Z perspektywy Camerona
Pierwsze
co zrobiłem po wizycie tamtych kolesi to poszedłem do pokoju Evy.
Cicho zamknąłem za sobą drzwi mając nadzieję, że mała jeszcze śpi. Leżała szczelnie otulona kołdrą a głowę opierała o
ramię Domeina który oglądał coś w telewizji.
-I jak,
lepiej?-Zapytałem widząc jej bladą twarz. Dziewczyna miała
zamknięte oczy i oddychała miarowo. Młodszy ściszył telewizor i
wstał ostrożnie, kładąc jej głowę na poduszkę.
-Ma
prawie czterdzieści stopni gorączki, ja nie chcę źle wróżyć,
ale to może być...
-Przemiana...-Nie
dałem mu skończyć. Usiadłem na łóżko i wziąłem ją za
rękę.-Ale to za wcześnie...
-Trevor
też przechodził ją wcześniej. Poza tym u niej zdolności będzie
więcej. Zostało jeszcze parę dni zanim na dobre się zacznie,
zdążysz jej wyjaśnić, co się będzie działo. Zawieziemy ją do taty, on się nią zajmie.-Szepnął kładąc mi rękę
na ramieniu.
-Nie
chcę żeby w ogóle przez to przechodziła.-Mruknąłem patrząc na
jej delikatną twarz.-Gdybym mógł jakoś odciążyć...
-Ale nie
możesz. Każdy przez to przechodził i jakoś daliśmy radę. Ona
też sobie poradzi. Jest silna i czy ci się to podoba czy nie, już
niedługo nie będzie potrzebowała twojej pomocy.-Młodszy nachylił
się i dotknął swoim czołem mojego. Uśmiechnąłem się na tę
myśl. Że kiedy tylko przejdzie przemianę już nie będzie
potrzebowała mojej ochrony. Pozostanie tylko zadbać o jej
wyszkolenie a potem już nie będzie mnie potrzebowała.
-Idziecie?-Do
pokoju wszedł Xander i widząc nas dwóch od razu usiadł przy
łóżku.-Wiedziałem że to przemiana. Prawdopodobnie przyśpieszyłeś
ją przywracając jej wspomnienia.-Mruknął patrząc na mnie z
dołu.-Czym szybciej ją przejdzie, tym lepiej dla niej. U Trevora
trwała zaledwie dwa tygodnie i była prawie bezbolesna.-Powiedział
jakby chciał mnie pocieszyć. Od paru tygodni próbowałem
przygotować się na to psychicznie, ale jakoś nie potrafiłem. Może
dlatego że sam przez to przeszedłem i wiem, że to droga przez
męki.-Zaraz przyjdzie do niej Layla. A wy chodźcie. Trzeba obgadać
tę sprawę a agentami.-Mój braciszek się podniósł a ja mimowolnie
zrobiłem to samo.
-Jaką
sprawę...Aaa, już wiem...-Poczułem jak Domi wdziera się do
mojego umysłu. Pacnąłem go w tył głowy.
-Wynocha
z mojej głowy.-Warknąłem.
-Nie bij
mnie, jestem młodszy...-Pisnął masując dłońmi obolałe miejsce.
-Tylko o
dziesięć minut.-Prychnąłem szczerząc się.
-Nie
kłóćcie się tylko chodźcie.-Xander otworzył nam drzwi.
Usiedliśmy przy okrągłym stole jak zawsze, kiedy trzeba było obgadać jakąś
ważną sprawę. Reszta ekipy już tam na nas czekała. Starszy wyjął z kieszeni papierosy i zapalił
jednego.
-Chyba
nie zamierzasz się na to godzić?-Wybuchł od razu Chris, siadając
na swoim miejscu.
-Miło, że od razu ktoś przeszedł do rzeczy.-Mruknął mój brat
patrząc się w sufit i wydmuchując dym z papierosa. Przechylił się
na krześle i zaciągnął się po raz kolejny. Zachowywał się jakby
był sam w pomieszczeniu. Typowe dla Xandera.-Chociaż w sumie gdyby
zaproponowali skrócenie wyroków, to część miała by szansę na
zupełne uniewinnienie.-Dodał oglądając sufit.
Przechyliłem głowę w geście niezadowolenia, ale on najwyraźniej
tego nie zauważył.-Wiem, co myślisz Cami.-Spojrzał na mnie przez
chwilę po czym wrócił do gapienia się w górę. Zaciągnął się
po raz kolejny.-Ale prawda jest taka, że gdyby pójść z nimi na
ugodę to Hana, Trevor i Chris mieliby szansę na ułaskawienia, a Eva
mogłaby po przemianie spokojnie wrócić do szkoły...
-Żartujesz
sobie, prawda?-Tym razem to moja siostrzyczka wstała i rzuciła w stronę Xandera mordercze spojrzenie.-Nawet gdyby uniewinnili nas, to wy i
tak poszli byście siedzieć na długie lata. Nie wiem jak ty, ale ja
już wolałabym zdechnąć niż spędzić kolejnych kilkadziesiąt lat
w więzieniu agencji. Tyle mam w tej sprawie do powiedzenia,
dziękuję.-Hana usiadła wściekła i założyła ręce na piersi.
Czasami naprawdę współczułem Calebowi i zastanawiałem się, jak
on wytrzymuje z tą dziewczyną.
-No,
całkowita racja. Nie obchodzi mnie jakiś durny świstek. Nie
potrzebuję łaski agentów. Poza tym to zgraja kłamców i
oszustów.-Warknął Chris bawiąc się ołówkiem.
-No
dobra. Wy nie chcecie im pomagać.-Xander zgasił papierosa w
popielniczce i zwrócił się w ich stronę, kładąc ręce na
stole.-A co z Evą?-Popatrzył na mnie.-Ona ma szesnaście lat. Musi
wrócić do szkoły. Owszem, moglibyśmy załatwić jej prywatnych
nauczycieli, ale oni nie nauczą jej tego, czego dowiedziałaby się
w agencji. Jest czysta, jeśli jej pomożemy, może tam wrócić i
kontynuować naukę...
-W życiu
się na to nie zgodzi...-Spojrzałem na starszego.-Jeśli jej powiem, że przez to my skończymy w pudle. A tak to właśnie się skończy, jeśli im
pomożemy. Nie dadzą nam spokojnie odejść. Będą chcieli nas
aresztować a wtedy...
-A wtedy
się poddam. Coś trzeba poświęcić. Przynajmniej do czasu, kiedy mała
nie dorośnie.
-Ty się
poddasz?-Oburzyła się Rocky która do tej pory przysłuchiwała się temu z uwagą.-Chyba żartujesz!-Krzyknęła.- Czyli co, my
odejdziemy, emerytura i te sprawy a ciebie mają wsadzić? Cameron,
powiedz mu, ze to wariactwo...
-To
wariactwo.-Zgodziłem się z bratową. On popatrzył z wyrzutem na
mnie a potem na nią.
-Czyli
co geniusze proponujecie?-Zakpił odsuwając się i zapalając
kolejnego papierosa.
-Ja
proponuję...-Zaczął Domi nieśmiało.-Żebyście spotkali się z
tym całym Farellem.-Przysunął się bardziej i widząc, że oczy
wszystkich skierowane są na niego, kontynuował.-Gdzieś w miejscu
publicznym. I tam z nim porozmawiajcie. Słyszałem o nim, ponoć to
jeden z najbardziej wpływowych ludzi agencji. Jeśli to prawda, to
chyba można mu zaufać...-Młodszy spojrzał na nas.
-Wiem,
że można mu zaufać.-Xander spojrzał na Rocky a potem na Tristana
i Nicholasa.-Pytanie tylko, czy reszcie też?
-Nie
przekonamy się, jeśli nie spróbujemy.-Niemal szepnął Domi.
Westchnąłem wstając od stołu. Naprawdę nie miałem ochoty
kontynuować tej rozmowy.
-Ej, ej,
poczekaj.-Xander wślizgnął się do mojego pokoju, a zaraz za nim
Domein. Spojrzałem na niego wściekły, ale on podszedł do jednej
ze ścian zaciągając się papierosem.
-Nie
będziesz brał całej winy na siebie i robił z siebie
męczennika.-Warknąłem rzucając się na łóżko. Zsunąłem buty i
zdjąłem koszulkę. Najchętniej poszedłbym spać ale wiedziałem,
że i tak nie usnę. Musiałem pilnować, żeby ten debil nie zrobił
czegoś głupiego.
-Jak na
taką długą przerwę, to naprawdę świetna praca...-Westchnął
starszy przyglądając się niedokończonemu jeszcze malunkowi.
Walnąłem go z całej siły poduszką.
-Nie
zmieniaj tematu.-Warknąłem widząc jego niezadowolona minę.
-Spotkam
się z nim z tobą czy bez ciebie.-Mruknął pod nosem chodząc
dookoła pokoju. Radża przyszedł i położył się przy mnie,
mrucząc głośno. Zacząłem drapać go po brzuchu a Domi wyciągnął
się obok, kiedy kot lizał go po ręku.
-Obaj
jesteście uparci jak osły.-Westchnął z uśmiechem czarny, drażniąc
się z lygrysem.-Znasz Farella.-Zwrócił się do Xandera.-Więc
jeśli uważasz, że nie wywinie żadnego numeru i nie aresztuje was
na oczach cywili to się z nim spotkajcie. Nie musicie się na nic
zgadzać, a może wyjaśnicie sobie parę spraw. Z tego co wiem, to
jest jedna z niewielu coś wartych osób w agencji.-Popatrzyłem na
niego jak na debila i przeniosłem wzrok na starszego. Pokiwał głową
zgadzając się z czarnym a ja zakryłem twarz poduszką.
-Ja
jestem osłem?-Niemal krzyknąłem zirytowany doprowadzając moich
braci do śmiechu.-A wy debilami. To tego Domi śmieje się jak
koń.-Zacząłem czochrać jego włosy mimo jego głośnych
protestów. Koniec końcem wyglądał jakby nie czesał się z
tydzień. Każdy kosmyk włosów odstawał w inną stronę. Xander
położył się obok mnie na brzuchu i opierając się na łokciach
popatrzył na mnie. Domi położył swoja głowę mi na brzuchu.
-Cokolwiek
by się nie działo, będziemy razem, pamiętacie?-Starszy pokazał
mały X na wnętrzu swojej dłoni. Takie same znamię miałem ja i
Domi i to dokładnie w tym samym miejscu. Młodszy też uniósł rękę
i zaczął przyglądać się znakowi w zamyśleniu.
-Wy
jesteście razem. Jakby nie było ja nie żyję od paru lat, a moje
poćwiartowane ciało zjadły rekiny.-Spojrzał na mnie z dziecinnym
uśmiechem. Xander zaczął się śmiać głośno, krztusząc się
dymem z papierosa.
Siedzieliśmy
w jakiejś małej restauracji w centrum handlowym. Wczoraj do Xandera
zadzwonił ten facet z prośbą o spotkanie i umówili się właśnie
tu. Eva nie obudziła się ani razu i miała na zmianę gorączkę i
osłabienie a ja zamiast być przy niej, siedziałem obok Xandera
który gapił się na tyłek jakiejś rudowłosej kelnerki.
-Ty masz
dziewczynę facet.-Szturchnąłem do w bok kiedy mało co nie ślinił
się na widok jej tyłka.
-Wiem,
ale ona tak paraduje w tej spódniczce a chyba nie wie, ze ma na niej
plamę.-Uśmiechnął się wyjmując telefon. Przyjrzałem się dziewczynie i zacząłem śmiać się głośno, kiedy też to
zauważyłem.-Cicho, idioto. Tak to się z tobą pokazać
publicznie...-Westchnął Xander, na co ja zacząłem jeszcze
głośniej się śmiać, zwracając tym samym uwagę rudowłosej.
Brat wyjął gumy do żucia z kieszeni.-Masz, zatkaj się.-Posłusznie
wziąłem dwie i zacząłem żuć głośno. Specjalnie, żeby jeszcze
bardziej go zdenerwować. Nawet nie zauważyłem, kiedy do naszego
stolika podszedł starszy mężczyzna, ubrany w skórzaną kurtkę i
brązowe dżinsy. Niczym nie wyróżniał się z tłumu. Odsunąłem
się do tyłu na krześle i obserwowałem jak siada naprzeciwko nas.
-Cholernie
się postarzałeś...-Zwrócił się w stronę starszego. Ten zaśmiał
się tylko.
-A czego
pan się spodziewał po siedemnastu latach?-Zakpił wyraźnie
rozbawiony.-Panu też przybyło siwych włosów tu i ówdzie.-Wskazał na głowę mężczyzny. Rzeczywiście było na niej kilka
siwych pasm.
-A tak
właściwie, to skąd wy się znacie?-Spytałem widząc że obaj
zachowują się jak starzy kumple. Jak zwykle byłem niedoinformowany.
-Był
dyrektorem poprawczaka, kiedy tam trafiłem.-Mój brat spojrzał na
mnie a potem na mężczyznę.-Potem odwiedzał mnie parę razy w
pudle.-Popatrzyłem na faceta jeszcze raz. Naprawdę nie rozumiałem,
czemu w takim razie mój braciszek darzył go taką sympatią.
Westchnąłem głośno i przewróciłem oczami.
-Do
rzeczy chłopcy.-Odezwał się Farell. Starszy od razu spoważniał i
zaczął obracać w dłoniach filiżankę po kawie.-Marshal pozwala
sobie na zbyt wiele. Przeglądając ostatnie akta zdziwiłem się, ze Margaret nie przykładała wagi do tego, żeby go schwytać...
-Interesowała
się schwytaniem nas.-Wtrącił Xander, spoglądając na Farella. Ten
pokręcił głową z niedowierzaniem.
-Tak czy
inaczej jego ludzie czują się bezkarni. Ostatnio ktoś wykradł z
naszej bazy danych sporo informacji na temat tamtych badań z lat czterdziestych i
podejrzewamy, że to właśnie jego robota.-Urwał na chwilę i tym
razem jego wzrok padł na mnie.-Wiem, że wam też zależy na
odnalezieniu go. Nie mogę wam zaproponować ułaskawienia, bo to
niemożliwe. Ale mogę zagwarantować nietykalność waszym rodzinom,
w tym Evie. Podejrzewamy, że nie jest jedynym takim dzieckiem. Że
ludzi takich jak ona jest więcej...-Podsunął spoglądając na
nas.-Bez waszej pomocy, nie damy sobie rady.
-Jeśli
byśmy się zgodzili, a nie mówię, że tak będzie...-Zaznaczył
starszy patrząc prosto na Farella-To chcemy uniewinnień dla naszych
ludzi, nie dla nas.-Nasz rozmówca przechylił głowę na bok i z
zainteresowaniem przysłuchiwał się temu, co mówił Xander.-Agencji
zależy na schwytaniu braci Parker, bo bez nas wszystko by się rozpadło, więc ich dostanie. Wszystkich
trzech...-W tym momencie do stolika podszedł Domein w czarnym
płaszczu i z kapturem nasuniętym na głowę tak, że prawie nie
widać było twarzy. Bez słowa usiadł na krześle obok mnie i
założył nogę na nogę. Przyrzekłbym, ze przez chwilę na twarzy
Michaela malowało się szczere przerażenie. Siedzieliśmy tak we trzech i czekaliśmy na jakąkolwiek reakcję ze strony Farella.
-Jeżeli
po skończeniu sprawy Zacka dobrowolnie oddalibyście się w ręce
agencji a potem nie próbowali uciekać, to mogę się na to zgodzić.-Powiedział w końcu mężczyzna,
kiedy już mógł spokojnie mówić. Nadal przyglądał się Domiemu z
zainteresowaniem.
-To
kiedy zaczynamy?-Zapytał starszy a ja mało co nie walnąłem go
filiżanką w łeb. Po co ja się cholera na to godziłem?
-Najlepiej
od razu.-Xander i Michael uścisnęli sobie dłonie. No to jesteśmy
w dupie.
Taki uśmiechnięty Domi i trochę mniej uśmiechnięty Cami...Jak wam się podoba rozdział? Ach, te pomysły Xandera...Biedna Eva...A będzie jeszcze gorzej. I zanim zaczną się pytania lub domysły...Tak, przewidziałam w tym opowiadaniu smutne zakończenie, po dzisiejszym rozdziale już pewnie domyślicie się, jakie. Mogę mieć u was małe zaległości ale na pewno je nadrobię w ciągu najbliższych dni. Następny rozdział z perspektywy Camerona pojawi się 16 lipca. Pozdrawiam i życzę miłej lektury :)
Sekretna
Pierwsza! Głupi Xander zły Xander niemądry Xander. Świetny rozdział. Życzę weny i czekam na next. :)
OdpowiedzUsuńLA.
Jak dobrze, że trafił mi się akurat dziś wolny czas. Idealnie trafiłam, bo jest nowy rozdział. :D
OdpowiedzUsuńWspółczuję Evie. Jeśli ta przemiana wiąże się z takimi męczarniami, to faktycznie, nic dziwnego, że Cam aż tak to przeżywa. Ale no cóż, to jest nieuniknione. Jak mus to mus. Im szybciej tym lepiej. Prędzej będzie miała to z głowy.
Sytuacja z tą pomocą dla Farella rzeczywiście jest taka dosyć ciężka. Nie wiem dlaczego Xander aż tak za tym obstaje. Przecież mają stracić wolność.
W pewnym sensie zachowuje się nawet „bohatersko”, bo dzięki jego uporowi reszta rodziny zyska nietykalność, a Eva święty spokój, ale czy na pewno? Nigdy nie wiadomo, czy to nie jest żadna pułapka na ich wszystkich, dlatego nie dziwię się, że Cam i reszta nie stawali za tym pomysłem. Co z tego, że pomogą innym, jak sami skrzywdzą swoich najbliższych długimi latami za kratkami? Niefajna akcja.
Domi może czuć się w tym wszystkim taki neutralny, bo w końcu oficjalnie przyjęto wersje, że nie żyje. Zdziwił mnie fakt, że potem pojawił się podczas rozmowy z Farellem. Ujawnił się i wyczuwam, że też będą z tym jakieś kłopoty. Mam nadzieję jednak, że sprostają, w końcu to dzielne chłopaki :D
Rozbawiła mnie akcja z tą rudowłosą kolnerką. xD Na początku już chciałam zmienić zdanie o Xanderze, bo przypominając sobie tamten rozdział, tak słodko traktował Rocky, a tymczasem bez krępacji przygląda się na atuty innych kobiet? Dobrze, że jednak wyszło na to, że to tylko ta głupia plama xD Nieźle to obmyśliłaś, spodobał mi się moment z Camem, gdy zaczął się z tego śmiać, a potem jeszcze, żeby rozdrażnić brata żuł głośno tą gumę. xD Głupek. :>
Ogólnie podoba mi się strasznie zażyłość naszych trzech trojaczków. Widać, że pójdą za sobą w ogień. Przykładne rodzeństwo!
Przewidziałaś w opowiadaniu smutne zakończenie i mam się domyślić jakie, a ja jestem chyba jakaś tępa i głupia, bo zupełnie nie ograniam, jak to może się skończyć. xD Może dla mnie to lepiej, przynajmniej będę miała wielkie zaskoczenie. :b Chociaż nie lubię żyć w niepewności. :x
Ok, uciekam. Mój mózg wysiada, tyle już dzisiaj naczytałam się opowiadań, a czeka mnie dalsze nadrabianie skoro mam wolny czas. :)
Zmykam!
http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
buziak :*
Achhh a Domi jaki słodki na zdjęciu!!!! *.* W ogóle uważam, że jest słodką postacią w tym opowiadaniu, takim cukiereczkiem. :> I gdzież w nim ten gangster? Jak to dobrze, że ma ciepłą osobowość!
Smutne zakończenie? Nie! Nie rób nam tego! Choć trochę wesołe:(
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem pomysłu chłopaków. Chcą się poświęcić, by inni mogli być całkowicie wolni. Nie sądziłam, że są aż tak honorowymi i dobrymi ludźmi. Po tych wszystkich rozdziałąch, kiedy pokazywałaś ich jako bezdusznych morderców, którzy cieszą się i radują krzywdą swoich wrogów nie sądziłam, że zdecydują się iść do więzienia z własnej woli. Widać, że do przyjaciół są mega przywiązani i zrobią wszystko by ich uratować. To bardzo bohaterskie zachowanie i jestem pod prawdziwym wrażeniem. Bardzo miło mnie zaskoczyli, choć obawiam się tego... W końcu na pewno jest inne wyjście! Można schwytać Zaca, a równocześnie nie wsadzać trojaczków do więzienia. Dziwi mnie, że z własnej woli chcą tam wrócić. Przecież to mistrzowie ucieczek, mistrzowie gier! Na pewno potrafiliby uciec agentom raz jeszcze. Dla nich to frajda i choć wiele ryzykują, to to jest właśnie ich życie. Nie wierzę, że od tak pozwolą się zamknąć w klatce. Każdy z nich ma osobę którą kocha. Nicolas, Rocket i Eva. Nie mogą ich opuścić, nie mogą ich zostawić, nie mogą się poddać! Uwierzyłabym bardziej, że dadzą się zabić niż zamknąć w klatce. Myślałam, że związek Evy i Cama potoczy się inaczej. Że razem będą przeciwstawiać się złu. Dla miłości nie można się poddać, dla miłości trzeba walczyć do końca!
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział!:*
I bardzo dziękuję za komentarz u mnie;)
Uwielbiam to! :)
OdpowiedzUsuńAle nie aż tak smutne zakończenie jak myślę, nie? Nie rób nam tego!
OdpowiedzUsuńJeżeli przemiana Evy zaczyna się w taki sposób to znaczy, że potem będzie jeszcze gorzej. Nie wiem, czy chcę o tym czytać.. Nie lubię, gdy ktoś cierpi i nie można mu pomóc w żaden sposób..
Chłopaki się wkopali. Chociaż oni są przywódcami całej tej bandy. Muszą myśleć o innych, nie tylko o sobie. A w ten sposób pokazują, jak bardzo zależy im na rodzinie.
Pozdrawiam! :**
Lubię rozdziały pisane z perspektywy Camerona.
OdpowiedzUsuńChłopcy są niesamowici, takie poświęcenie dla innych? To imponujące, ale myślę, że trochę mają dość ciągłego uciekania...
Biedna Eva.. Mam nadzieję, że jej przemiana nie będzie, tak bardzo ciężka jak innych..
Nie mam pomysłu na jakiś konkretny i dłuższy komentarz :(
DUUUUŻO WENY :*
Jestem, w końcu. Wiem, zbluzgasz mnie itp, ale naprawdę dopadł mnie taki leń, że masakra. Rozdział jednym tchem przeczytałam, tak jakoś. I ja się pytam, w co oni u licha się pakują? Serio chcą się oddać w ręce agentów? A w życiu! Pozabijają ich tam przecież! Nie zgadzam się na to, o nie. Nie mój Cam, nie!
OdpowiedzUsuńHah ta mina faceta, jak zobaczył Domi - bezcenna xD.
I breakuje mi trochę Evy - mogałby już być po tej przemianie.
Zanotowałam sobie, żeby doczytać poprzedni rozdział, bo nie czytałam i teraz tak mi dziwnie, bo nie bardzo wiem o co chodzi, takze jeszcze wrócę w wolnej chwili ;)
świetny prezent mi sprawiałaś na urodziny dodając ten rozdział 11 lipca :D
OdpowiedzUsuńNie kończ go za szybko bo to świetne opowiadanie.
Kochanie ściskam i całuje, oraz nie mogę sie doczekać więcej ;*
Nadrobiłam wszystko już jakiś czas temu, ale mam zamiar się rozpisać, a na telefonie mam ograniczoną ilość znaków, więc musiałam troszkę poczekać na udostępnienie mi komputera :D
OdpowiedzUsuńZacznę od początku. Mam nadzieję, że się na mnie nie obrazisz za to, ale Twoje pierwsze rozdziały były takie...suche...i strasznie chaotyczne. Dużo akcji - na plus - ale było jej za dużo, przez co się cały czas gubiłam. Z opisami było gorzej, bo większość dotyczyły pomieszczeń. A teraz, to ja jestem w niebie. Jako że nadrabiałam wszystkie rozdziały za jednym zamachem, to po prostu czułam, tak, namacały mnie te Twoje postępy. Potrafisz rozbawić, dodać napięcie, a co najważniejsze...momentami płakałam jak dziecko ;c
Wypracowałaś sobie swój styl i jestem przekonana, że może być tylko lepiej! :D
A co do rozdziału... nie wiem, co oni wszyscy mają do Camerona. Ja tam oprócz typowych ruchaczy bardzo lubię też bad boyów ^^ Na dodatek, kiedy wszystkie moje koleżanki miały fazę na Billa, ja po prostu mówiłam jak mantrę "Tom, Tom, Tom...on będzie moim mężem" xDD Tak więc, sama rozumiesz, nie mogę go nie kochać xD
Bardzo polubiłam nawet najstarszego bliźniaka, bo kiedy czytałam o nim z perspektywy Eve, a raczej jej głupiej ciotki, no to faktycznie go nie lubiłam. Ale w następnych rozdziałach przedstawiłaś go jako takiego ludzkiego, do tego z cudowną dziewczyną. Ogólnie, to polubiłam Twoich wszystkich bohaterów, nawet Chanell! Bo taka jędza dobrze zawsze robi w opowiadaniu ;p
Nie kończ zbyt szybko, bo będzie mi przykro...a co do smutnego zakończenia, to tylko przyjmuję wersję, że Eve nie może mieć dzieci. TYLKO TO, ŻADNEJ ŚMIERCI, jasne?!?!?!?!
Mam nadzieję, że chłopaki jednak wyjdą cało z tego całego układu, nie chcę, aby trafili do paki, a później jeszcze im karę śmierci dowalili [a wiem, ze agencja jest do tego zdolna ;c]
UsuńPozdrawiam Serdecznie, teraz już będę na bieżąco :DDD
Oczywiście, nie muszę chyba dodawać, że chcę być informowana ;p
Ja wiem, że zawsze jestem spóźniona, ale nic na to nie poradzę xP Ale do rzeczy.
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały, ale zapowiada smutny koniec. Biedna Eva. Lecę czytać dalej.
No nie. Ja się nie zgadzam na takie poświęcenie. Jest piękne i szlachetne i wiem, że oni robią to dla ludzi, których kochają, ale to będzie takie smutne... Przecież Eva tego nie wytrzyma. Cameron nie może jest znowu zostawić! I poza tym ciągle nie wierzę, że Agencja tak delikatnie obejdzie się z Parkerami. Myslę, że będzie chciała ich zabić, ale mam nadzieję, że to tylko moja paranoja.
OdpowiedzUsuńNo i ta przemiana Evy. Współczuję jej, ze będzie musiała przechodzić tak wiele, ale ona jest silna i da radę. Nie mogę się doczekać jej zdolności. Na pewno będą wyjątkowe.
I chciałabym widzieć minę tego faceta jak zobaczył Domeina XD
Nie wiem czemu, ale to, że Cam myśli o Evie "mała" wydaje mi się takie dziwne. Rozumiem jego braci - Eva jest od nich młodsza i w ogóle. Od Cama też, ale są w związku i powinni być równi i tak dalej.
OdpowiedzUsuńTo takie pierwsze przemyślenia, bo potem zrobiło się naprawdę... no.
Naprawdę podziwiam to, co chcą zrobić chłopaki. Dla swojej rodziny i dla swoich dziewczyn, choć wątpię, żeby Eva się zgodziła, kiedy już wróci do siebie i się o wszystkim dowie. Mam nadzieję, że mimo wszystko skończy się dobrze, bez szkód dla nikogo - i bez ukrywania się, bo Eva nie może przecież całego życia spędzić na kanapie u Parkerów xD
I tak swoją drogą, ciekawe, jakie będzie miała moce...
Sparks ;*
Te trojaczki są słodkie ♥
OdpowiedzUsuń