Z perspektywy Domeina
Okropnie
chciało mi się jeść, ale usilnie ignorowałem ból brzucha i
dalej szedłem za Cameronem w stronę celi Allana. Idący przed nami
Louis otworzył drzwi za pomocą długiego kodu i wpuścił nas do
środka a sam usiadł na krześle by oglądać wszystko zza lustra
weneckiego. Zobaczyłem bruneta przywiązanego do krzesła. Trochę mi
go było szkoda, ale wmawiałem sobie, że zasłużył sobie na to,
co za chwilę go spotka. Wolę nie myśleć, ile informacji dostarczył
Marshalowi.
-Pobawimy
się?-Spytał Cameron, odgarniając mężczyźnie włosy z czoła.
Usiadłem
na rogu stołu i przyglądałem się jak warkoczyk zmusza Crawforda do
spojrzenia sobie w oczy. Nigdy nie lubiłem takiego
"przesłuchiwania" ludzi. Grzebanie w cudzych
wspomnieniach jest nie fair, choćby nie wiem, jak bardzo zła ta
osoba była. Ale teraz Cam też był przez to osłabiony.
Widziałem...Czułem, jak poświęca się dla sprawy. Xander z resztą
też. Wszyscy trzej musieliśmy coś poświęcić. Cam swoją energię
i psychikę, Xander czas i pracę a ja niewinność. Bo do tej pory
byłem anonimowy, czysty. Teraz tak samo musiałem brać za wszystko
odpowiedzialność.
Xander
podszedł do Cama i złapał go, żeby ten nie upadł. Posłał mi
jedno spojrzenie które wystarczyło, żebym zrozumiał o co mu chodzi.
Przymknąłem oczy i spróbowałem dostać się do umysłu brata. W
normalnych okolicznościach męczy to nieco organizm. A kiedy
Cam błądził w głowie Allana, a ich myśli były ze sobą powiązane,
to jeszcze trudniejsze. Ale w końcu poczułem te dziwne pulsowanie w
skroniach co oznacza, że się udało. Usłyszałem dziwny szmer, za
którym stał Xander który również przekazywał warkoczykowi swoją
energie. Po chwili wszyscy trzej zaczęliśmy słabnąć, ale Cam w porę otrząsnął się z transu a co za tym idzie, my dwaj też.
-Powiedz
proszę, że masz to, czego chciałeś.-Szepnąłem z nadzieją, bo
jedyne o czym w tamtej chwili marzyłem, to zaśnięcie w swoim pokoju, w
najwygodniejszym na świecie łóżku, najlepiej w objęciach
Nicholasa, ale o tym mogłem tylko pomarzyć. Szybko odegnałem od siebie
te myśli, skupiając się na tym, co naprawdę ważne.
-Nie
jojcz już, udało się.-Mruknął do mnie wesoło Cami, mierzwiąc mi włosy jak
małemu dziecku. Chwilami mam dość tego, że obaj traktują mnie
jak smarkacza. Mnie i Xandera dzieli tylko dwadzieścia minut, nie
dziesięć lat! Ale co zrobisz...Nic nie zrobisz. Najmłodsi zawsze
mają najgorzej.
Wyszliśmy
z sali, gdzie czekał już na nas zaniepokojony Louis.
-I jak?-Spytał patrząc na Camerona.
-Nadal
próbuję ułożyć to wszystko w całość...-Mruknął prawie
niezrozumiale.-Teraz idziemy do Oustina.-Skierowaliśmy się do
kolejnego pokoju, dokładnie takiego samego jak poprzedni.
-Jesteś
pewny, że dasz radę?-Xander popatrzył na Camiego z troską. Ten
skinął głową nieznacznie ale obaj ze starszym wiedzieliśmy, że to
kłamstwo. Na jego twarzy już widać było zmęczenie. Pomyślałem
wtedy, że będzie wykończony jeśli jeszcze użyje swojej zdolności.
-Miejmy
to już z głowy...-Mruknął, kiedy Louis wpuszczał nas do pokoju i
ponownie obserwował zza lustra weneckiego.
Oparłem
się o ścianę podczas gdy Cam znowu "przesłuchiwał"
Dolana. Już miałem zacząć pomagać w tym bratu tak, jak
poprzednio, kiedy zorientowaliśmy się, że wcale tego nie
potrzebuje. Po chwili potrząsnął głową i przez chwilę wyglądał
jakby miał zaraz zemdleć, ale wstał, lekko się chwiejąc.
-Poszło
lepiej, niż przypuszczałem.-Mruknął tylko, wolno wychodząc z celi.
-Może
ta blokada działa tylko za pierwszym razem?-Zasugerowałem na co on
pokiwał głową.-Musisz odpocząć.-Powiedziałem stanowczo, kiedy
zatoczył się i gdyby nie pomoc Xandera, prawdopodobnie by upadł.
Wyglądał nie najlepiej i miałem nadzieję, że nie przemęczył się zbytnio.
Udaliśmy
się do naszego tymczasowego mieszkania i usiedliśmy na łóżku na
którym spałem ja i Nicholas. Cam zsunął buty i ułożył się na
swoim, stojącym na przeciwko. Poczekaliśmy chwilę, w milczeniu
przyglądając się temu, jak zasypia i kiedy to już nastąpiło,
cicho wyszliśmy na korytarz. Kiedy weszliśmy do kuchni do mojego nosa dotarły przeróżne zapachy a mój żołądek po raz kolejny upomniał
się o jedzenie. Zignorowałem to i podszedłem blatu, biorąc
dzbanek z wodą. Ręka mi lekko zadrżała, kiedy podnosiłem naczynie
by nalać sobie napoju do szklanki, co nie uszło uwadze mojego
braciszka.
-Kiedy
coś ostatnio jadłeś?-Spytał patrząc na mnie podejrzliwie.
Odwróciłem się w jego stronę.
-Kto?
Ja?-Zmarszczyłem pytająco brwi, udając durnia. Pokiwał głową a
ja zauważyłem, że kilka osób będących w kuchni przygląda nam
się z zaciekawieniem.-Niedawno.-Skłamałem bez namysłu, patrząc
na starszego.
-Mam ci
przypomnieć, czym ostatnio skończyła się twoja głodówka?-Spytał
chłodno. Nie musiał przypominać, ale mimo to kontynuował.-Miałeś
niedowagę i skończyłeś w szpitalu. Chcesz, żeby to się
powtórzyło?-Spytał.
-Jeśli
chcesz, to jest zupa...-Zaproponowała jakaś kobieta i wstała od
stołu.-Warzywna.-Dokończyła i spojrzała nam mnie.
-Dziękuję,
ale...
-Poprosimy.-Dokończył
za mnie Xander a ja posłałem mu najbardziej mordercze spojrzenie, na
jakie tylko było mnie stać. Zignorował to i usiadł do stołu,
nakazując mi abym zrobił to samo. Przewróciłem oczami i usadowiłem
się naprzeciwko brata. Mierzyliśmy się spojrzeniem dopóki kobieta
nie postawiła przede mną talerza z jedzeniem i uśmiechnęła się
zachęcająco.
-No, Domi! Jak grzecznie zjesz, to może dostaniesz coś w
nagrodę!-Zachęcił mnie Xander ze sztucznym uśmiechem. Zagryzłem
wargę żeby nie zakląć głośno.
-Nie mów
do mnie jak do dziecka...-Mruknąłem biorąc łyżkę do ręki.
Zacząłem mieszać nią w talerzu. Jedzenie nie wyglądało i nie
pachniało źle. Wręcz przeciwnie, mój żołądek dał o sobie
głośno znać, kiedy zapatrzyłem się na zupę.
-Póki
będziesz zachowywał się jak dziecko, tak właśnie będę się z
tobą obchodził.-Szepnął patrząc na mnie z irytacją.-I będziemy
tu siedzieli, dopóki ten talerz się nie opróżni.-Dokończył
zakładając ręce na piersi.
Po
dziesięciu minutach milczenia wziąłem trochę zupy do ust.
-A teraz
jeszcze połknij...-Powiedział znudzony całą tą sytuacją Xander.
Nie wytrzymałem i wyplułem wszystko do zlewu i przepłukałem usta
wodą.-Zrób z nim coś do jasnej cholery, bo on się
zagłodzi!-Wrzasnął wyprowadzony z równowagi mój braciszek w
stronę stojącego przy blacie Nicholasa. Ten tylko wzruszył
ramionami a ja wstałem i ruszyłem w kierunku drzwi. Nie miałem
zamiaru brać niczego do ust aż do chwili, kiedy nie zacznie się do
mnie odzywać. Zachciało mu się fochów.
-Chodź
tu.-Usłyszałem głos blondyna i tłumiąc wielki uśmiech ponownie
usiadłem za stołem. Nicky jednak nie dawał za wygraną i dalej
milcząc usiadł na przeciwko mnie. Przewróciłem oczami znudzony i
założyłem ręce na piersi dając mu wyraźnie do zrozumienia, że
nie zamierzam ustąpić. Przysiadł się bliżej i niemal wepchnął mi
do ust łyżkę z jedzeniem.
-Jesteś
niemożliwy...-Warknął ale nie było w tym złości. Raczej troska
pomieszana z rezygnacją.
-Kocham
cię...-Udało mi się powiedzieć, kiedy mnie karmił. Odstawił
puste naczynie do zlewu i wyszedł bez słowa. Niemal wybiegłem za
nim i wziąłem za rękę. Kiedy już zaczął się odzywać nie mogłem
pozwolić, żeby znowu przestał. Za długo się głodziłem i moje
starania nie mogły pójść na marne.
-Musimy
pogadać...-Mruknął pod nosem kierując się w stronę naszego
tymczasowego mieszkania.
Zastaliśmy
w nim śpiącego Camerona, więc bez zastanowienia weszliśmy do
pokoju Xandera i Rocky. Usiadłem na łóżku po turecku i
przycisnąłem poduszkę do brzucha czekając, aż Nicky powie, o co mu
chodzi. Nie lubiłem się z nim kłócić. Właściwie, to my się nawet nie kłóciliśmy. On milczał przez parę dni, ja robiłem
coś, żeby przestał a potem gadaliśmy czasami godzinami i
wyrzucaliśmy z siebie wszystko. Tak było lepiej niż rzucanie w
siebie nawzajem bezpodstawnymi oskarżeniami i wyzywanie się, podczas gdy było wiadomo, że już niedługo i tak ponownie będziemy się kochać.
Nicky
oparł się o parapet i otworzył okno. Zapalił papierosa wiedząc,
jak bardzo jestem uczulony na punkcie tego smrodu.
-Jak ty
to sobie wyobrażasz?-Spytał odwracając się w moją stronę i
patrząc na mnie tymi swoimi nieziemsko błękitnymi oczami, na
których punkcie szalałem.
-Ale
co?-Zmarszczyłem brwi patrząc na chłopaka. On uśmiechnął się ze
smutkiem.
-Obaj
wiemy, że więzienie o nie miejsce dla ciebie...-Mruknął patrząc
na dym z papierosa, który właśnie wydmuchnął.-Co ja kurwa
mówię...To nie jest miejsce dla nikogo!-Niemal krzyknął.-Tylko są
tacy ludzie, którzy jakoś tam sobie poradzą. A są tacy, którzy
po prostu nigdy nie powinni się tam znaleźć...I ty zaliczasz się do
tej drugiej grupy.-Popatrzył na mnie ale w jego oczach nie było
nawet odrobiny czułości. Nagle te jego śliczne błękitne oczka
stały się zupełnie chłodne i pozbawione jakichkolwiek emocji.
-Może...-Zacząłem
siląc się na opanowany ton.-Ale nie zostawię braci. Poza tym
jestem z wami od siedmiu lat i też mam sporo na sumieniu...I byłem
świadomy, zabijając tych wszystkich ludzi. Postępując przeciwnie niż uczyli mnie w szkole. Krzywdząc innych. I nie pozwolę, żeby Cam i Xander odpowiadali za moje przewinienia.-Odparłem chłodno i byłem
dumny z siebie, bo nie zdradziłem przy tym, jak bardzo ranią mnie jego słowa.
-A jak
wyobrażasz sobie nas?-Niemal krzyknął a ja aż się
wzdrygnąłem.-To nic dla ciebie nie znaczy? To, ile przeszliśmy
żeby być razem? Jesteś w stanie od tak to przekreślić?-Spytał
zbliżając się do mnie. Był tak blisko, że czułem zapach imbiru,
zmieszanego z nikotyną, którym był przesiąknięty.
-A
jeszcze trzy lata temu mówiłeś, że jeśli się kocha, to żadna
odległość nie gra roli.-Warknąłem wstając.-Jak zostawiłeś
mnie na cały ten czas, bo twoja praca tego wymagała.-Zbliżyłem się do
niego na tyle blisko, że gdybym chciał, to mógłbym go pocałować
i nawet nie zdążyłby się cofnąć.-Wiesz, jak trudno jest żyć z
wiedzą, że ktoś kogo kochasz jest gdzieś tam w świecie, ale nie
możesz go dotknąć, zobaczyć, czy choćby usłyszeć? Nie chce
niczego przekreślać. Kocham cię, i ty o tym dobrze wiesz. Ale masz
rację...-Westchnąłem i opadłem z powrotem na łóżko. Nicholas
chyba był lekko zaskoczony moim wybuchem, ale nic nie powiedział
tylko usiadł obok i zapatrzył się gdzieś przed siebie.-Nie można
tego dłużej ciągnąć. Nie, jeśli prędzej czy później będziemy
musieli się rozstać...Wiec lepiej będzie...-Nie dokończyłem, bo
blondyn odwrócił się i pocałował mnie zachłannie. Po sekundzie odwzajemniłem pocałunek przegarniając jego jasne włosy.
Darowałem
sobie jakiekolwiek protesty bo z nim było mi po prostu dobrze. Zdaję
sobie sprawę, że powinienem to skończyć, jednak wtedy to nie
miało znaczenia. Nic nie miało znaczenia. Liczyliśmy się tylko my
dwaj. Usadził mnie sobie na kolanach.
-Wiesz,
że jesteś piękny?-Spytał przysuwając się do mojej szyi.-I cały mój...-Westchnąłem cicho i odsunąłem się od niego gwałtownie, zdając
sobie sprawę, że ktoś nas obserwuje.
-Och
chłopaki...Wy tylko o jednym...-Uśmiechnął się Cami zadziornie.
Wypiąłem mu język i wstałem, poprawiając ubranie.
- I kto to mówi? Nie
byłeś przypadkiem zmęczony?-Spytałem cicho, podnosząc na niego
wzrok. Nicky siedział na łóżku i przytykał sobie do twarzy
poduszkę żeby stłumić śmiech spowodowany moją reakcją na
przyjście brata.
-Chłopaki
nie mogą sobie poradzić z Margaret i Dianą. Żadna z nich nie chce
nic powiedzieć. A poza tym uporządkowałem już sobie to wszystko i
chyba mam parę ciekawych faktów, które mogą się
przydać.-Zapatrzył się gdzieś za okno.
Był
bez koszulki a ja aż się wzdrygnąłem, kiedy zobaczyłem szwy
ciągnące się wzdłuż jego brzucha, aż do sutka.
Prawdopodobnie i tak nie będzie po tym żadnych blizn, bo u nas rany
goją się szybciej i potrzeba czegoś więcej niż takie skaleczenie, żeby został po tym trwały ślad. Ale teraz trochę to szpeciło
idealne ciałko mojego brata.
-Czyli
idziemy złożyć wizytę kochanej Dianie?-Spytał Nicky z wielkim
uśmiechem na twarzy.
-Och,
Jestem ciekaw jakie tym razem obelgi przygotowała na nas.-Cam
odwzajemnił uśmiech i ruszyliśmy w stronę drzwi. Wcale nie miałem
ochoty się z nią spotykać. Co prawda już nas nic nie łączyło,
ale prawdę mówiąc kiedyś zachowałem się jak dupek i bałem się
rozmowy z nią.
-Coś nie
tak?-Cameron jakby wyczuł, że coś mnie trapi i spojrzał na
mnie z niepokojem. Zaprzeczyłem ruchem głowy i ruszyłem za
starszymi braćmi i Louisem, który prowadził nas w stronę miejsca
pobytu obu kobiet. Weszliśmy do niedużego mieszkania z łazienką i
kuchnią, które zajmowały Margaret i Diana. Cameron prychnął nie
kryjąc oburzenia.
-Nas
upychają po czterech w celi, a one dostają luksusowy
apartament?-Niemal krzyknął zirytowany.-I gdzie tu
sprawiedliwość?-Popatrzył na Margaret która siedziała na wózku
inwalidzkim w jednym z pokoi. Oprócz krat w oknach mieszkanie w
niczym nie odbiegało od innych.
-Może to
po prostu zależy od przewinienia. Gdyby to ode mnie zależało, nie
dostałbyś nawet materaca do spania...-Warknęła wyraźnie zła.
Cameron zaśmiał się kpiąco i pokiwał głową.
-Nieźle
jak na kogoś, kogo myśli za chwilę będę znał.-Rudowłosa
cofnęła głowę a przez jej twarz przemknął cień strachu.
-Chyba
śnisz ty zwyrod...
-Możemy
to załatwić po dobroci, albo siłą. Wybór należy do
ciebie...-Przerwał jej wyraźnie znudzony Xander.-Dla mnie to bez...
-Cześć
mamo!-Wpadł do pomieszczenia Christopher a zaraz za nim zdyszany Trevor, jakby gonił szatyna.-Wpadłem zobaczyć, co tam u ciebie
słychać! Jak tam, wszystko dobrze? Kolanka już nie bolą?-Pytał
zbliżając się do kobiety niebezpiecznie blisko.
-Chodź
debilu! Nie pomagasz!-Próbował go odciągnąć Trevor, jednak
bezskutecznie. Chris utkwił wzrok w swojej matce która zbladła
wyraźnie.
-Posłuchaj
mnie dziwko...-Mruknął do niej ujawniając swoją wściekłość.-Albo
grzecznie opowiesz, co wiesz, albo już ja postaram się o to, żebyś
nigdy więcej nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Bo widzisz...Ja
jestem kurewsko zdemoralizowany i bardzo, ale to bardzo lubię znęcać
się nad innymi. A dla ciebie, to przygotowałem coś
specjalnego...-Uśmiechnął się ale w jego oczach malował się
gniew. Gniew pomieszany z rządzą zemsty i to nie wróżyło nic
dobrego. Blondynowi w końcu udało się odciągnąć go nieco od bladej
jak ściana kobiety, która z przerażeniem przyglądała się własnemu
synowi.
-Dziękujemy
za pomoc chłopaki...-Mruknął Xander znad telefonu, kiedy ci dwaj
wychodzili z mieszkania.
W chwili
w której drzwi za Trevorem i Chrisem się zamknęły, z pokoju obok
wyszła Diana. Stanęła w drzwiach i utkwiła wzrok we mnie.
Chciałem coś powiedzieć...Cokolwiek, co by mnie usprawiedliwiło,
ale najzwyczajniej nie byłem w stanie wydać z siebie jakiegokolwiek
dźwięku. Modliłem się, żeby nie zemdleć, bo nagle zrobiło mi
się słabo.
-Zostawcie
nas samych...-Warknął Cam mierząc brunetkę nienawistnym wzrokiem.
Louis pokiwał głową i wskazał Dianie drzwi, ale ona chyba tego w
ogóle nie zauważyła, bo nadal zapatrzona była we mnie.
-Czy...Czy
możemy porozmawiać?-Spytała w końcu drżącym głosem. Popatrzyłem
na braci ale nie zauważyłem na ich twarzach nic oprócz zdziwienia.
-Poradzimy
sobie bez ciebie, jeśli to takie pilne...-Mruknął pod nosem Cam,
ale najwyraźniej nie był zadowolony z tego pomysłu. Wyjaśnię
wam potem... Szepnąłem do nich w myślach i poszedłem za
brunetką w stronę drugiego pokoju.
Zamknąłem
za nami drzwi i patrzyłem, jak Diana podchodzi do okna i opiera się
o parapet, po czym znowu przygląda mi się z miną pokerzysty.
Zacząłem nerwowo przeczesywać włosy i usiadłem na skraju łóżka
nie wiedząc, co mam dalej robić.
-Dobrze
wyglądasz...-Zaczęła w końcu niepewnym głosem.-Nawet
bardzo dobrze. Mówili mi, że żyjesz, ale nie chciałam wierzyć a
teraz...-Otarła łzę z policzka a ja poczułem że chyba zaraz
rozbeczę się jak dzieciak.-Czemu?-Spytała drżącym głosem.-Domein,
czemu?
-Nie
chciałem cię skrzywdzić...-Zacząłem nieporadnie. Ręce mi się
trzęsły i naprawdę nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić.
Najchętniej zapadłbym się pod ziemię.-Ale to było silniejsze ode
mnie. Ja musiałem odejść...
-Przecież
ich nienawidziłeś!-Krzyknęła a ja wzdrygnąłem się widząc w
jakim jest stanie.-Gardziłeś swoimi braćmi jak mało kto! Wiesz,
jak ja się teraz czuję, kiedy dowiedziałam się, że zostawiłeś mnie
dla mężczyzny?-Spytała wskazując na drzwi.-Wiesz, jakie to
upokarzające? Byłeś jednym z najlepszych agentów i zaprzepaściłeś
to wszystko dla niego?-Patrzyłem na nią w osłupieniu wiedząc, że
żadne słowa tu nie pomogą. Mogłem ją przepraszać setki razy ale
to by i tak niczego nie zmieniło.-Myślałam, że mnie
kochasz...Byłeś moim chłopakiem i najlepszym przyjacielem ale nigdy
mi nie powiedziałeś, że chcesz się do nich przyłączyć...
-Bo to
było spontaniczne!-Mój głos zabrzmiał nienaturalnie, kiedy
odezwałem się głośno.-Myślisz, że to zaplanowałem? Ja się
zakochałem, rozumiesz? Zakochałem! Nie dość, że w mężczyźnie,
co było chore, to jeszcze w mordercy! Myślisz, że nie było mi z
tym ciężko? A nie miałem nikogo, kto mógłby mi pomóc!
Nikogo...-No i się rozpłakałem. I w duchu byłem zadowolony, że nie użyłem dzisiaj tuszu do rzęs bo już bym się
rozmazał.
-Miałeś
mnie...-Szepnęła patrząc na swoje trzęsące się dłonie.-Zrozumiałabym...-Podeszła i usiadła na przeciwko mnie.
Założyłem nogi na łóżko i podsunąłem kolana pod brodę.
Wytarłem mokre policzki o czarny sweterek, który miałem na sobie.
-Zrozumiałabyś,
gdybym ci powiedział, że cię nie kocham? Że jestem z tobą tylko
dlatego, żeby ludzie nie domyślili się że kobiety mnie nie
pociągają? Że seks z tobą nie przynosi mi żadnych przyjemności?
Że w rzeczywistości jesteś dla mnie najlepszą przyjaciółką ale
nigdy nie będę cię kochał?-Wyrzucałem z siebie nie zwracając
uwagi na to, że płyną mi łzy z oczu. Pociągnąłem nosem patrząc
na nią w oczekiwaniu na jakąkolwiek reakcję.
-Zależało
mi na tobie Domein...-Szepnęła patrząc na mnie.-I pewnie trudno
było by mi, gdybyś wtedy to wyznał, ale jakoś bym się z tym
pogodziła. A cierpiałam przez ostatnie lata myśląc, że facet
którego kochałam i który odwzajemniał to uczucie, został
brutalnie zamordowany przez swoich braci. I jednego z nich katowałam
w zemście przez ostatnie trzy lata i czepiałam się go za
najmniejszy błąd...
-Po
Cameronie spływają wszelkie obelgi, także tym możesz się nie
martwić...-Mruknąłem słysząc wyrzuty sumienia w jej głosie.
-Zauważyłam.-Przytaknęła
i uśmiechnęła się słabo.-Po twojej rzekomej śmierci przez długi
czas nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Potem straciłam też
rodziców a Kasandra wpadła w złe towarzystwo i wszystko zaczęło
się walić...Tęskniłam za tobą Domein.-Wyznała a ja
powstrzymałem się, żeby znowu nie zacząć płakać.
-Przepraszam...-Szepnąłem
i było to naprawdę szczere. Było mi cholernie przykro, że przez
to wszystko przeszła i nie było przy niej nikogo, kto mógłby ją
jakoś wesprzeć.
Nagle
rozległo się pukanie do drzwi a chwile potem weszli Xander i Cam.
Obaj wyglądali na zszokowanych, kiedy zobaczyli w jakim jesteśmy
stanie. Oj Domi, będziesz musiał się ostro tłumaczyć!
Usłyszałem w głowie karcący ton warkoczyka i uśmiechnąłem
się słabo.
-Możemy
porozmawiać?-Zwrócił się do niej Xander bo Cam wyglądał jakby się
na nią śmiertelnie obraził.
-Tak.-Odparła
chłodno podnosząc się z łóżka i prostując swoją bluzkę.-Powiem
wam wszystko, co wiem.
-Jak
to?-Spytałem zdezorientowany. Do tej pory myślałem, że rozmowa z
nią to czysta formalność, bo nie może nic wiedzieć na temat
Marshala. Diana popatrzyła na mnie ze smutkiem malującym się w jej
oczach.
-Byłam
prawą ręką Zacka.-Przyznała a ja otworzyłem usta ze zdziwienia,
bo nie chciało mi się wierzyć, że dziewczyna mówi prawdę.-Wiem
o nim więcej, niż ktokolwiek inny. I wam pomogę. Jestem wam to
winna.

A pierwszego września Tom i Bill którzy grają trojaczki, skończyli 25 lat...Stare dupy!
Co mi się stało, że te rozdziały są takie długaśne? Ale mniejsza z tym...Podoba się wam? Dla mnie osobiście postać Domeina jest tak delikatna, że normalnie boję się pisać z jego perspektywy...A tak trochę zbaczając z tematu...Teraz prawdopodobnie będę nadrabiała rozdziały u was w piątki a u siebie dodawała w każde soboty, ostatecznie w niedziele, bo mam szkołę i muszę się uczyć, niestety...Tak czy owak pozdrawiam i czekam na wasze opinie :)
Rozdział faktycznie ługi, ale to dobrze! Podobają mi się takie xd
OdpowiedzUsuńDomien jest całkiem inny niż Xander i Cameron. Może to dla tego, że nie był jeszcze w więzieniu i nie jest skażony tym klimatem...
Podoba mi się jego relacja z Nicholasem! Chociaż nie jestem fanką związków homoseksualnych oni bardzo przypadli mi do gustu. :)
A ta rozmowa na końcu? Po prostu poezja! <3
Duuużo weny kochana! :*
swietne opowiadanie jak i rozdzial:) dla mnie wszystko siepodoba i zagladam tu czesto bardzo:P powodzeia i weny a ze rozdzialy sa dlugie to fajnie:)
OdpowiedzUsuńkarola
i jesli mozesz to usun ze spamu strony ktore juz nie istnieja:) Karola
UsuńBoskie <3
OdpowiedzUsuńAAAAaaaaaaa! Nareszcie rozdział z perspektywy Domiena! Och, jestem taka podekscytowana! I po raz kolejny, znowu zachwycasz i piszesz coś perfekcyjnego. Nie dało się tego inaczej opisać. Chyba pisałam to już w poprzednim rozdziale, nie? Ty po prostu wiesz, jakie charaktery mają chłopaki i wiesz, jak masz to pisać i moja droga, z Domim też ci się udało. Oddałaś jego delikatność, naturalność, odruchy dziewczęce, kocham Cię za to!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, co Cam wyciągnął od tych dwóch kolesi, no i co im wszystkim powie Diana. Swoją drogą, to trochę chore, że przez parę ładnych lat mściła się na Camie za śmierć Domiego, który tak naprawdę żył. Oj coś czuję, że teraz to Cam się wkurzy na Domiego ;)
No i sto lat Bill i Tom!!!
em em em nie wiem co napisać xDDD ja jak zwykle nie mam weny ;x nie będę ci słodzić bo rozdział już dostał moje błogosławieństwo jakiś czas temu :D mam nadzieje że w końcu pojawi sie wątek przeszłości :D
OdpowiedzUsuńluv Sandi <3
Wow, z perspektywy Damiena. Muszę Ci przyznać rację, jest bardzo delikatną postacią i sama obawiałabym się pisać z jego punktu widzenia. Ale dałaś sobie radę! W ogóle podziwiam Cię, że potrafisz wejść w skórę tak wielu osób bez większych problemów.
OdpowiedzUsuńDamien trochę bywa rzeczywiście dziecinny, ale taka juz jego natura. Uważam, że to trochę dziwne, że szantażował Nikolasa by się do niego odezwał przez głodowanie. No ale skoro nic innego nie mogło pomóc... No w końcu mu się udało i porozmawiali. Rozumiem rozgoryczenie Nicka. Jakby na to nie patrzeć, wszyscy bracia porzucają swoją miłość dla wyższej idei.
Współczuję Dianie, bo myśl, że twój chłopak woli mężczyzn musi być straszna XD Ale niesłusznie odgrywała się na Camie. No i nigdy nie spodziewałam się, że była tak blisko Zacka! O proszę! Jestem ciekawa, co takiego im powie. Czekam na następny rozdział! Pozdrawiam i dużo weny życzę! :*
O, a więc jednak dodałaś rozdziały z perspektywy każdego z braci. Czytając ułożyła mi się w głowie taka drabinka wrażliwości i charakterów chłopaków. Cam jest na samej górze jako osoba, moim zdaniem, bez skrupułów, wydaje mi się najsilniejszy z nich wszystkich i mający większość rzeczy gdzieś, Xander to taki inteligent, który ze wzystkiego znajdzie rozwiązanie. Również brutalny, ale mniej niż Cam. Natomiast Domein to chłopak wrażliwy, uczuciowy, który na mordercę kompletnie mi nie pasuje. Choć jest gejem, to polubiłam go. Wydaje się być bardziej ludzki niż bracia i przede wszystkim ma w sobie jakieś odruchy człowieczeństwa. Gdyby na jego miejscu był Cam, to pewnie nie przejąłby się słowami Diany. Szczerze powiedziawszy Domein ma za co przepraszać i dobrze, że to zrobił. Zachował się wobec dziewczyny bardzo nie w porządku, zostawił ją samą, gdy przechodziła najgorszy okres w swoim życiu i nawet ani przez moment o niej nie myślał. To było wręcz karygodne zachowanie. Dobrze chociaż że dała radę i nie załamała się. Wtedy Domein miałby ją na sumieniu.
OdpowiedzUsuńAle nigdy bym nie pomyślała, że to ona bedzie prawą ręką Zaca! Potrafisz zadziwić. I wydaje mi się, ze przyłączyła się do niego z jakiegoś powodu, może z zemsty? Bo na pewno nie jest złą osobą. A przynajmniej takie wrażenie sprawia.
Weny kochana!:*I czekam na kolejny;)
W sumie to nie dziwię się, że bracia traktują Domiego, jak dziecko. To jego bezsensowne głodzenie się, aby zwrócić na siebie uwagę Nicholasa świadczy o tym, że kompletnie stracił rozum. Rozśmieszyła mnie ta sytuacja, gdy siedzieli z Xanderem przy stole, a ten użył dokładnie takiego samego tekstu, jak kiedyś moja mama, gdy byłam mała i nie chciałam jeść „będziemy tu siedzieć dopóki nie zjesz” xD.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście jednak, że Nicholas zmotywował Domiego no i że w końcu się pogodzili! Bo ileż to można się kłócić i po co w ogóle marnować czas na kłótnie? :x I wszystko byłoby już dopięte na ostatni guziczek, gdyby nie Cam, który niepotrzebnie wparował do pokoju! Ajć, zepsuł im taką chwilę.
Chłopaki mieli dzisiaj masę roboty – przesłuchań, które każdemu z osobna zabierały wiele energii… Ale dzięki temu dojdą z pewnością do sedna i zniszczą tego Marshala.
Sytuacja przed przesłuchaniem Margaret wręcz mnie powaliła na łopatki. Przyznam Ci szczerze, że mimo iż nie lubię tej kobitki, to jej syna tym bardziej i baaaardzo jej współczuję, że on aż tak się nad nią pastwi. W końcu, tak czy inaczej, chcąc nie chcąc to nadal jego matka i powinien mieć do niej jakiś tam, choć mały skrawek szacunku, a nie grozić jej śmiercią i opowiadać, że przygotował dla niej specjalne tortury. A Fe… nie lubię Cię Chris! Całe szczęście, że jednak sobie poszedł.
Rozmowa Domiego z Dianą z pewnością nie należała do najłatwiejszych ani dla niej ani dla niego. W końcu, z tego co zrozumiałam, łączyło ich coś co można by nazwać miłością, tylko bardziej jednostronną. No cóż… serca się nie oszuka, dlatego dobrze, że się rozstali, tylko szkoda właśnie, że Domi nie powiedział jej tego, tak jak tego oczekiwała, zachował się trochę jak dzieciak…
Mam wrażenie, że dzięki tej rozmowie Domiego i Diany, kobieta zmiękła i stwierdziła, że sama wszystko opowie o Marshalu. Mam wrażenie, że tęskniła za Domim i w pewnym sensie dlatego chce to zrobić.
Ok, zmykam. Mój mózg się normalnie przegrzał od nadmiaru opowiadań, które czytałam/komentowałam, tak więc wybacz mi, jeśli trafisz na coś niezrozumiałego, bez sensu lub coś pomylę – tak niestety może być.
Czekam na kolejny rozdział – ten i poprzednim uważam za moje ulubione. :>
I fajnie, że są długie, cieszę się bardzo. :)
http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
buziak :*
Zarąbiste opowiadanko ! Wczoraj znalazłam, zobaczyłam no i się zakochałam *-*.
OdpowiedzUsuńCiekawę co Diana będzie wiedziała na temat Zacka. Może wyjdą na jaw jakieś brudy ?
Biedny Domi :c. Szkoda mi go trochę. Widać, że troszeczkę różni się od braci. Ale da radę.
A nasz Xander <3. Kocham jego postać. Urodzony lider <3 omnomnnom *-*
Ciekawe, jakie Eva będzie miała zdolności ? Pewnie jakieś super ! To słodkie, jak Cam się o nią troszczy i martwi. A swoją drogą to myślałam że tę przemianę będzie przechodzić gorzej. W każdym razie super ! Pisz dalej ! Czekam na rozdział z perspektywy Evy ! :* :* :*
Ja jak zwykle się spóźniłam i to bardzo. Przepraszam cię za to..
OdpowiedzUsuńDomein faktycznie jest strasznie delikatny. Nie miałam nigdy do czynienia z gejem osobiście, więc nie wiem jak się ktoś taki zachowuje. Ale moim zdaniem Domein jest trochę zbyt delikatny i strasznie kontrastuje z silnhmi charakterami jakimi są Xander i Cam.
Ale pomimo wszystko lubię jego postać ;)
Jejć. Domi taki słodziutki i Diana taka kochana <3 Nie spodziewałam się takich rzeczy, serialnie. No ale przynajmniej Domi pogodził się z Nicholasem :) Jestem zaskoczona tym, że Diana była prawą ręką Zacka, łał.Dlatego też zaraz lecę czytać kolejny rozdział, żeby zaspokoić swoją rozbudzoną ciekawość. Brawo ^^
OdpowiedzUsuńO, a więc mamy rozdziały z perspektywy wszystkich braci. Domein jest najdelikatniejszy, ale także jakiś taki najbardziej... ludzki. Choć fakt, czasem zachowuje się jak dziecko - na przykład z tą głodówką. Dobrze, że Xander jakoś zwrócił mu na to uwagę.
OdpowiedzUsuńA jego zachowanie wobec Diany - to takie słodkie, jak ją przepraszał i w ogóle. Nie sądziłam, że mieli tak przeszłość. Domi mógł jej chociaż powiedzieć, że żyje, a nie trzymać ją w takiej nie pewności, dlatego dziwię się trochę, że Diana zgodziła się im pomóc. I ona jest prawą ręką Zacka?!