć tej kąpieli. Ale cieszę się, że się obudziła i była już w miarę ogarnięta. Nawet żartowała, co dobrze świadczy. Mam nadzieję, że podczas przemiany nie będzie bardzo cierpieć. Ale za to jak się już przemieni... to nie chciałabym być w zasięgu jej ręki, kiedy dowie się co robią bracia Parker... Będzie po prostu w furii. No i żal mi Rocket tak strasznie... Jak już pisałam, jest moją ulubioną bohaterką i nie chcę by cierpiała. No ale cóż, idea którą kierują się trojaczki jest piękna. No i nic ich przed nią nie powstrzyma.
    Cameron na deskorolce mi się podobał. Fajnie tak poczytać o czyichś pasjach. No i strasznie podoba mi się to przywiązanie między trojaczkami. Chcą zawsze ze sobą być, mimo wszystko. To jest takie urocze. Źli chłopcy mają takie głębokie uczucia.
    No i dobrnęłam do końca, yay! Strasznie zainteresowała mnie ta historia i cieszę się, że zdecydowałam się ją przeczytać. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwo weny w pisaniu tego opowiadania i oczywiście jego drugiej części. Masz gwarantowane, że będę ją czytać. <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Wstyd mi, że dopiero teraz pojawiam się z komentarzem, choć przeczytałam rozdział już wcześniej..

    Ta sprawa z agencją mnie coraz bardziej zastanawia.. Chłopcy wiele ryzykują ufając temu całemu Farellowi. Nie wiadomo, czy to nie żaden podstęp. Może chcieć ich po prostu zwabić, apotem zamknąć nie tylko ich, ale też ich rodzinę i przyjaciół. Nie chciałabym takiej wersji wydarzeń, dlatego trzymam się drugiej opcji, czyli, ze chłopakom nic nie grozi, a agencja dotrzyma słowa.

    Przemiana Evy na razie przebiega chyba dość łagodnie, co? W gruncie rzeczy gorączka i osłabienie lepsze niż silny ból. Ale taki stan nie potrwa długo, no nie? Domyślałam się, że to dopiero początek początku przemiany Evy. A nie chcę sobie nawet wyobrażać, co dziewczyna będzie musiała przejść. Choć może Eva ponownie okaże się 'wyjątkiem' od reguły i u niej wystąpi całkowicie inna wersja przemiany niż u reszty, mam na myśli oczywiście łagodniejszą. ale co by się nie działo, dziewczyna jest silna i dowiodła już tego. Poza tym ma przy sobie ukochanego, a i przyjaciele się znajdą. :) Dobrze, że nie jest sama.

    I ponownie rzuciła mi się w oczy więź, jaką połączeni są bracia. To naprawdę niezwykłe, że oni są razem i że są gotowi wskoczyć za sobą w ogień. Fajnie mieć takie wsparcie w braciach i zawsze być ich pewnym.

    Poza tym, koledzy Camiego wydali mi się jacyś dziwni. Może dlatego, ze nie są ze sobą już blisko? A może wydarzyło sie pomiędzy nimi coś, co ich rozłączyło? Nie wiem.. Ciężko to sprecyzować. Ale to tak jakby chcieli się za wszelką cenę odegrać. A może nie? Takie odniosłam wrażenie, ale co z tym będzie dalej, zobaczymy. :)

    Pozdrawiam! I cieszę się, że pracujesz nad długością rozdziałów! :***

    OdpowiedzUsuń
  8. Początek rozdziału był słodki. Nie sądziłam,że Eva będzie aż tak ogarnieta i w ogóle. Mam nadzieję ,że niedługo wróci do siebie i będzie miała jakieś takie super moce, że zastraszy całą agencję i nie wezmą chłopaków do więzienia. Naprawdę mi ich szkoda, choć z drugiej strony podziwiam ich poświęcenie. Oby dobrze wykorzystali chwile wolności. A tak w ogóle, to mam nadzieję na starcie Evy oko w oko z jej tatusiem xD

    OdpowiedzUsuń